Przełomowe odkrycia niosą ze sobą zmianę, inną jakość. Zmiana to coś nowego, nieznanego co może powodować społeczną histerię. W XX i XXI wieku pożywką dla histerii są z reguły najnowsze odkrycia w dziedzinie technologii, medycyny lub psychologii. – przekonuje Elaine Showalter, amerykańska badaczka kultury, feministka. A jak to jest z komórkami, czy promieniowanie z komórek szkodzi? Czy to realne zagrożenie czy histeria?
Jak Showalter warto spojrzeć na oś czasu, aby uświadomić sobie jeden fenomen: XIX-wieczne masowe globus histericus u pań, obsesje czystości czy obawy przed uderzeniem meteorytu zostały wyparte przez epidemie chronicznego zmęczenia, lęku przed HIV czy ptasią grypą – a to tylko niektóre z nich. Gwałtowny i niestety dość chaotycznie komunikowany rozwój technologii, nauki i szeroko pojętej wiedzy o człowieku przyspiesza nasze myślenie o wciąż nowych zagrożeniach. To dlatego nowe odkrycia sprawiają, że serce staje nam w gardle.
Epidemie histerii są tym silniejsze, im mniej zbadane fakty leżą u ich podstaw. Histeria karmi się i nakręca w gąszczu sprzecznych opinii wygenerowanych przez naukowców i koncerny. A jej epidemie szaleją, gdy, na fali obecnej „koniunktury parentingowej”, dotykają niepokoju rodziców o dziecko.
Pod lupę weźmy kolejne, podatne na masową histerię, odkrycie – potencjalnie rakotwórcze promieniowanie telefonów komórkowych i WiFi, w tym jego wpływ na dzieci.
Czy i tym razem mamy do czynienia z epidemią histerii? A jeśli nie jest to tylko epidemia, co robić, aby ograniczać negatywny wpływ technologii na życie nasze i dzieci? I czemu producenci zachowawczo zalecają, aby trzymać aparaty w odległości przynajmniej 15 milimetrów od ciała?
Jako wiążącą informację należy przyjąć stanowisko WHO, czyli Światowej Organizacji Zdrowia. W 2011 roku stwierdziła, że promieniowanie WiFi i telefonów komórkowych jest „możliwym dla ludzi czynnikiem rakotwórczym” i jako taki zaklasyfikowała je w kategorii 2b. Dla porównania: w tej samej kategorii czynników rakotwórczych znalazły się spaliny z silnika Diesla, chloroform, paliwo lotnicze, ołów i środek owadobójczy – DDT. M.in. dlatego National Health Service, brytyjska organizacja zdrowia, apeluje o świadome ograniczanie oddziaływania wpływu fal radiowych na mózg w życiu codziennym.
W publikacjach naukowych synonimem oddziaływania na mózg jest „penetrowanie”. Dosłownie – penetrowanie! Szczególnie narażone na nie są dzieci, które mają cieńsze kości czaszki. Stopień, w jakim promieniowanie elektromagnetyczne oddziaływuje na mózg człowieka w różnym wieku, pokazuje poniższa ilustracja:
ŹRÓDŁO: http://www.eioba.pl/files/user4509/naswietlanieglowy.jpg