K.W. – A co według ciebie trzeba by robić?
J.W. – Marzy mi się na przykład wesoły pochód z podrzucaniem wybranej osoby jako króla. To wbrew pozorom nie jest wcale absurdalne, bo jeśli mamy szopki bożonarodzeniowe, to można by wykształcić i taką wesołą tradycję patriotyczną. Wydaje mi się to w każdym razie lepsze niż przebieranie się młodzieży w stroje zomowców na 13 grudnia i rytualne doroczne pałowanie, które ma nam pokazywać, jak bardzośmy cierpieli od złego wroga. Jako Polacy mamy obowiązek wyboru tradycji i stwarzanie nowych rytuałów. To da się zrobić, tak samo jak nagle zbudowaliśmy Gdynię, albo zaczęliśmy świętować 11 listopada!
K.W. – A coś bardziej praktycznego, na co dzień?
J.W. – Pozostaje trzecia kwestia: warto uświadamiać dzieciakom istnienie mechanizmów, które stwarzają społeczeństwo. Oglądać razem informacyjne programy i chodzić z dzieckiem na wybory. Wyjaśniać na przykład zasady ekonomiczne, dzięki którym powstają w Polsce miejsca pracy i mama z tatą mają zatrudnienie. Mechanizmy, dzięki którym możemy sobie pozwolić na restaurowanie zabytków i leczenie w szpitalu, albo możemy pozostawiać zyski bankowe w naszym kraju. Jeśli nie mamy świadomości ekonomicznego wyboru i nie przekazujemy jej dzieciom, to można powiedzieć, że pozwalamy innym na swobodne zabieranie z Polski śmietanki, zadowalając się fusami z kawy. Brak wiedzy o tym, co się dzieje w kraju i brak świadomości konsekwencji wyboru przy kasie w sklepie jest bardzo niepatriotyczny.
K.W. – Ta wersja patriotyzmu wydaje się o wiele bardziej pracochłonna i wymagająca niż dawna, romantyczna.
J.W. – Tak, umieranie nie wymaga systematycznego wysiłku. A już podawanie cegieł, nie mniej patriotyczne – takiego wysiłku wymaga. Jak również poświęcenia i potu. Może więc trzeba by przystanąć z dziećmi przed niektórymi budynkami i zapytać, kim byli ich budowniczowie? Barcelona chlubi się swoim Gaudim. A w Warszawie na Placu Bankowym Słowacki jest lepiej wyeksponowany od Starzyńskiego. Może patriotyczne byłoby stworzenie warunków do tego, żeby taki polski Gaudi chciał i mógł u nas budować? Jeśli nie, będziemy mieli w Polsce rzeczy tylko na licencji.
K.W. – Czyli według ciebie patriotyzm ma przyszłość?
J.W. – Jak najbardziej. Patriotyzm nakierowany tylko na przeszłość jest martwy. Jeśli coś mamy robić patriotycznie dla dzieci, to po to, żeby były dumne z nas i z siebie. Można uczyć dzieci, że patriotyzm polega na pracowitości, tworzeniu, trosce o innych, na uczciwości. Nauką patriotyzmu może być np. wspieranie dziecka, by uczestniczyło w szkolnych wyborach, albo angażowało się w różne akcje społeczne. Patriotyczne może być sprzątanie lasu albo sadzenie drzew, żeby zobaczyć, że możemy zrobić puszczę lub zachować ją w dobrym stanie. Taki patriotyzm daje poczucie sprawczości i niesie ze sobą przekaz, że mam wpływ na rzeczywistość. Daje poczucie, że Ja w przyszłości mogę zmienić coś, co mi się nie podoba, aby moje miejsce było lepsze. Bez tego rodzaju patriotyzmu pozostaje poczucie, że decydują za nas jacyś inni i rodzi się wrogość.
K.W. – Ok, z tą wersją patriotyzmu chyba mogę się jakoś pogodzić. W wydawanych ostatnio książkach dla dzieci o patriotyzmie też zauważam ten trend i jest to kojące.
J.W. – Czytasz moim dzieciom książki o patriotyzmie?
K.W. – Nie. Ale dziękuję ci za rozmowę, Jacku.