Ożenił się grubo po trzydziestce. Kilka lat później został ojcem dwóch córeczek, a sukces przyszedł dopiero po latach pracy. „Najlepszy okres w moim życiu właśnie trwa”, zapewnia Piotr Rubik, trener jednej z drużyn w programie Mali Giganci.
Dużo Pan osiągnął jako artysta. Odniósł wiele sukcesów zawodowych, a mimo to nie robi Pan na mnie wrażenia osoby, której uderzyła do głowy woda sodowa.
Sam często się nad tym zastanawiam. Myślę, że to bierze się z tego, że duży sukces przyszedł do mnie bardzo późno. Budowałem go latami. Pojawił się dopiero po piętnastu, dwudziestu latach w zawodzie. Wszystko, co mam w tej chwili, zawdzięczam ciężkiej pracy i talentowi, z którym człowiek po prostu się rodzi.
To już zabrzmiało mniej skromnie.
Że mówię o sobie jako o człowieku utalentowanym? Z talentem jest ważniejszy problem: to dar, który można albo rozwijać, albo zmarnować. I wtedy jest dramat. Ja ćwiczyłem grę na instrumentach od piątego roku życia. Nie miałem normalnego dzieciństwa, rówieśników z podwórka. Harowałem na swój sukces od najmłodszych lat. Do tego klimat szkół muzycznych, gdzie jest rywalizacja, stres, ogromna presja, zawiść. I dziecko, które musi się w tym wszystkim odnaleźć. Po co? Aby iść do przodu. Rozwijać talent. Nie zmarnować daru. To ogromne życiowe wyzwanie i również ryzyko. Nie wszystkim się udaje. Mnie się powiodło i nie żałuję ani jednej godziny ćwiczeń za młodu, bo teraz jestem w miejscu, które mnie absolutnie satysfakcjonuje. Tylko dlatego umawia się pani ze mną na wywiad.
Bo jest Pan celebrytą?
Z całego serca staram się nim nie być. Zapracowałem na bycie zawodowcem. Poznałem show-biznes od podszewki. Wiem też, że nie warto zadzierać nosa. Pomimo świecznika, na którym mnie umieszczono, nie traktuję ludzi z góry. Zdaję sobie sprawę z tego, że gdy zdarzy się polecieć w dół, mogę spotkać ludzi z dołu właśnie, którzy teraz wspinają się na szczyt. Dlatego nie palę za sobą mostów. Staram się również nie uprawiać tzw. gwiazdorstwa. Ono jest złudzeniem. Sodówka nie uderzyła mi do głowy, ponieważ doświadczyłem zarówno sukcesów, jak i porażek. Wiem, jak bolą. A na brawa czekałem długo.