Codziennie przekazuje milionom Polaków informacje o pogodzie… nie tylko dla bogaczy. Największym bogactwem jest dla niej edukacja, dlatego rozpoczęła budowę szkoły. W Ghanie, skąd pochodzą jej przodkowie. Szczerze o macierzyństwie, facetach i tolerancji opowiada Omenaa Mensah.
Magdalena Łyczko: Jak godzisz wszystkie obowiązki?
Omenaa Mensah: Pytasz o pracę w telewizji, firmę meblarską, program o designie, własną fundację, studia doktoranckie i dom? Jestem po zarządzaniu, więc jakoś sobie radzę. Jestem bardzo zorganizowana, ale z drugiej strony Vanessa ma już 12 lat i wie, że musi mi pomagać i być samodzielna.Wczoraj złamała prawą rękę. Biegałyśmy od lekarza do lekarza, mamusia opiekowała się córeczką, w domu podawała wszystko do jedzenia… Ona doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że sponsora finansowego naszego szczęścia nie ma. Wie, że mama lubi zarabiać pieniądze. Zawsze są oczywiście jakieś koszty takiego życia. Pytanie, na ile się godzimy, żeby one decydowały o charakterze i obrazie naszego życia, a na ile nie…
Po co więc dodatkowy obowiązek – fundacja?
Po pierwsze, to daje bardzo dużo energii. Po drugie, po 11 latach pracy w TVN-ie czas najwyższy zrobić coś dla innych. Po trzecie, kocham Afrykę.
Wychowałaś się w Poznaniu. Czy tata opowiadał o odległym kraju, z którego pochodzi?
Tak. I zawsze był dumny ze swojego pochodzenia, pewnie stąd moje imię Omenaa. W języku Aszanti, plemienia, z którego wywodzi się mój tata, znaczy ono „siła i złoto”.
Wróciłaś do korzeni. Pierwszy raz w życiu odwiedziłaś Ghanę, miejsce, z którego pochodzi Twój ojciec.
Historia jest cudowna, jej konsekwencją jest fundacja, którą otworzyłam i w której intensywnie działam. Właściwie poświęcam jej pięćdziesiąt procent swojego czasu. Obecnie przygotowujemy się do budowy szkoły w Ghanie. Uważam, że większość polskich fundacji bazuje na negatywnych skojarzeniach i litości. W mojej jest zakaz wrzucania na stronę zdjęć dzieci płaczących, bez rączek albo głodnych, ze spuchniętymi brzuchami. Moją filozofią jest inwestowanie w przyszłość tych dzieci, dawanie im samodzielności, a samodzielność, niezależność możemy mieć wtedy, gdy jesteśmy dobrze wykształceni. Andrew Carnegie, dziewiętnastowieczny bogacz, negował dobroczynność, a inwestował w edukację – to jest strategiczny element moich działań. Nie mogę zapomnieć o projektach związanych z tolerancją, bo w Polsce jest z tym duży problem, a także o współpracy międzynarodowej między Afryką a Polską. Nie bez przyczyny Chińczycy siedzą tam od wielu lat i inwestują ogromne pieniądze, sięgające miliarda dolarów rocznie. Z tamtym regionem łączę biznes i potrzebę filantropii.
W Afryce byłaś z Vanessą?
Jasne, niebawem obie tam wrócimy. Chcę pokazać Vanessie, gdzie buduję szkołę. Poza tym uczę ją empatii, bo jednak jest wychowana w innej kulturze. W Afryce dzieci pięknie cieszą się z małych rzeczy, w przeciwieństwie do dzieci europejskich.