Jesteście ze sobą już 10 lat. Macie dwoje małych dzieci. Proszę nie koloryzować, że jest tylko miód i malina. Jak radzicie sobie z kryzysami?
Nie mieliśmy ich. Przynajmniej takich, które postawiłyby nasz związek i życie naszej rodziny na głowie. Uważam, że dziewczyny, aby tworzyć szczęśliwe dla siebie związki, powinny wiązać się ze starszymi od siebie facetami. Przynajmniej o dziesięć lat. Dysproporcje w rozwoju emocjonalnym dziewcząt i chłopców widać już u dzieci. Nawet teraz, na planie „Małych gigantów”, obserwuję, jak inaczej przeżywają wszystko dziewczynki, a inaczej chłopcy.
To znaczy?
Dziewczynki bardziej się przejmują. Wkładają w występ więcej serca, własnej wrażliwości. Wylewają dusze. Chłopcy są nastawieni na cel. Chcą dobrze wypaść. Kręci ich rywalizacja.
Myśli Pan, że plan „Małych gigantów” to dobre środowisko dla dzieci? Tam występują również kilkulatki! Sam Pan przyznał, że już w szkole muzycznej panuje trudne do zniesienia dla dziecka środowisko stresu i presji, a co dopiero w telewizyjnym show?!
Ale te dzieci tak wybrały. Chcą tego. Czy ten program by był, czy by go nie było, dziecko, które chce osiągnąć sukces, zaprezentować światu swój talent i usłyszeć brawa, musi się o te rafy poobijać. One go mają zahartować, wzmocnić, spowodować, że będzie pracowało nad swoim charakterem po to właśnie, aby w dorosłym życiu nie zwariować, gdy przyjdą uznanie i pieniądze.
Czy małe dziecko może podejmować tak ważkie decyzje co do swojej osoby? Jest w stanie świadomie wybrać w tym wieku?
Musi. Ja wybrałem, a miałem pięć, może sześć lat. Dziecko oczywiście nie do końca zdaje sobie sprawę ze wszystkich konsekwencji, ale szybko je poznaje. Im szybciej, tym dla niego lepiej. Uczy się pokory. Dlatego nie ma sensu użalać się nad dziećmi w programie, ponieważ taki jest ich wybór. Muszą przejść pewną drogę, aby spełnić marzenia. A to jest droga przez ciernie. Absolutnie nie uważam, aby takie programy były krzywdzące dla dzieci. Ja nawet im zazdroszczę, że w tak młodym wieku, na tak wczesnym etapie mogą pokazać się w telewizji przed potężną publicznością. Już sam fakt, że dostały się do programu, jest ogromnym sukcesem. Ja, będąc w ich wieku, mogłem zagrać to, czego się nauczyłem, przed kolegami w obdrapanej szatni… Inna sprawa to rodzice. Jest różnica pomiędzy wyborem dziecka a presją opiekuna. Jeśli to rodzic wymaga, wręcz żąda, katastrofa wisi w powietrzu. Na pewno nie wolno do niczego zmuszać. Jeśli dziecko nie chce, to nie chce. Kropka. Na szczęście na planie „Małych gigantów” takich rodziców nie ma. Są za to radosne, pełne pasji i niezwykle utalentowane dzieci. Praca z nimi to czysta przyjemność.