Wolność dostosowana do wieku i psychicznych potrzeb dziecka, to nie tylko jego podstawowe prawo, ale przede wszystkim główny warunek harmonijnego rozwoju. Peter Gray, autor wydanej właśnie książki „Wolne dzieci”, propaguje rodzicielstwo oparte na zaufaniu, które pozwoli dziecku poczuć się wolnym.
Niezwykle ważnym aspektem wolności jest zabawa. Podczas niej dzieci uczą się podejmować decyzje, kontrolować emocje i impulsy, negocjować różnice zdań. A w następstwie łatwiej i szybciej przejmują kontrolę nad własnym życiem.
Kiedy dziecko jest małe raczej nie myślimy czy czuje się wolne. Szacunek, możliwość wyboru, respektowanie potrzeb małego człowieka powinny być oczywiste, jeśli myślimy świadomie o wychowaniu. Co jednak z wolnością w dzisiejszych, niełatwych czasach, kiedy dziecko jest starsze? Dla nas była oczywista. Klucz na szyi i niczym nieskrępowana zabawa do późnego wieczoru była codziennością większości z nas. To na podwórku, podczas zabawy, uczyliśmy się co to życie – konflikty, niebezpieczeństwa – doświadczaliśmy ich sami i radziliśmy sobie z nimi też sami. Przyjaźnie, pierwsze miłości też były tylko naszym światem. Bez kontroli i ingerencji dorosłych.
Kilka dni temu, kiedy zapytałam mojego 8-latka, o czym rozmawiał z Panem na etyce, odpowiedział, że o wolności.
I co? Co to jest wolność? – zapytałam.
– Jak bym był wolny, to bym mógł sam iść do sklepu – odpowiedział.
No właśnie, dlaczego nie może? Kiedy jednak mówię, że może, odmawia. No co Ty mamo! Żeby mnie ktoś porwał? Świat oszalał, boimy się o nasze dzieci tak bardzo, że kontrolujemy i planujemy nie tylko ich poczynania w szkole, ale także zabawę. Zarażamy je naszym strachem. Nie ma już prawie podwórek z samymi bawiącymi się dziećmi, place zabaw coraz nowocześniejsze i atrakcyjniejsze, ale zabawa odbywa się pod czujnym okiem opiekunów. Coraz mniej miejsca na spontaniczność i niczym nieograniczoną grę z wyobraźnią. Zabawa to dzisiaj bardzo deficytowy towar. Dziwimy się, że dzieci tak dużo czasu spędzają przed ekranem komputera. Czasami dla nich wejście w wirtualny świat to jedyny sposób na swobodne eksplorowanie niebezpieczeństw i przyjemności w „wolnym świecie”.
Badania pokazują, że nastrój zabawy pomaga małym dzieciom przy rozwiązywaniu zagadek logicznych. Zabawa jest czymś dziecinnym, ale leży u podstaw największych osiągnięć dorosłych. Z ewolucyjnego punktu widzenia stanowi ośrodek natury, dzięki któremu dzieci i inne ssaki uczą się umiejętności potrzebnych do przetrwania. To stan umysłu, który potęguje pracę wyobraźni. Pozbawianie dzieci w szkole możliwości zabawy i jednocześnie oczekiwanie od nich, że będą kreatywne, jest sprzecznością i bezsensem.
Podobnie jak słynny niemiecki neurobiolog, profesor Gerald Huther (Wszystkie dzieci są zdolne. Jak marnujemy wrodzone talenty), Peter Gray uważa, że przychodzimy na świat z ogromnym pragnieniem nauki oraz że mamy genetycznie zaprogramowany instynkt zdobywania wiedzy i umiejętności. W pierwszych czterech latach dzieci przez nikogo nieprzymuszone przyswajają ogromne ilości informacji i uczą się mnóstwa nowych czynności. Ten szalony pęd do wiedzy nie znika w momencie, gdy osiągają wiek pięciu czy sześciu lat. To system szkolnictwa, oparty na przymusie, doprowadza do zwolnienia lub całkowitego wyłączenia tej naturalnej potrzeby. Szkoła uczy przede wszystkim i najskuteczniej jednej rzeczy: że uczenie się to praca, której należy unikać.
Gray dużo miejsca poświęca potędze zabawy, bo to ona w dużej mierze odpowiada za dziecięcy pęd do kształcenia, odpowiedzialność i samodzielność. Jak pisze, w ciągu ostatnich pięćdziesięciu latach obserwujemy coraz większe problemy związane z psychicznym i fizycznym zdrowiem dzieci. Jeśli tendencja ta będzie postępować, grozi nam poważne niebezpieczeństwo, ponieważ wypuścimy w świat pokolenie, które nie będzie potrafiło samodzielnie radzić sobie w życiu.
Jeśli chcemy to zahamować, powinniśmy zapewnić im czas na zabawę. Książka „Wolne dzieci” pozwoli nam nauczyć się na nowo definicji tego słowa.