Mały Stan już wie, co jest w życiu ważne, ale zanim się o tym przekonał, wybrał się w pewną podróż, a to, co robił, było bardzo ryzykowne…
Stan to chłopiec wyjątkowy, choć wydaje się taki zwyczajny. Jego prawni opiekunowie, wujostwo, są niesamowitymi ludźmi, chociaż wydają się tacy normalni… Wuj Ernest przez całe życie pracuje w jednej fabryce. Zajmuje się przetwórstwem ryb i robi dokładnie to, co robił jego ojciec, ojciec jego ojca… itd. Ma przyjazną żonę Annę, która dba o dom i o osieroconego bratanka. Wszyscy troję tworzą niezwykłą i zarazem bardzo normalną rodzinę, której przyszło zmierzyć się z ogromnymi problemami i wyzwaniami życia codziennego.
Ta książka dla dzieci od lat dziewięciu, z na pozór zwykłą/niezwykłą fabułą, ma szczególny walor – o sprawach bardzo ludzkich opowiada w sposób magiczno-realistyczny. Nie dziwi nas wuj, który rozkręca fabrykę we własnym mieszkaniu, ale już pewien inspektor, których tylu w Realu, budzi śmiech i zażenowanie…
Niewątpliwą zasługą pisarza jest bowiem to, że kreśli niezwykle realistyczny portret bohaterów, czyniąc z nich jednocześnie postacie, które chce się polubić. Którym, choć mają swoje przywary i bywają okrutne – pragnie się wybaczyć.
Prawdziwy psychologicznie obraz postaci wpleciony jest w narrację obfitującą w surrealistyczne sceny. Wuj Ernest zakłada w domu fabrykę puszek rybnych, tytułowy bohater, chłopiec o imieniu Stan, śpi w kredensie i pływa z piraniami (w jakich okolicznościach!) i nawet drugoplanowe postacie przeżywają sytuacje z magii rodem, choć są tacy zwyczajni…
Stan ma około 10 lat. Dorasta w domu wujostwa, które, po nieoczekiwanej śmierci rodziców, potraktowało go jak własnego syna. Rodzina wiedzie szczęśliwy żywot, rozkoszując się drobnymi przyjemnościami dnia, choć rzeczywistość, w jakiej przyszło im żyć, jest przecież niełatwa. Wuj ciężko pracuje w fabryce, Anna prowadzi dom, Stan zapewne chodzi do szkoły. Niestety, niewyszukaną egzystencję szczęśliwej rodzinki z portowego miasteczka przerywa likwidacja fabryki i bezrobocie wujka. Znajduje na nie sposób, jednak od tej pory życie wszystkich staje dosłownie na głowie, powodując, m.in., że Stan opuszcza rodzinny dom, zaciąga się do pracy w wesołym miasteczku, a jego popisowym numerem staje się… No właśnie!
Warto sięgnąć po tę lekturę, bowiem poza ciekawą fabułą i konstrukcją historii, aż skrzy się od dobrego humoru i przekonujących emocji. Nie ma w niej ckliwych łez, jest za to głębokie wzruszenie. Nie ma niesamowitych zwrotów akcji, ale są zaskakujące wydarzenia, będące następstwem drogi, jaką wybrali bohaterowie. Poza przeżyciem pewnych sytuacji, ich zadaniem jest bowiem znalezienie odpowiedzi: kim jestem – dla siebie, dla swoich bliskich? Kim się staję, gdy się zmieniam? Jak stawać się dojrzalszym, mądrzejszym chłopcem? Dlaczego potrzebni mi są inni ludzie i jak z nimi współpracować? I wreszcie – jak kochać i być kochanym? Czy to największa wartość w życiu?
Publikacja wydawnictwa Zielona Sowa, pt. „O chłopcu, który pływał z piraniami”, wbrew pierwszemu wrażeniu przyjemnej książki o wartkim języku, którą czyta się z uśmiechem na ustach, zawiera wiele literackich niespodzianek!
Zarówno w warstwie językowej, jak i samego pomysłu na realizację historii o pewnym chłopcu, który przeżył przemianę i zrozumiał, że tak, jak bywamy słabi, tak jesteśmy zdolni do miłości. I w jej imię warto podejmować pewne decyzje oraz działania. Stan się na to zdobył.
O chłopcu, który pływał z piraniami
David Almond
przeł. Katarzyna Androsiuk
wyd. Zielona Sowa, 2016
wiek: 9+