Jednym z podstawowych celów wychowawczych powinno być pokazanie dziecku, co to znaczy dobry związek.
JESTEŚCIE ŚWIATŁEM W WASZYM DOMU
Joanna Weyna: Dlaczego to jest takie ważne?
Sukces dziecka, czyli np. umiejętność czerpania radości z życia, działania z pasją, odwaga, budowanie dobrych relacji i udanej rodziny, osadzony jest w jakości tej pierwotnej więzi, jaką tworzą między sobą rodzice. My najczęściej skupiamy się na tym, aby wyposażyć dziecko w pewne narzędzia, które potem pozwolą mu przetrwać w dorosłym życiu. Pragniemy, aby było wykształcone, asertywne, osiągało różne sukcesy w szkole i w pracy. Uczymy je, jak sprawnie poruszać się w świecie finansów i w środowisku zawodowym. Chronimy je. Pytanie: Czy w tym wszystkim pokazujemy mu, co to znaczy dobra rodzina? Dobry związek? Co to znaczy być – nie tylko rodzicem, mamą i tatą, ale również kobietą i mężczyzną w udanej relacji.
Czy to trzeba jakoś szczególnie pokazywać?
Małgorzata Liszyk-Kozłowska, psychoterapeutka (www.maliko.com.pl). Kiedy zakładamy rodzinę, zdarza się, że traktujemy partnera na zasadzie: trafiony, zatopiony, nie odpłynie. Jednym słowem: przestajemy się uwodzić, dbać o związek. Gdy potem pojawia się dziecko, stajemy się rodzicami i na tym skupiamy przez całe lata. Zanika przestrzeń, w której egzystowaliśmy jako para bez dzieci. W której byliśmy dla siebie kobietą i mężczyzną, realizowaliśmy wspólne pasje i cele, i wciąż jeszcze pielęgnowaliśmy nasze oddzielne światy.
Pokutuje taki niedobry pogląd, że wraz z założeniem rodziny kończy się wolność w związku, a zaczyna obowiązek i odpowiedzialność – czyli rodzicielstwo. Z biegiem lat okazuje się, że spalenie się na ołtarzu rodziny nie przyniosło spodziewanych rezultatów. Pojawia się frustracja, narastają konflikty. Małżeństwo jest jak pusty worek. Po odejściu dzieci, nie ma w nim nic wartościowego. Dlaczego? Być może właśnie dlatego, że zaniedbaliśmy sferę naszego bycia w związku. Zaangażowania i przyjaźni. Odświeżania go. Że utraciliśmy nasze pragnienia i przyjemności, bo przecież mieliśmy dzieci, musieliśmy postawić dom, bo bez reszty pochłaniała nas praca. Pytanie, czy dzieci tego dla nas chciały? Dziecko uczy się przez naśladownictwo. Uwielbia patrzeć i podglądać rodziców w każdej możliwej sytuacji. Łaknie radości, wesołości, cieszy się, gdy rodzice przytulają się do siebie, okazują sobie miłość, czułość, szacunek. Uczy się od nich, jak to robić. Jak rozmawiać ze sobą, jak rozwiązywać konflikty. To wspaniałe, gdy może zobaczyć jak rodzice, po kłótni, przepraszają się wzajemnie.
Mama, gdy chciała się dowiedzieć, co dzieje się w moim małżeństwie, uciekała się do podstępu. Opiekując się moimi małymi dziećmi prosiła, aby pobawiły się z nią w dom, w mamę i tatę. No i, cholerka, wiedziała wszystko!
No właśnie! (śmiech). Dzieci naśladują. A naśladując, uczą się i utrwalają to, co zaobserwowały. Schematy zachowań dobrych i złych. Sposoby reagowania. Jeżeli nie pokażemy im, co to znaczy dobry związek – nie będą wiedziały, co to znaczy dobry związek. Jeżeli nie zapewnimy im dobrej, trwałej i bezpiecznej emocjonalnie rodziny, prędzej czy później mogą stracić grunt pod nogami.
Każde dziecko pragnie czuć się częścią rodziny. Najlepiej, kochającej się. Ono nie chce być traktowane jak zakładnik. A tak się dzieje, gdy dajemy mu do zrozumienia, że jesteśmy razem wyłącznie dla niego i z jego powodu.
A tak nie jest? Nie na darmo mówi się, że dziecko cementuje związek. Są pary, które decydują się na kolejnego potomka po to, aby przezwyciężyć kryzys.
Zastanówmy się, co oznacza dla nas słowo rodzina. Czy to jest sposób na życie, na wypełnienie czasu i własnej egzystencji? Jeśli zaczniemy traktować rodzinę jako wartość samą w sobie, siłą rzeczy będziemy przystawiać do niej inną miarę. Będziemy rozumieli, że rodzina przede wszystkim jest pewną przestrzenią dla równych sobie ludzi. I dużych, i małych. Każdy ma w niej swoje miejsce: na bycie blisko z innymi i bycie dla siebie. Rodzice, którzy nie zapominają być dla siebie partnerami w związku, ich związku, stają się ważnym przykładem, jak taki związek w ogóle się tworzy. Co to znaczy – być w nim, rozwijać się w nim, czerpać z niego satysfakcję, wsparcie i siłę. Dobry związek rodziców emanuje na rodzinę ciepłem i spokojem. Daje poczucie bezpieczeństwa. Wielu ludzi zna choć jeden dom, w którym mieszka rodzina, a mimo to bije od niej chłód. Poczucia bezpieczeństwa nie dają mury i pokój dla każdego. Ono jest ukryte w relacji. W silnej, zdrowej, wzajemnej więzi. Bez względu na to, co się wydarzy, my pozostaniemy dla siebie ważni. I będziemy tę ważność pielęgnować.
To ładnie brzmi, gorzej w praktyce… Nie chcę powiedzieć, że nie ma takich rodzin. Jednak są rzeczy, nazwę je zewnętrznymi, które mogą rodzinę wyniszczać. Ubóstwo, brak pracy, niepełnosprawność dziecka, depresja…
Zgadza się. Nie ma rodzin jak z idyllicznego obrazka. Nie jesteśmy chodzącymi wzorami cnót. Każda rodzina boryka się ze swoimi problemami. Całe życie naszych dzieci dojrzewamy jako rodzice. Mamy wzloty i upadki – to naturalne. Jednak, zachowując świadomość tego, że mój związek z żoną czy mężem, ma tak istotny wpływ na wszystko, co się wydarza w mojej najbliższej rodzinie, pośród moich dzieci – przykładam więcej starań, aby ten związek był po prostu dobry. Warto zastanowić się czasem, co oznacza dla nas dobre rodzicielstwo. Często własną rodzinę tworzymy w opozycji do tego, co wynieśliśmy z rodzinnego domu. Obiecujemy sobie np. , że nie zafundujemy własnym dzieciom takiego chłodu emocjonalnego, jaki zafundowali nam nasi rodzice. Ok., ale nie wystarczy uchronić przed nim dzieci. Jeśli zafundujemy chłód serca własnemu partnerowi odsuwając go po urodzeniu dzieci na daleki plan i traktując jak maszynkę do zarabiania – robimy krzywdę i sobie, i partnerowi, i dzieciom. Owszem, może i postaraliśmy się, że nasze dziecko nie doznało braku uczuć z naszej strony, ale ono obserwowało, jak bardzo zabrakło tego uczucia między rodzicami. Co z tym zrobi? Prawdopodobnie wyniesie to jako wzorzec związku. Będzie kochało swoje dzieci, ale nie będzie szanowało partnera. Rozpadnie się więc związek. Rozpadnie rodzina. Dziecko i tak będzie cierpieć. Błędne koło!
Ja zatem je przerwać?
Troszczmy się o nasze związki: partnerskie, małżeńskie. Troszczmy się o siebie nawzajem. To również jest bardzo ważna praca na rzecz szczęścia naszego dziecka. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy małżeństwem staruszków. Chwytamy się za ręce, patrzymy głęboko w oczy. Za co chcielibyśmy sobie podziękować po przeżytych wspólnie 50, 60 latach! Czy za codzienną gonitwę, awantury bez końca, poczucie osamotnienia i zbyt duży dom, z którego wieje pustką, bo dzieci się powyprowadzały?
Tak, rozumiem do czego pani zmierza…
Pokażmy naszym dzieciom, co oznacza konstruktywna rozmowa, rozwiązany konflikt, szacunek do odmiennego zdania, przyjaźń, dar wybaczania, pojednanie. Niech nasze bycie z tym mężczyzną i z tą kobietą, stanie się dla dzieci tezą, a nie antytezą do budowania własnej rodziny w przyszłości.
Dobry, udany związek rodziców jest jednym z podstawowych warunków wychowywania dziecka ku szczęściu. Jest światłem w domu.