Przedłużyć wakacje, zrobić sobie „wagary od codzienności”, odkryć nowe miejsca… teraz jest na to najlepsza pora.
Gdańsk, Gdynia, Sopot dla kulturalnych
Choć pogoda zniechęca czasem do korzystania z plaży, warto poznać mieszkańców morza. Idealnym miejscem na takie spotkanie jest Akwarium Gdyńskie z największą w Polsce żywą rafą koralową, bajecznie kolorowymi rybkami oraz… anakondami. W jednej z sal oglądamy trójwymiarowy model dna Bałtyku: to zupełnie inna perspektywa naszego morza! Jako że jest tu około 60 akwariów oraz ponad 250 gatunków zwierząt morskich i słodkowodnych, najlepiej odpuścić sobie metodyczne zwiedzanie. Za to kilka stworzeń trzeba koniecznie zobaczyć, np. poskoczka mułowego, wyglądającego jak ryba, której ktoś z dołu dokleił… żabę! Prawdziwą damą jest ośmiornica Luiza, jednak na dzieciach największe wrażenie zrobiła mokra sala, gdzie można… pogłaskać rybki! Zerkająca na nas flądra z oczami po jednej stronie ciała to dopiero dziwaczka! Potem obowiązkowe spotkanie z morświnem – sympatyczny zwierzak na pomniku (skwer Kościuszki) przypomina o tym coraz rzadszym mieszkańcu Bałtyku.
Spacer po molo w Sopocie i zdumiewającą fasadę Krzywego Domku zamieniamy tym razem na zdobycie prasłowiańskiego grodziska przy ul. Haffnera. Wśród szumiących buków na wzgórzu witają nas ognisko i drewniane posągi bogów patrzących czterema obliczami w cztery strony świata. Świat dawnych Pomorzan jest prawie na wyciągnięcie dłoni – wojownicy zwierają miecze w efektownej potyczce, a niewiasty warzą strawę na ogniu. To miejsce tak totalnie nie pasuje do modnego kurortu, że wciąż trafia tu niewielu turystów. Podobnie jak do Retro Kamery (ul. Chlebnicka 43/44) w Gdańsku. Galeria jest unikatem na skalę światową, bo powstała z pasji Marka Mazura do tworzenia miniaturowych aparatów fotograficznych. Wiele z nich można zobaczyć tylko na zdjęciach – to prawdziwe dzieła sztuki, którymi zachwyciłby się James Bond! Aparat w broszce, zegarku, a nawet w nożu i, co najważniejsze, każdy działa. Ukoronowaniem wielu lat pracy jest… bursztynowy obiektyw. Jedyny taki na świecie!
Za niewielką opłatą można stać się posiadaczem własnego portretu zrobionego takim cackiem – tej okazji nie wolno przegapić! Podobnie jak odwiedzin w najnowszej atrakcji Gdańska: Ośrodku Kultury Morskiej obok Żurawia. To fantastyczny plac zabaw dla dzieci ze specjalnie dla nich przygotowaną ekspozycją. Bo kto oprze się pokusie posterowania żaglówką, wywołania fal tsunami, pospacerowania po rejach, uratowania się na tratwie albo sprawdzenia, czy trudno jest ułożyć ładunek na kontenerowcu? Choć dzieciom z żalu, że bilet wstępu na zwiedzanie części interaktywnej obejmuje tylko godzinę, wydłużają się pyszczki, to przecież jeszcze musimy zobaczyć „Łodzie ludów świata”! Przepiękną ekspozycję, na której obok siebie stoją zarówno najprawdziwsza gondola z Wenecji, jak i skórzany kajak z Grenlandii. Sprawdzamy, jakie zapachy były na statku, i odgadujemy, co w skrzynkach śmierdzi (nazywając rzecz po imieniu!). Pora na odpoczynek na tarasie restauracji Cała Naprzód, skąd rozciąga się wspaniała panorama na wyspę Ołowiankę.
A potem dylemat: czy przepłynąć promem przez Motławę, by zwiedzić „Sołdka” (świetny teren dla małych piratów, którzy z przejęciem kręcą kołem sterowym i odkrywają labirynty maszynowni), czy udać się na spotkanie z Panienką z Okienka? Bohaterka łzawego romansu Deotymy wygląda codziennie o 13 ze szczytowego okna kamienicy po prawej stronie Dworu Artusa. Jeśli jesteśmy w Gdańsku dłużej, pewnie uda się nam zobaczyć obie te rzeczy i jeszcze odnaleźć łunochod na Mariackiej. Nie wierzycie? To następnym razem przypatrzcie się płaskorzeźbie odpoczywającej Diany pod nr. 36. Po cienkim rogalu księżyca jedzie tyci pojazd kosmiczny! No i będąc koło fontanny Neptuna, rozejrzyjcie się jeszcze za dwoma innymi Neptunami w okolicy!
noclegi:
Sopot: Lalala Arthotel, tylko siedem pokoi, ale każdy inny i z własną historią, cena za pokój: 330 zł, www.lalala.lu
Gdańsk: Hotel Orbis Posejdon, cena za pokój 2-4-osobowy: ok. 200 zł, dzieci do 16 lat – bezpłatnie! www.accorhotels.com, w sieci: www.trojmiasto.pl
Przemyśl dla księżniczek i wojaków
W tym roku miasto zostało laureatem europejskiego konkursu EDEN na najlepszy kierunek podróżniczy dla rodzin z dziećmi. „Ty to sobie dobrze przemyśl, czy zdążymy zwiedzić Przemyśl” – dogaduje wierszem małżonek, gdy przygotowuję program wyjazdu. Faktycznie, liczba miejsc, które chcemy odwiedzić, niebezpiecznie wykracza poza ramy weekendu. Na początek koniecznie trzeba zajrzeć na rynek, by pogłaskać po nosie pomnik Szwejka. Część przygód słynnego wojaka miała miejsce właśnie tutaj, idziemy więc do informacji turystycznej – z komiksem i grą planszową o mieście poznajemy jego kolejne atrakcje. By spojrzeć na Przemyśl z góry, najlepiej „zdobyć” wieżę zegarową. Przy okazji odwiedzamy znajdujące się w jej wnętrzu jedyne w Polsce Muzeum Dzwonów i Fajek. Tuż obok widać kościół Reformatów: otwieramy komiks – wojak Szwejk też tu był! Niemal na każdym kroku odnajdujemy ślady CK Monarchii, ale małe nóżki zaczynają być zmęczone dużym miastem, pora zatem wyruszyć na spotkanie z fortami. Na pierwszy ogień idzie Fort Werner: muzeum w środku doskonale nadaje się do wytłumaczenia dzieciom, do czego służyły forty i jak w nich niegdyś mieszkali żołnierze. Choć i tak największe wrażenie robi na naszych synach makieta armaty, którą można przetaczać! No dobrze, a co dla mamy? Może choć kwiatek?
Krzysztof staje na wysokości zadania i postanawia darować mi… cały ogród! Co prawda tylko na godzinę, ale dobre i to! Arboretum w Bolestraszycach mieni się kolorami, za płotem pasą się oswojone koniki, istna bajka! Marzy mi się jeszcze porządny zamek – znajdujemy go w Krasiczynie: patrzą na nas władcy w strojnych szatach, damy dworu, myśliwi spuszczają psy w pogoni za dzikim zwierzem. Miniony świat trwa zaklęty w biało-szarych rysunkach. I byłabym się tak na nie zapatrzyła, gdyby nie… Kuńkowce. Pod tą egzotyczną nazwą czeka nie mniej oryginalna przygoda: ucieleśniony świat z bajki! I to nie plastikowo-disneyowskiej, tylko…
No właśnie, jeśli komuś jest bliski świat Śródziemia, Wiedźmina, średniowiecznych osad, tu znajdzie odpowiednią scenerię dla swej wyobraźni. Przed chatą giermek trzyma kolczugę przypominającą kształtem tunikę. Wkładam ją, w dłoń ujmuję potężny miecz – o bogowie! Toż zbrojny musiał nosić ze 20 kilogramów! Już wolę zostać damą i pozwolić pacholętom powalczyć o mą chusteczkę. Synkowie natychmiast łapią po mieczu (bezpiecznym, ze specjalnej pianki) i staczają najprawdziwszy pojedynek. Trudno powiedzieć, kto wygrał, bo w pewnym momencie z chaty wychodzi pirat i młodzi zwierają szyki przeciwko wspólnemu wrogowi. Którego, rzecz jasna, wspólnymi siłami pokonują! Chusteczkę (higieniczną) dzielę sprawiedliwie na pół. Po całym dniu atrakcji oba pysie wymagają jeśli nie mycia, to chociaż przetarcia!
noclegi:
Dybawka (6 km od Przemyśla): Agroturystyka Pod Lasem, cena za pokój 4-osobowy z łazienką: ok. 120 zł, www.podlasem.net
Krasiczyn: Zespół Zamkowo-Parkowy, cena za nocleg ze śniadaniem: od 65 zł/os.; www.krasiczyn.com.pl w sieci: www.visit.przemysl.pl
Beskid Niski dla odkrywców
„Za każdym razem, gdy tu jesteśmy, widzimy, ile tracimy, gdy nas tu nie ma” – wpisał kiedyś Krzysztof do księgi pamiątkowej Domu na Łąkach. Święta prawda! Beskid Niski zauroczył nas dawno temu i wciąż wracamy tu z radością. Po pierwszym zachłyśnięciu się jego urodą i zabytkami przyszedł czas na delektowanie się przyrodą. Jesienne liście wirują w łagodnym tańcu z wiatrem. W ciszę wplata się bicie dzwonów z cerkwi w dolinie. Potok przeskakuje między kamykami, szemrząc cicho. A my idziemy w góry, by cieszyć się życiem!
W tym roku biwakowaliśmy na dziko. Rzecz jasna, chłopcy też nieśli swoje plecaki, z ukochaną przytulanką, kilkoma drobiazgami i ubraniem na zmianę. Okazało się, że przejście 16 kilometrów (!) jednego dnia to dla nich fraszka. Za to ile wspaniałych możliwości zabawy! Potoki do wrzucania patyków, błoto do ślizgania się po nim i lepienia kulek, las pełen tajemnic… I nawet fakt, że trzeciego dnia padało i trzeba było wkładać mokre buty na mokre skarpety, nikomu nie przeszkadzał!
Zresztą gorsza pogoda ma swoje zalety: oto powoli wspinamy się na Cigelkę (szczyt w paśmie granicznym Beskidu Niskiego – przyp. red.) i nagle na drodze widzimy salamandrę! Prześliczny zwierzak umyka w paprocie, a moi synkowie zgodnie stwierdzają, że takiego słodziaka dawno nie widzieli. A tego dnia spotkaliśmy aż sześć salamander! Ambitnym celem wyprawy może być Lackowa (982 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Beskidu Niskiego. I niech was nie zwiedzie nazwa tych gór, bo na podejściu trzeba się nieźle spocić. Dla tych, którzy nie lubią się męczyć, mam dobrą wiadomość: Beskid Niski to góry, w których najciekawsze są doliny. Prowadzące do nieistniejącego świata Łemków, do wiosek, po których pozostały tylko kamienne krzyże i zdziczałe jabłonie. Naszą ukochaną jest Dolina Bielicznej; przez potok dochodzimy do polany, na której stoi malutka, biała cerkiew. To idealny cel na jednodniową wycieczkę. A jeśli zapragniemy nieco adrenaliny, wystarczy udać się do pobliskiej Krynicy, gdzie czeka park linowy. Ale i tak najwięcej radości sprawiła synom trasa Bąbel przeznaczona dla najmłodszych – tam poczuli się prawdziwymi herosami!
noclegi:
Izby (koło Banicy): Agroturystyka Dom na Łąkach, cena za pobyt: od 90 zł/os. (nocleg i pełne wyżywienie, dla dzieci zniżki), www.izby.com.pl
Krynica-zdrój: Hotel SPA Dr Irena Eris, cena za pokój 2-osobowy ze śniadaniem: 695 zł, www.drirenaerisspa.pl/hotel-krynica
w sieci:www.beskid-niski.pl
Park Narodowy Ujście Warty dla tropicieli tajemnic
Jeśli wybrać się tam, to tylko teraz, jesienią, gdy klucze żurawi i gęsi od świtu suną po niebie. Do tego jakie spektakularne są tu wschody słońca! Złote promienie zmieniają mgły w iście baśniowy krajobraz. Choć wstawanie o świcie nie jest naszą mocną stroną, to możliwość zobaczenia tysięcy ptaków jest wystarczającą pokusą, by zdusić w sobie śpiocha i wyruszyć na spotkanie z dziką przyrodą. Naszą bazą jest Słońsk – stolica Rzeczypospolitej Ptasiej – gdzie dostajemy „paszport” i stosowną pieczątkę, bowiem każdy rok ma swego patrona (w tym jest nim zimorodek). Słońsk ma dla nas jeszcze jedną niespodziankę. To właśnie tu przed wiekami znajdował się baliwat zakonu joannitów – administracyjna stolica, której podlegały komandorie m.in. w Łagowie, Rurce, Chwarszczanach i Czaplinku. Wewnątrz kościoła w Słońsku wszędzie widać białe krzyże herbu joannitów. Trwali oni tu aż do końca drugiej wojny światowej. I całkiem niedawno powrócili, by w 2001 roku zorganizować Rittertag, czyli Dzień Rycerski, podczas którego w tutejszym kościele odbyła się uroczysta msza i ceremonia przyjęcia kandydatów do zakonu. Natomiast w Chwarszczanach czeka kaplica templariuszy przypominająca architekturą warowny zamek – warto wziąć z sobą książkę „Pan Samochodzik i templariusze”, by pokazać dziecku, że miejsca z kart powieści istnieją naprawdę. Innym niezwykłym punktem w okolicy jest Park Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji w Witnicy. To wyjątkowe miejsce, położone na trakcie Akwizgran – Berlin – Królewiec – Petersburg. Zaskakują eksponaty (jak drogowskaz z głową Turka), a podział na cztery strefy (kultury drogi, refleksji, słupów milowych cywilizacji i fantazji) zmusza do tłumaczenia dzieciom świata z pozoru oczywistego.
Bo co tak naprawdę wyznaczają kierunki życia, czym jest droga donikąd i skąd na świecie wzięły się rowery? Podpowiedzi są na tabliczkach, ale na wiele pytań trzeba poszukać odpowiedzi w sobie. Wspaniała nauka twórczego myślenia dla całej rodziny! A potem pora na MRU – Międzyrzecki Rejon Umocniony, czyli najdłuższy na świecie podziemny system obrony. Zbudowany przez Niemców gigantycznym kosztem miał stanowić zaporę nie do zdobycia, a tymczasem nie dość, że przez całą drugą wojnę trwał praktycznie bezużyteczny, to jeszcze gdy w końcu dotarł tu front, Rosjanie zdobyli MRU w ciągu kilku dni. Jednak jest ktoś, kto z istnienia 28 km podziemnych tuneli jest bardzo zadowolony: to nietoperze, które przylatują tu z miejsc odległych niekiedy o ponad 200 km. Szacuje się, iż w umocnieniach zimuje ich około 30 tys., dlatego w bunkrach między Kaławą a Międzyrzeczem utworzono rezerwat Nietoperek. Choć jest on niedostępny do zwiedzania, to warto w Kaławie wyruszyć z przewodnikiem podziemną trasą turystyczną, by na własne oczy przekonać się, iż ludzka pomysłowość w architekturze militarnej nie zna granic. Znajdziemy tu dworce kolejowe, koszary na 7 tys. żołnierzy, magazyny amunicji, a nawet elektrownie, jako że miasto ukryte 40 metrów pod ziemią wymagało sprawnego systemu wentylacji i oświetlenia. Ale zaraz… jest przecież w Wielkopolsce miejsce, gdzie można podglądać życie nietoperzy! To Batmanówka, czyli strych szkoły w Kopankach (koło Opalenicy), zamieszkany od wiosny do jesieni przez kolonię nocków dużych. To chyba jedyne takie miejsce w Europie, pozwalające na zobaczenie ich w naturalnym otoczeniu. Siedzimy pod przejrzystą kopułą – czerwone światło lamp im nie przeszkadza, a nam pozwala przekonać się, że to bardzo sympatyczne zwierzątka!
noclegi:
Słońsk: Agroturystyka Z Dala od Zgiełku oferuje noclegi w przedwojennej wodomistrzówce oraz wycieczki do ptasich mieszkańców parku.
Cena za nocleg w 4-osobowym pokoju: ok. 40 zł, www.hoopoe.com.pl
Łagów (54 km od Słońska): Spa Morena, cena za pokój: od 250 zł,
www.spamorena.pl
w sieci: www.pnujsciewarty.gov.pl, www.tps-unitisviribus.org.pl
Anna i Krzysztof Kobusowie – Dziennikarze, fotografowie i pasjonaci rodzinnych podróży. Autorzy licznych książek, m.in. serii „Mali podróżnicy w wielkim świecie” oraz „Podróżuj z dzieckiem! Poradnik praktyczny”, w których dzielą się swoimi doświadczeniami (G+J Książki). Prowadzą portal www.malypodroznik.pl