Jedne są samodzielne i grzeczne. Drugie – rozpaskudzone. W czym tkwi sekret dobrego wychowania, zdradza Pamela Druckerman – amerykańska dziennikarka, która zamieszkała we Francji i opisała swoje doświadczenia w bestsellerowej powieści.
Gaga: Jaka jest najważniejsza rzecz, którą francuscy rodzice chcą przekazać swoim dzieciom?
Pamela Druckerman: Myślę, że ta najważniejsza rzecz jest taka sama zarówno w USA, jak i we Francji, i brzmi: „kocham cię!”.
Gaga: Skoro wszystkim zależy na tym samym, to skąd się biorą różnice w wychowaniu?
PD: To, że każdy stara się powiedzieć dziecku, że je kocha, nie oznacza, że robimy to w ten sam sposób! W zależności od kultury i kraju bazujemy na innych wartościach i stosujemy zupełnie inne metody.
Gaga: W swojej książce opisujesz pewien paradoks – amerykańscy rodzice nie oddają dzieci do żłobków ani przedszkoli, tylko poświęcają im czas w domu, a jednak wyrastają one na rozbestwionych małych tyranów. Tymczasem Francuzi nie przykładają się tak do „wysiadywania” swoich pociech, a skutek jest taki, że są one naprawdę grzeczne i dobrze wychowane. Co takiego rodzice robią z nimi w czasie wolnym?
PD: Mnóstwo czasu poświęcają wspólnemu jedzeniu – to podstawowa, najważniejsza rodzinna aktywność we Francji. Po południu czy w weekendy zbierają się przy stole i jedzą razem duży posiłek. Wielki obiad, na który w sobotę czy niedzielę zapraszani są często przyjaciele, to stały rytuał. We Francji obiad trwa o wiele dłużej niż w Stanach Zjednoczonych, potrafi zajmować sporą część dnia. Na wakacjach wychodzi się do restauracji. A tak poza tym, to nie widzę większych różnic. Francuscy rodzice nie robią ze swoimi dziećmi żadnych niezwykłych rzeczy, raczej zachowują się tak samo jak wszędzie – bawią się z dzieciakami, czytają im, czasem nawet gazetę.
Gaga: To znaczy, że spędzają swój wolny czas z dziećmi w podobny sposób jak Amerykanie?
PD: Nie do końca. Tak jak pisałam w książce, we Francji uważa się za niezwykle ważne, by dzieci nauczyły się same bawić i aby zajmowały się sobą, a nie oczekiwały ciągłej uwagi ze strony swoich rodziców. Zachęca się je do samodzielności. Zaobserwowałam też, że w porównaniu z amerykańskimi trochę częściej wychodzą z domu. Mają w tym zdecydowanie większą swobodę.
Gaga: Amerykańskie dzieciaki, które opisałaś, uważają się za władców świata i zachowują się nieznośnie. Czy tak jest w całych Stanach?
PD: To trend obowiązujący w klasie średniej, bez względu na to, czy ktoś mieszka w Nowym Jorku czy w Los Angeles. W całej Ameryce jest podobnie. Jak wynika z badań, około dziesięciu lat temu rodzice zaczęli wprowadzać opiekuńczy model wychowania, w którym życie kręci się wokół dzieci. Nie ma co ukrywać – to one są dziś najważniejsze.
Gaga: A kto rządzi we francuskiej rodzinie?
PD: Rodzice, oczywiście! We Francji to oczywiste. Istnieje bardzo silne powszechne przekonanie, dotyczące podstawowych spraw: tego, jak się dzieci karmi, usypia, chwali, karci, jak się powinny witać i zachowywać przy dorosłych. To taki rodzaj niepisanego ogólnego porozumienia.
Gaga: Wiele miejsca poświęciłaś różnicom związanym z karmieniem piersią. Gdybym w Nowym Jorku zaczęła karmić niemowlę w parku czy w centrum handlowym…
PD:… Raczej w parku niż w centrum handlowym. Oczywiście, trzeba się jakoś zasłonić, zadbać o intymność, tego się nie robi całkiem na widoku, ale też nie spotkałam się nigdy… Teraz, jak staram się sobie przypomnieć, to nigdy nie czułam się zakłopotana, karmiąc publicznie w USA.
Gaga: A we Francji?
PD: Myślę, że powoli staje się to akceptowane. Kobiety są poddane coraz większej presji, by karmić piersią. Może nawet czują się niekiedy odrobinę winne, jeśli tego nie robią. Ale wciąż to nie jest coś, co się bardzo często widzi. Pamiętam taki moment, jakieś sześć lat temu, kiedy moja córka miała mniej niż rok i chciałam nakarmić ją piersią w żłobku, gdy do niej przyszłam. Siadłam na krześle w holu, odsłoniłam pierś i cóż… nawet wychowawczynie przedszkolne uznały, że to jest bardzo dziwaczne. Nie czułam się komfortowo. Ale może coś się zmieniło, w końcu to było sześć lat temu!
Gaga: Piszesz, że mali Francuzi zachowują się w miejscach publicznych dojrzale i spokojnie. W ogóle, pomyślałam, że są podejrzanie grzeczni… Byłoby mi chyba trochę szkoda, gdyby moje dzieci nie przychodziły do mnie w niedzielne poranki do łóżka pobałaganić trochę, poprzytulać się, pohałasować…
PD: Jasne, a o której godzinie? O ósmej czy o szóstej rano?
Gaga: Moje zgłaszają się około dziewiątej…
PD: Szczęściara! Moje budzą się, jak jest ciemno za oknem.
Gaga: Co cię najbardziej zdziwiło we Francji?
PD: Rehabilitacja krocza. Po porodzie trzeba przywrócić formę drogom rodnym i we Francji powszechnie stosuje się w tym celu zabiegi fizjoterapeutyczne. Po porodzie wybierasz się do specjalisty i ćwiczysz razem z nim za pomocą urządzeń, które przypominają magiczną różdżkę. Wszystko po to, żebyś znów była „tam” jak nowa! To powszechna praktyka, zalecana przez lekarzy i refundowana z ubezpieczeń społecznych. Ogromną wagę przykłada się tam do tego, żeby po urodzeniu dziecka kobieta mogła znów czerpać przyjemność z życia seksualnego.
Gaga: To znaczy, że francuskie matki są bardziej zadowolone niż amerykańskie?
PD: Zdecydowanie tak!
——————————————-
Pamela Druckerman, amerykańska dziennikarka i pisarka, mama trójki dzieci. Jej powieść „W Paryżu dzieci nie grymaszą” była w 2012 roku na liście bestsellerów „New York Timesa”.
Polecamy w tym temacie – http://www.egaga.pl/co-robia-francuskie-matki-ze-ich-dzieci-nie-grymasza/