„Język jest dla małego dziecka wyłącznie tym, czym powinien być: coraz sprawniejszym i coraz skuteczniejszym narzędziem komunikacji” – mówi Magdalena Bedyńska, pedagog, wykwalifikowany metodyk nauczania języka francuskiego i dyrektorka Dwujęzycznej Szkoły Podstawowej PWN, która realizuje autorski program „Trampolina do przyszłości”, zapewniający wychowankom systematyczny, wszechstronny rozwój, dzięki czemu odkrywają swój potencjał i potrafią go w pełni wykorzystać.
Magazyn eGaga.pl: Rodzice stają co roku przed trudnym wyborem szkoły dla swojej pociechy. O ile licealista wie, która szkoła mu odpowiada, o tyle siedmiolatek musi „zdać się” w tym przypadku na wybór rodziców. Na co dzisiaj rodzice powinni zwracać uwagę, wybierając szkołę podstawową i co stawiać sobie za priorytet?
Magdalena Bedyńska: Wybierając szkołę podstawową rodzice przede wszystkim chcieliby, aby ich dziecko było bezpieczne, by lubiło swoją szkołę i dobrze się w niej czuło. Zwracają również dużą uwagę na ofertę zajęć dodatkowych i dobrą organizację czasu poza obowiązkowymi zajęciami edukacyjnymi. Dopiero przy wyborze gimnazjum najważniejsza dla nich jest gwarancja dobrego poziomu i pewność, że szkoła przygotuje dziecko do startu do najlepszych liceów. Wchodząca w życie reforma edukacji wiele zmieni w priorytetach rodziców. Ośmioletnia szkoła podstawowa będzie musiała przede wszystkim dobrze przygotować dziecko do egzaminu po ósmej klasie, do certyfikatów językowych, konkursów i wszystkiego, co ułatwi mu dostanie się do wybranego liceum. Liczyć się będzie poziom edukacji i doświadczona w pracy (na poziomie dawnych gimnazjów) kadra pedagogiczna. Rodzice będą też coraz częściej brali pod uwagę rankingi szkół podstawowych. Czy to dobrze? Wolałabym raczej, by szukali szkoły, która motywuje dzieci do rozwoju, uczy myśleć, a nie tylko odtwórczo „zaliczać na oceny” kolejne partie materiału. Wolałabym, by wybierali szkoły, które zachęcają uczniów do podejmowania inicjatyw, uczą kreatywności i realizowania projektów we współpracy z innymi.
Niektórzy rodzice już od najmłodszych lat starają się w taki sposób zaplanować dzień swojej pociechy, aby był w nim czas na dodatkowe zajęcia: grę na instrumencie, sport lub naukę języków. Czy nauka języka od najmłodszych lat może wpłynąć na rozwój dziecka?
Małe dziecko w naturalny sposób uczy się nowych słów nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że „należą” do innych języków. Nie dziwi się, gdy różnojęzyczni rodzice zwracają się do niego w dwóch językach. W naturalny sposób zaczyna z nimi komunikować, używając również słów, które sobie przyswoiło z tych języków. W dziecku nie ma lęku, że powie coś źle, że popełni błąd językowy, że nie będzie znało jakiegoś słowa. A tak właśnie tworzy się blokada językowa typowa dla osoby, która mówi już dobrze i z bogatym słownictwem w jednym języku. Można powiedzieć, że dziecko nie zna jeszcze dobrze żadnego języka, ma mały zasób słów, nie ma świadomości popełnianych błędów i nie przejmuje się nimi. Otoczenie przyjmuje zresztą jego „błędy” językowe z czułością i zrozumieniem – dziecko nie jest narażone na krytykę czy złą ocenę, jak to ma niestety często miejsce na dalszych etapach. Język jest dla małego dziecka wyłącznie tym, czym powinien być: coraz sprawniejszym i coraz skuteczniejszym narzędziem komunikacji. Między 2. a 4. rokiem życia przyswaja się też najlepiej dobry akcent i wymowę. Można więc śmiało powiedzieć, że prawidłowe uczenie małego dziecka języka obcego wpływa bardzo korzystnie na jego ogólny rozwój i na łatwość, z jaką będzie przyswajało języki obce w późniejszym wieku.
„Zanurzenie językowe” to metoda, która będzie stosowana w Dwujęzycznej Szkole Podstawowej PWN. Na czym ona polega i czy rzeczywiście bardzo różni się od klasycznego szkolnego nauczania języka?
„Zanurzenie językowe” to nic innego, jak nauka języka obcego w podobny sposób, w jaki każdy człowiek uczy się języka ojczystego w dzieciństwie, otoczony życzliwymi ludźmi, którzy wiele razy powtarzają jedno pytanie czy słowo, cieszą się z reakcji wskazującej na zrozumienie i pomagają. To również sytuacja kogoś, kto znajduje się bez „tłumacza” w obcym kraju. Próbując więc uczyć języka obcego poprzez „zanurzenie językowe”, nie zaczynamy od odmiany czasownika „być” przez wszystkie osoby, ani od nauki słówek oznaczających 20 kolorów, czy części ciała… Nie tłumaczymy wszystkiego na język polski, bo niemowlę nie ma żadnego „tłumacza”, a po dwóch latach dużo rozumie i potrafi porozmawiać na proste tematy. Małe dzieci, na poziomie przedszkola, czy wczesnych lat szkoły podstawowej, są w stanie uczyć się języka obcego w podobny sposób, przyswajając sobie słowa. A można to zrobić jeszcze lepiej, zadając i reagując na konkretne proste pytania, bez potrzeby tłumaczenia na język ojczysty, czy poznawania reguł gramatycznych. Wystarczy, że niektóre osoby, z którymi przebywają w szkole, mówią do nich wyłącznie w języku obcym. Jest to oczywiście trudniejsze w warunkach szkoły, gdzie wszystkie dzieci porozumiewają się po polsku, ale taki sposób uczenia języka jest możliwy i co więcej, daje lepsze rezultaty.
Czy sama szkoła i nauczanie dwujęzyczne wystarczą, aby dziecko stało się dwujęzyczne i doskonale poznało obcą mowę, jeśli rodzice nie znają języka obcego?
Odpowiedzmy sobie najpierw na pytanie: co to znaczy „stać się dwujęzycznym”? Jeżeli oznacza to swobodne rozumienie i komunikowanie w języku obcym, dawanie sobie rady w sytuacjach kontaktu z cudzoziemcami w Polsce, czy za granicą, to odpowiedź brzmi: tak. Jeżeli bycie dwujęzycznym oznacza np. pisanie rozprawek z różnych dziedzin nauki, to odpowiedź brzmiałaby pewnie: niekoniecznie. Ale i te umiejętności młody człowiek zdobędzie, gdy będzie miał taką potrzebę i sprzyjające ku temu okoliczności, pod warunkiem jednak, że zdobędzie najpierw kompetencje rozumienia i porozumiewania się w języku obcym. Tak jak dziecko uczy się języka ojczystego powoli, stopniowo wzbogacając słownictwo i umiejętność czytania i pisania, tak samo powoli i stopniowo zdobywamy podobne kompetencje w języku obcym. Ważne jest przede wszystkim, by małego dziecka nie zniechęcić do nauki języka obcego. Dziecko demotywuje się, gdy nie rozumie po co ma się uczyć obcych słówek i trudnych koniugacji. Przecież świetnie porozumiewa się z otoczeniem po polsku! Im bardziej widzi potrzebę, a w późniejszym wieku przydatność znajomości języka obcego, im bardziej od początku traktuje język obcy jako narzędzie umożliwiające komunikowanie z wieloma ludźmi, a nie kolejny przedmiot „do zaliczenia” w szkole, tym lepiej idzie mu nauka. Jeżeli we wczesnych latach poprzez „zanurzenie” będzie używało języka do komunikacji językowej, nie wytworzy bariery, która tak wielu dorosłym, na pytanie czy znają język angielski, każe odpowiadać: „Tak, uczyłem się przez 10 lat, ale znam biernie, boję się mówić…”.
W jaki sposób rodzice będą brać udział w edukacji dzieci w Dwujęzycznej Szkole Podstawowej PWN? Czy ich rola w procesie nauczania będzie szczególnie ważna?
To rodzice wychowują dziecko i podejmują decyzje dotyczące jego edukacji. Ich wybór szkoły i powierzenie małego dziecka na wiele godzin dziennie pod opiekę obcych ludzi, jakimi są przecież nauczyciele i pracownicy szkoły, musi wiązać się z zaufaniem szkole, przekonaniem o dobrej woli, uczciwości i wysokich kompetencjach osób, którym powierzają swój największy skarb. Rozwiązywanie problemów szkolnych dziecka, zarówno tych wychowawczych, jak również edukacyjnych, rozpoczyna się w momencie wspólnego „postawienia” problemu i dobrej współpracy szkoły oraz domu. Nie wyobrażam sobie braku współpracy szkoły z rodzicami. Jednak musi to być mądra współpraca, współpraca, która nie polega ani na przerzuceniu całej odpowiedzialności za wychowanie i za edukację dziecka na szkołę, ani na postawie roszczeniowej, czy manifestowaniu przez rodziców (a zwłaszcza w obecności dziecka) braku zaufania do nauczycieli i do szkoły. Mądra współpraca, to wzajemne budowanie autorytetu, to spójne działania, których jedynym celem jest dobro i rozwój dziecka.
Dziękujemy za rozmowę.