Charakter dziecka kształtuje się bardzo wcześnie, nikt nie wie dokładnie – kiedy? Cofając się myślami strzelam, że od pierwszego płaczu można rozpoznać z kim ma się do czynienia.
Córka od urodzenia płakała MEE. Niby nic takiego, a jednak dźwięk charakterystyczny. Gdy tylko oddalałam się od niej, słyszałam meeczenie. Później zmieniło się ono na MAA i zrozumiałam, że ewidentnie chodzi o mnie. Dziś Kalinka ma 3 lata – kocha mnie jak siebie samą (a siebie bardzo lubi), z miłością o mnie mówi, śpiewa piosenki i rysuje … zawsze na czarno.
Im grubsza kredka i bielsza kartka tym lepiej. Na ilustracjach mam zaciśnięte usta, wielkie czarne oczy i rozwichrzone włosy. Och pękam z dumy i radości, bo nie jestem już dużą czarną kulą! (poprzednie rysunki). Gdy Kala staje przede mną znienacka z wypiekami na policzkach, wypiętym lekko brzuszkiem i skrzyżowanymi z tyłu rączkami, podejrzewam, że skrywa za sobą coś co po raz kolejny zmieni moje podejście do świata – swoje arcydzieło, niebanalną wizję mamusi.
Wchodzę w to! Bez pytań, bez analiz, bez psychologów. Gdy w przerwach aktu tworzenia córeczka próbuje klasnąć w ogon kota, już nie proszę, nie krzyczę nie wolno. A może to jej muza? Może kocisko to lubi? Przecież nie drapie, tylko zabawnie ucieka, ślizgając się po parkiecie, ledwo unikając rozjazdu na zakrętach. Czy nie jest to zwykła zabawa, w którą ja – obrończyni praw mojego zwierza, nie powinnam ingerować?
[dropcap style=”round”]Czytaj więcej na blogu autorki[/dropcap] – http://ma-mol.blogspot.com/