I o tym, że w łazience naszego wynajmowanego mieszkania miał swój dywanik, na którym siedział, kiedy się kąpałam. Panicznie bał się zostawać sam, a w nocy musiałam trzymać go za rękę. Wszystko to wiedziałeś. Wślizgnąłeś się w nasze życie ukradkiem. O, nie zaprzeczaj, nie będę cię teraz usprawiedliwiać, choć dużo ci zawdzięczam. Wiem, niczego nie obiecywałeś, nie bardzo mam więc z czego cię rozliczać. Nie było żadnego „na zawsze”, „cokolwiek się stanie”, „kocham go jak syna”. Nawet tego nie oczekiwałam. Chociaż gdy cię poznałam, od razu wiedziałam, że syn to twoje niespełnione marzenie. Nie musiałeś za wiele o tym mówić. Najpierw wpadałeś na kawę, potem na kolację. Szybko zaczęliśmy razem wyjeżdżać. Poznałeś nas ze swoją rodziną, pokazałeś dom na wsi. Setki zdjęć. To ty spędzałeś czas z Michałem. Uczyłeś go jeździć konno, czyścić w stajni, chodziliście na ryby. „Mamo, zobacz, jakiego złowiłem szczupaka”, krzyczał mój syn, gdy ja z twoją mamą piłam wino na tarasie. Rąbaliście drewno, robiliście zdjęcia bocianom i ptakom. Przecież to Michał powiedział: „Chciałbym, żeby Marcin zamieszkał z nami. Jest lepszy dla mnie niż tata”.
Może nadal byłoby dobrze, gdyby nie Antoś. Snulibyśmy dalej swoją życiową opowieść, opartą na iluzji. Ty oszukiwany, ja oszukiwana. Ależ ta nasza trójkowa sielanka niewiele miała wspólnego z prawdą. Ty i Michał. Złudzenie bliskości, przyjaźni, więzi. I potem ten test ciążowy. Zrobiony po południu, między odebraniem Michała z zerówki a obiadem. Tak przypadkiem, bardziej intuicyjnie niż racjonalnie. Wyszły dwie kreski, pomyślałam, że to na pewno pomyłka. Test wylądował w koszu. Następnego dnia zrobiłam kolejny. Wieczorem zastałeś mnie na kanapie. Powtarzałam w kółko: „Nie, nie, nie, nie jestem gotowa”. Potem był nawet lekarz, który miał tę ciążę usunąć, tylko poprosił, żebym spojrzała w monitor, bo tu tak serce bije i naprawdę ładnie to widać. Gdy zerknęłam na ekran, wiedziałam, że nie zdecyduję się na aborcję. Ciekawe, jak to jedna minuta może zdecydować o życiu. Kolejne miesiące były najszczęśliwszymi w moim życiu – miałam obok siebie dwóch najważniejszych mężczyzn, a trzeciego w brzuchu. Pamiętasz, jak Michał się cieszył, że będzie miał rodzeństwo? Oglądał zdjęcia z USG i mówił, że ta fasolka to chyba stworek z Hot Wheelsów. Nie musiał się bać, że przestaniemy go kochać, bo obiecałam mu, że to będzie nowy członek rodziny, a Michał będzie dla niego wzorem i autorytetem. Obiecałam też, że na pewno sobie poradzimy i że będzie wspaniale. Nie spełniłam tych obietnic, prawda?
Gdy Antoś się urodził, ty kompletnie oszalałeś. Michał stał się dla ciebie balastem, niepotrzebnym elementem. Skończyły się rozmowy, zaczęło musztrowanie: „Nie dotykaj go, gdy przychodzisz z dworu. Najpierw umyj ręce”, „Czyś ty oszalał? Co to za zabawka?! Myśl wreszcie!”. Wszystko, co robił Michał, było złe. Gdy mówiłam: „Uspokój się, to tylko dziecko”, słyszałam: „Rozpieszczasz go, dlatego jest taki miękki i nieuważny”. Zajęta nową rolą bagatelizowałam drobiazgi, aż w końcu urosły do niepokojących rozmiarów. Po waszej więzi nie został ślad. Michał jeszcze czasem próbował się przytulić, walczył o twoją uwagę. Ty niemal się od tego wzdrygałeś, mówiłeś, że czas, który poświęcasz Michałowi „jest ukradziony” Antkowi. W końcu zabroniłeś Michałowi zbliżać się do Antka. „Nie godzę się na to, są braćmi” – mówiłam. I zostawiałam małego w pokoju. Pamiętasz taką scenę? Antek upadł, ty wbiegłeś do pokoju i zacząłeś krzyczeć na Michała. Wrzeszczałeś te swoje: „Bo ty zawsze…”, „Bo ty nigdy…”.
W końcu zabrałeś płaczącego Antka do drugiego pokoju, a Michał został sam, zdezorientowany, przerażony, chociaż on przecież nic nie zrobił. Przytulał się do mnie i mówił: „Mamo, ale on naprawdę sam upadł”. Nie ma zresztą sensu mnożyć tych przykładów, skoro nie chcesz o tym rozmawiać, nie potrafisz. Nigdy nie przyznasz, że dla ciebie liczy się tylko Antoś. Będzie piłkarzem, prawdziwym twardzielem, spełnieniem twoich marzeń i oczekiwań. W sumie to nieważne, że ma niespełna rok i naprawdę nie wiadomo, kim będzie. Ty wszystko wiesz lepiej. Bardziej martwię o coś innego. Ile jeszcze wytrzymam. Ja, Michał, a nawet Antek, który zacznie dorastać i zobaczy, jak bardzo jest faworyzowany. Jak to wpłynie na relację między nimi. Wciąż patrzę na Michała i zastanawiam się, skąd w nim te pokłady miłości do młodszego brata, skąd ta niczym niezrażona dobra wola. Ale boję się, że w końcu znienawidzi Antka.
Zdjęcia z tego spaceru w sumie dobrze oddają nasze życie. Ty z Antosiem, przytulony do Antosia, bawiący się z Antosiem. Ja z tyłu z Michałem, udaję przed sobą, tobą, całym światem, że tak jest okey, że jestem szczęśliwa. Naprawdę można zbudować stabilizację od nowa. Fajna rodzina, prawda?