Straciła własne dziecko, ale nigdy nie straciła serca do dzieci. Swoje wcześniaki z oddziału intensywnej terapii noworodka kocha jak własne córki. To z myślą o tych najsłabszych z najsłabszych założyła w Bydgoszczy grupę wsparcia dla rodziców wcześniaków „Calineczki”, która w lutym obchodzi pierwszy rok działalności.
Joanna Weyna-Szczepańska: Pani kocha dzieci?
Mariolą Wachowiak-Jędrusik: A jak inaczej mogłabym przez kilkanaście lat pracować na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodka? Trafiają tu maleństwa najsłabsze z najsłabszych. Dzieci chore, przedwcześnie urodzone, z różnymi obciążeniami, którym trzeba okazać szczególne serce.
Im, i ich rodzicom, o których Pani mówi, że potrzebują ogromnego wsparcia, ponieważ…
Bo gdy rodzi się wcześniak, rodzice najczęściej nie są w ogóle przygotowani na takie narodziny. Jak to? Miało być tak pięknie. Donoszona, książkowa ciąża. Uszczęśliwieni rodzice witają maluszka w urządzonym przepięknie pokoju. Cała rodzina szaleje, babcie,dziadkowie, a tu bach! Na świat przyszedł nieoczekiwanie maluszek, który wygląda jak malutki ufoludek. Jest chudziutki, pomarszczony, brzydki.
Oplątany kablami aparatury podtrzymującej życie bardziej odstrasza niż roztkliwia. Do tego ten ciągły, dojmujący strach o jego życie. Czy złapie kolejny oddech, przeżyje kolejną noc… Nie można go wziąć w ramiona, utulić, nakarmić piersią. Mama wcześniaka jest wyczerpana i wystraszona i też zdezorientowana.
Nie tak miało być… Dlatego założyłam grupę wsparcia dla rodziców wcześniaków. Bo ci rodzice potrzebują rzetelnej wiedzy, porady, otuchy a także pociechy. A ci, którzy już wyprowadzili swoje maleństwo na prostą, mogą okazać się bezcenni ze swoim bagażem doświadczeń i przeżyć.
„Calineczki”, bo tak nazwała pani swoją bydgoską grupę, działa od lutego ubiegłego roku.
Tak, szczęśliwie stuknął nam już roczek. Kiedy zaczynałam, nie miałam pojęcia jak to się wszystko rozwinie, czy się uda. Ale zakasałam rękawy i postanowiłam spróbować. Nieocenionym źrodłem wiedzy i pomocy była dla mnie pani dr Magda Sądecka z Warszawy, sama mama wcześniaczka i założycielka grupy wsparcia w Warszawie. Przygotowowała dla rodziców m.in. „Niezbędnik Rodzica Wcześniaka”, – publikację bardzo przydatną dla opiekunów wcześniaków.
Rozumiem, że działa Pani non profit i do grupy może dołączyć każdy?
Pracuję społecznie i mam z tego powodu ogromną radość. Natomiast pewnym novum w moim działaniu jest to, że na spotkania „Calineczek” mogą przychodzić rodzice ze swoimi dziećmi. Przygotowaliśmy dla nich specjalny kącik zabaw i kiedy opiekunowie słuchają np. wykładu o wczesnej rehabilitacji noworodka, ich dzieciaczki bawią się pod opieką wolontariuszy, albo któregoś z rodzica.
Zagnała pani do „roboty” własne córki…
(śmiech) Nie mają wyjścia. Ja tak żyję swoją zawodową pracą, że cała rodzina jest nią przesiąknięta. Moje córki, a mam ich cztery, niejedno spotkanie „Calineczek” pomogły mi już przygotować. Opiekują się też dzieciaczkami. Robimy razem różne wycinanki i zabawki dla nich. Namiętnie też szydełkuję. To znaczy, dziergam dla swoich małych podopiecznych maleńkie buciki i obdarowuję nimi potem każde dziecko. Te dzieci traktuję jak własne, a z wieloma ich rodzicami zaprzyjaźniłam się.
Wcześniak walczy o przeżycie od pierwszej chwili na świeice. Nie da się ukryć, że nie wszystkim się udaje…
Zdaję sobie z tego sprawę i na naszych spotkaniach staram się wspierać rodziców małych aniołków… Sama przeżyłam śmierć swojej drugiej córeczki, Agatki. Umarła mając niespełna roczek. Wiem dobrze, jak to boli. Jak trudno ukoić ten ból.
Udaje się?
Mnie bardzo pomogli najbliżsi. Miałam to szczęście, że nie mówili mi: „Nie martw się, urodzisz inne dziecko…”Ja mam cztery córki, ale żadna nie zastępuje mi Agatki. Ona ma oddzielne i tylko swoje miejsce w moim sercu.
Co „Calineczki” planują na kolejne miesiące?
Plany mamy rozległe. Przede wszystkim spotkania z kolejnymi specjalistami, ale też różne formy rozrywki, jak choćby niedawny bal karnawałowy wcześniaka. Njawspanialsze jest to, że rodzice chętnie przychodzą i angażują się. Że zabierają ze sobą dzieci, które są żywym dowodem na to, że „tragedia” w postaci narodzin wcześniaka może zaskończyć się pomyślnie. Na oczach innych rodziców, którzy są być może dopiero na początku tej niezwykle trudnej drogi, biega żywe srebro, mające jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej jeden lub dwa punkty w skali Apgar… Cuda się nie zdarzają. Sami możemy je wykreować. Wystarczy odrobina dobrej woli.I proszę jeszcze zacytować ten wierszyk, może prosty, może i infantylny, ale to motto, którym się kierujemy: „Za każdy oddech, za serca bicie, za dziś, za jutro, za to że Jestem i Będę. Dziękuję za Życie!”.
———————
Mariola Wachowiak-Jędrusik – pielęgniarka z 30-letnim stażem, pracuje na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodka w Szpitalu Miejskim im. dr. E. Warmińskiego w Bydgoszczy, założycielka grupy wsparcia rodziców wcześniaków „Calineczki”
Więcej informacji o grupie – https://www.facebook.com/#!/events/780116258708766/?fref=ts