Powiedziałaś kiedyś, że kobiety rodzą dzieci dla siebie…
Tak. Nie mam problemu z tym, żeby mieć dziecko dla siebie, i nie potrzebuję do tego towarzystwa, naprawdę. Mężczyzna jest mi potrzebny – na tym etapie życia – do tego, żeby mi je umilał, ale jeśli nie nadaje się na tatę, to po co go męczyć? Jeśli to będzie wspaniały mężczyzna, z którym się zgram i on też będzie pragnął dziecka, to super. Jeśli go nie spotkam… W ogóle nie mam z tym problemu. Uważam, że kobiety rodzą dzieci dla siebie, bo faceci są, później ich nie ma, znowu są, a dzieci są zawsze, i to dla nas.
Bardzo późno dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży…
Tak. Wina była w tym, że teoretycznie nie mogłam mieć dzieci – tak powiedział lekarz. Nie planowałam cudownego przyjścia Vanessy na świat, ale dobrze się stało. Gdyby nie ona, wyjechałabym za granicę. Miałam już podpisany półroczny kontrakt w Londynie. Z tej okazji wzięłam nawet urlop dziekański, ale okazało się, że nigdzie nie lecę, bo jestem w ciąży. Zaraz potem dostałam pracę w telewizji.
Za to wszystko powinnam podziękować córeczce. Gdyby nie ona, dziś mieszkałabym nad Tamizą. A tak…
Który z etapów macierzyństwa był/jest najtrudniejszy?
Zadaj mi to pytanie za 20 lat. Mamą jest się przez całe życie, nawet jak dziecko jest dorosłe. Poza tym każdy etap jest inny. Zgadzam się z tym, że małe dzieci to mały problem, duże dzieci to duży problem. Teraz na przykład jest mi trudniej zostawić Vanessę na dłużej, niż gdy była niemowlakiem. Pamiętam, że zaraz po porodzie wzięłam się do roboty. Nie miałam czasu na użalanie się nad sobą – ludzie mają gorzej na świecie – nawet żadna depresja mnie nie dopadła. Jedyne, co pamiętam, to że wszystko mnie bolało i trzeba było wezwać do pomocy mamę.
Jak szybko wróciłaś do formy sprzed ciąży?
Po 14 dniach.
Szczęściara.
Nie, przesadziłam. W trzecim tygodniu byłam na castingu do pokazu bielizny i go wygrałam. Wiesz, dlaczego tak szybko? Bo przez całe życie coś trenowałam. Wiadomo, że mięśnie mają pamięć, zwłaszcza mięśnie brzucha. Całą ciążę smarowałam brzuch kremami przeciw rozstępom i do czwartego miesiąca robiłam brzuszki. Nie planowałam, że będę siedzieć w domu z dzieckiem. To był maj, więc zaraz po wakacjach, kiedy Vanessa miała kilka miesięcy, wróciłam na uczelnię.
Czy Vanessa ma równie dobry kontakt z Tobą jak Ty ze swoją mamą? Widzisz jakieś podobieństwo?
Ja byłam mniej kłótliwa. Nie pamiętam, żebym kłóciła się z mamą, zawsze byłyśmy przyjaciółkami. Zresztą do dziś nimi jesteśmy. Z Vanessą jest w zasadzie podobnie. Rozmawiamy o wielu „dorosłych” sprawach, ale jak tylko czasami za bardzo popuszczę lejce i za bardzo staje się moją przyjaciółką, a nie córką, to zaraz „wchodzi mi na głowę”. Niestety, Vanessa jest silną osobowością i muszę mocno podkreślać: ja jestem mamą, ty jesteś dzieckiem, ma być tak i tak… Jeśli granica lekko się zaciera, od razu jest walka o terytorium.
Czy przerabiasz już etap pożyczania rzeczy na wieczne nieoddanie?
Tak. Na szczęście mam dużo eleganckich ubrań, więc nie wszystkie jej pasują. Ale T-shirty pożycza z przyjemnością. Teraz potrafi nawet zadzwonić w tej sprawie i zapytać, kiedyś tego nie robiła. Macierzyństwo jest jak tworzenie firmy, biznesu, projektu – to codzienna ciężka praca. Rozmawiam z nią na każdy temat, w wielu kwestiach jest mądrzejsza niż niejeden dorosły. Ostatnio rozmawiałyśmy na temat stopni naukowych, ja się doktoryzuję. „Ale mamo! – usłyszałam. – Jak to: doktor ekonomii?”. Słuchała i sama doszła do wniosku, że jak będzie chirurgiem, to będzie musiała mieć tego doktora… Wspaniale, ale dłuuuga droga jeszcze przed tobą, pomyślałam. Najważniejsze, żeby robiła coś, co będzie kochała, ale też co da jej satysfakcję i wymierne korzyści, ponieważ dzięki nim możemy realizować marzenia. I to jest to, co ja właśnie teraz robię. Dzięki pracy, którą lubię, która mi daje komfort, swobodę, mogę realizować swoje marzenia i jeszcze pomagać innym. Tłumaczę Vanessie, kiedy rozmawiamy na przykład o pieniądzach: taki zawód da ci tyle i tyle, ale gdybyś była mistrzem, to możesz zarobić tyle i tyle. Rodzice myślą o jakichś górnolotnych zawodach – dajmy na to: skrzypaczka. OK, ale co się stanie, jeśli nie będzie miała talentu? Jak nie będzie miała w życiu szczęścia?