Jak to jest, że dzieci zapamiętują negatywne określenia na swój temat? Czemu nam, dorosłym tak łatwo przychodzi etykietowanie innych? Co tak naprawdę kryje się za nietrafnymi, lecz zapadającymi w ucho, stwierdzeniami? Czyli o negatywnym wpływie etykietowania dzieci.
W trakcie dzisiejszych zajęć z 4 letnim Michałem usłyszałam, że jego kolega Olaf jest paskudny, bo rozrzucił mu zabawki, a przecież on sam zawsze jest grzeczny i porządny. Spytałam go o szczegóły i okazało się, że jednak Michał też czasami nie sprząta, nie zawsze słucha swoich rodziców i zdarza mu się uderzyć jakiegoś kolegę z grupy. Olaf natomiast pomaga innymi dzieciom, czasami słucha dorosłych, a czasami nie.
Wczoraj mama mojego podopiecznego w trakcie rozwiązywania przez niego trudnego zadania stwierdziła od niechcenia: „Przecież Ty w ogóle nie myślisz!”. Kuba udał, że tego nie słyszał, ale widziałam, że jego motywacja do pracy jakby zmalała.
Babcia kolejnego przedszkolaka zapytana o to, jak wygląda sprawa z samodzielnym ubieraniem się jej wnuczki stwierdziła, że przecież wszystkie dzieci to łobuzy. W jej odczuciu stwierdzenie to miało uzasadniać i tłumaczyć potrzebę biegania po szatni w chwili, gdy należy się ubierać.
Sami wychowaliśmy się w świecie, który pełny jest przymiotników odnoszących się niby do naszego zachowania, ale tak naprawdę piętnujących nas samych. „Jesteś niegrzeczna!”, „Jesteś złym chłopcem!” – te stwierdzenia wciąż mamy z tyłu głowy, bo osłuchaliśmy się z nimi w dzieciństwie, nawet jeśli nie były wypowiadane bezpośrednio do nas. Kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat temu niewiele osób zawracało sobie wtedy głowę nazywaniem konkretnego zachowania, bo przecież można było łatwiej i szybciej zwrócić uwagę dziecku, mówiąc, że jest po prostu niegrzeczne. Do tej pory te określenia wyskakują z ust dorosłych, często zbyt szybko i w niekontrolowany sposób. Tak samo szybko jak wyskakują, tak są zapamiętywane i przyswajane przez dzieci. Dzieciom wydaje się, że etykieta, która była często powtarzana przez różne osoby już na stałe przylgnęła do nich, tłumacząc całe ich zachowanie.
„Ale przecież byłem grzeczny…” – odpowiedział Michał, gdy powiedziałam mu, że niestety dziś po naszych zajęciach nie będzie żadnej nagrody. Zapytałam go, po czym można poznać, że dziecko jest grzeczne i w odpowiedzi usłyszałam tylko ciszę.
„On jest paskudny, nie będę się z nim bawił.” – stwierdził, jakby to było oczywiste i jasne wytłumaczenie, ten sam Michał, gdy zachęcałam go do zabawy z Olafem. Po dłuższej rozmowie okazało się, że na to określenie Olaf zasłużył swoim nieodpowiednim zachowaniem w trakcie urodzin Michała. Chodziło o to, że rozrzucił zabawki i nie chciał ich sprzątać, co było powodem zdenerwowania solenizanta. Z rozmowy wynikało również, że podobne zachowania nie powtarzały się regularnie. Najprawdopodobniej to właśnie ten jednorazowy incydent wraz z przyklejoną etykietką, potwierdzoną przez dorosłych, przeważył o niechęci Michała do Olafa. Prawdą jest, że to był ważny dzień dla Michała, ponieważ były to jego urodziny, a to właśnie istotne momenty z naszego życia zapamiętujemy najszybciej, zwłaszcza gdy towarzyszą im intensywne emocje (niezależnie od tego czy są przyjemne czy trudne).