Autorami tej koncepcji rodzicielstwa bliskości są Martha i William Searsowie. Ich Celem jest przybliżenie zachodnim społeczeństwom naturalnego sposobu opieki nad dzieckiem. Gaga rozmawia z autorami koncepcji.
Gaga: Rodzice oczekujący dziecka często są stawiani pod presją wychowawczą. Wiele osób doradza im, podpowiada, udziela wskazówek… Państwo proponujecie bliskość, która buduje w dzieciach pewność siebie, otwartość i zdolność przystosowania się do nowych warunków.
WS: Rodzicielstwo bliskości to siedem filarów, które tworzą bliskość: bądź blisko, począwszy od porodu, karm piersią, noś dziecko przy sobie, śpij przy nim, słuchaj, gdy płacze, strzeż się trenerów dzieci, zachowaj równowagę i granice. Są to narzędzia, które pozwalają budować przywiązanie. Stosowanie tych zaleceń uczy matki, ale także i ojców, jak odczytywać sygnały wysyłane przez noworodki i niemowlęta. Uważamy, że każdy rodzic dysponuje instynktem, który podpowiada mu, jak opiekować się swoim dzieckiem. Jest on bardziej pierwotny niż wszystkie książki o wychowaniu, niż lekarze, psychologowie, teściowe i rady ludzi dokoła. Opracowując styl rodzicielstwa, który nazwaliśmy rodzicielstwem bliskości, chcemy wzmocnić zarówno ten instynkt, jak i samych rodziców, żeby dali dojść do głosu uczuciom.
Jakie były początki pracy nad rodzicielstwem bliskości?
WS: Kiedy zaczynałem 40 lat temu praktykę jako lekarz pediatra, wiedziałem bardzo dużo o dzieciach chorych, natomiast niewiele o tych, które mają się dobrze. W psychologii mówiło się wtedy o teorii przywiązania, zgromadzono w badaniach wiele dowodów podkreślających jej znaczenie dla prawidłowego rozwoju dziecka. My podchodziliśmy do tej kwestii praktycznie. Wybierałem dzieci, które lubiłem, i obserwowaliśmy style rodzicielstwa stosowane przez ich rodziców. Zastanawialiśmy się, co stanowi o tym, że te dzieci są szczęśliwe. W ten sposób stworzyliśmy dla rodziców siedem filarów przywiązania.
MS: Mieliśmy wtedy już dwójkę własnych dzieci, dlatego było to jednocześnie doświadczenie osobiste naszego rodzicielstwa. Przyglądaliśmy się dzieciom, które spontanicznie się uśmiechały, łatwo wchodziły z nami w kontakt i były z mamą w bliskiej relacji współodczuwania.
Rodzicielstwo bliskości jest połączeniem intuicji, psychologii, pediatrii oraz naukowej wiedzy z różnych obszarów…
WS: Dokładnie tak. Połączyliśmy naukową teorię przywiązania z elementami praktycznymi. Badania naukowe potwierdzają choćby neurologiczne korzyści płynące z praktykowania tego rodzaju rodzicielstwa. Na przykład poziom hormonów stresu u niemowląt, które są przez matkę noszone i przytulane, jest wyraźnie mniejszy niż u innych dzieci. Co istotne, hormony te mają wpływ na rozwój tych obszarów mózgu, które są odpowiedzialne za zaufanie i przywiązanie. Ogólnie rzecz biorąc, dzieci wychowywane w duchu rodzicielstwa bliskości są bardziej inteligentne, łatwiej się uczą, szybciej nabywają umiejętności, które tak bardzo są potrzebne później w szkole i dorosłym życiu.
MS: Rodzicielstwo bliskości uczy nawiązywania więzi z człowiekiem, co w dzisiejszych czasach pełnych maszyn i urządzeń ułatwiających życie jest niezwykłą wartością. Rodzicielstwo bliskości stawia na bliskość, dotyk, refleksję, zatrzymanie się na chwilę w pędzie codzienności. Wprowadza równowagę i zmienia priorytety.
Dają Państwo swobodę rodzicom.
WS: Siedem filarów rodzicielstwa bliskości to narzędzia, za pomocą których rodzice sami wypracowują własne metody. Nie narzucamy ścisłego przestrzegania wszystkich zaleceń, bo sytuacje, w jakich znajdują się rodziny, bywają różne. Dajemy natomiast pewne ramy, które można wypełnić bliskością dla dobra swoich dzieci. Na przykład nie każda matka może być stale z dzieckiem ze względu na pracę zawodową, ale ten styl rodzicielstwa otwiera drogę do pogłębionej relacji, kiedy jest się razem z nim. Rodzicielstwo bliskości to droga do wzajemnego zrozumienia. Jednym z filarów jest zaufanie dziecku, zrozumienie, że jego płacz jest językiem, za pomocą którego komunikuje się z rodzicami.
To duża zmiana w rozumieniu funkcji płaczu. Wciąż wiele osób twierdzi, że to dziecięce narzędzie manipulacji.
WS: Tak, jest wiele książek, które uczą, jak ignorować płacz dziecka i w jaki sposób nauczyć je, żeby nie płakało. Jesteśmy przekonani, że nie jest to właściwa droga, ponieważ wytwarza ona dystans między rodzicem a małym człowiekiem. W ten sposób zamiast bliskości tworzy się oddalenie.
Jak w takim razie rodzice powinni uczyć się rozumieć język płaczu?
MS: Tej nauki nie da się odbyć bez praktyki. Należy być blisko i odczytywać wysyłane przez dziecko sygnały. Na przykład, jeśli chcemy wiedzieć, czy płacz wynika z głodu, trzeba chwilę poczekać i obserwować. Możemy spojrzeć na zegarek i stwierdzić: „Istotnie, jest już czas, żeby je nakarmić”, ale drugą metodą będzie obserwacja, czy zaczyna się wiercić, czy się rozgląda, czy mlaska, czy zbliża rączkę do ust. Wtedy rodzic zaczyna kojarzyć, że może rzeczywiście dziecko już zgłodniało i szuka piersi.
WS: Pierwsze kilka minut płaczu sprzyja przywiązaniu, bo stymuluje wyzwalanie się hormonów u matki. Działają one jak biologiczny magnes przyciągający ją do dziecka – to zjawisko zbadano naukowo.
MS: W efekcie zwiększa się u matki przepływ krwi w obrębie piersi. Zatem informacja: „Trzeba nakarmić dziecko” ,jest jak odruch…
WS: Natura „zaprojektowała” płacz dziecka tak, żeby wzywał matkę, aby podeszła, utuliła i nakarmiła. I właśnie tej reakcji uczy rodzicielstwo bliskości. Niektóre książki mówią: „Nie zwracaj na to uwagi”. Tymczasem jeśli matka nie pójdzie za wskazówkami swojego ciała, sprzeciwi się biologii i pozwoli dziecku płakać, to zacznie ją to drażnić, złościć. W takim momencie musi rozumowo sprzeciwić się swojemu odruchowi, żeby uspokoić dziecko. To jest problem tych wszystkich książek, które radzą, by pozwolić dziecku się wypłakać. Jeśli ten schemat powtarza się stale przez dni, tygodnie i miesiące, to więź nie powstaje bądź się osłabia. Dziecko przestanie w końcu płakać i stanie się idealnym bobasem, ale prawdziwym powodem tego stanu będzie to, że przestanie wierzyć w możliwość komunikacji. Straci zaufanie do matki, a ona straci zaufanie do siebie.
Czy rodzicielstwo bliskości to też okazja do osobistego rozwoju rodziców? Psychologiczna teoria przywiązania jest bliska koncepcji uważności…
MS: Uważność jest dobra i istotna tak dla dziecka, jak i dla dorosłego. Matki i ojcowie mają szansę stać się lepszymi osobami. Jednocześnie widzimy, jak bardzo rodzicielstwo bliskości przekłada się na podniesienie jakości relacji w małżeństwie. Zwracamy w swoim podejściu uwagę na granice i równowagę. Jeśli matka tak bardzo przywiązuje się do dziecka, że wypycha ojca z tego gniazda, zapomina zadbać o własne potrzeby, to pojawia się problem. Dlatego dajemy też wskazówki rodzicom, w jaki sposób zadbać o odpowiednie proporcje, granice i równowagę, żeby więź nie zamieniła się w uwikłanie. Dziecko potrzebuje wypoczętej, szczęśliwej i zadowolonej mamy.