Nakładem wydawnictwa Bezdroża ukazała się książka Agaty „Agi” Włodarczyk „PSYgoda na czterech łapach. Diuna w Himalajach”. Jest to prawdziwa historia o wyprawie w Himalaje widziana oczami jedynej czworonożnej bohaterki tej niezwykłej podróży.
Pięknie zilustrowana i wyjątkowo ciekawa jest idealną propozycją dla dzieci i rodziców.
Jak wygląda tupiący głaz, kto jest prawdziwym władcą dżungli i dlaczego ostry dal i momo smakują gorzej niż psiastka, a przede wszystkim – jak wyglądają Indie z perspektywy czterech łap i jednego, za to bardzo czułego nosa? Tego wszystkiego dowiecie się dzięki Diunie – wyjątkowej, psiej podróżniczce o wilczym rodowodzie.
Razem z Diuną przeżyjemy chwile grozy i rozmerdanej radości. Poznamy owce, które nie boją się wilków i ludzi, którzy są od nich jeszcze dziwniejsi. Psimi oczami spojrzymy na kolorowe hinduskie sari, lokalne tradycje i zwyczaje, przeżyjemy niezwykłe spotkania i powędrujemy w kierunku źródeł Gangesu. Na koniec przekonamy się, że prawdziwa przygoda nigdy się nie kończy!
Jedna owca, dwie owce, trzy owce, cztery owce…Był środek nocy, a Pani zamiast spać, ciągle liczyła. Żeby tak chociaż rachowała wilki, mogłabym to jeszcze jakoś zrozumieć, ale owce? Owce się przecież goni, a nie liczy.
– Chodź, Diuna. Ogrzejesz mnie, inaczej chyba nie zasnę. – Pani zrezygnowała z dalszego dodawania i rozsunęła zamek swojego śpiwora.
Mogę grzać, tylko po co? Przecież temperatura wreszcie była odpowiednia, no dobrze – prawie odpowiednia – mogłoby być jeszcze trochę chłodniej i przydałaby się odrobina śniegu. Chociaż tyle, by ostudzić poduszki łap i móc wsadzić nos w zaspę. Takie wsadzanie nosa w śnieg to jedna z najpsyjemniejszych rzeczy na świecie!
– Wskakuj do śpiwora! – Pani ponowiła zaproszenie i zrobiła mi miejsce na swoim posłaniu.
To nieładnie dawać się dwa razy prosić, więc podniosłam się powoli, podeszłam, polizałam ją po twarzy i położyłam się między nią a tym, co pachniało, ale zupełnie nie wyglądało jak mój Pan. No, może poza nosem… Wystający spod warstw materiału nos, wydający dziwne chrapliwe dźwięki, niewątpliwie należał do śpiącego Pana. Gdy się przytuliłam do Pani, poczułam, że drży. „To wszystko przez brak futra!” – zamyśliłam się. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego wy, dwunożni, nie wyhodujecie sobie porządnej okrywy z sierści. To bardzo praktyczne. Futro chroni przed zimnem i ostrym słońcem, a do tego jest nieprzemakalne! Kłopot w tym, że porządna sierść nie wyrasta w jedną noc.
Ja swoją hodowałam od szczeniaka.
– Grzejesz jak termofor i jesteś miękka jak owieczka – wyszeptała czule Pani, tuląc się do mojej sierści.
„Chyba jak wilk…” – pomyślałam sennie i zamknęłam oczy.
Fragment książki” PSYgoda na czterech łapach. Diuna w Himalajach.”