Byliśmy tam, gdzie urodził się szalony baron, który latał na kuli armatniej. I w Hammeln, mieście które od plagi szczurów uratował tajemniczy Szczurołap. Ale Dolna Saskonia to nie tylko bajkowe klimaty. Mali fani motoryzacji mogą zrobić swoje pierwsze w życiu prawo jazdy, a wielbiciele naprawdę szybkiej jazdy przejechać się na najwyższym i najszybszym drewnianym rollercoasterze w Europie!
Do parku rozrywki chcieliśmy pojechać już od jakiegoś czasu. Znajomi nie polecają Disneylandu, bo plastikowy, Legoland mamy w planach za rok. Heide Park ma opinię jednego z najbardziej przyjaznych parków rozrywki, a oprócz adrenalinowych przyjemności dla dzieci powyżej 12 roku życia, można tam znaleźć sporo rozrywek dla mniejszych dzieci. Dolna Saksonia jest stworzona do tygodniowego urlopu z dzieckiem. Także edukacyjnego.
Pies w zoo.
Hanowerskie zoo jest podobno najbardziej spektakularnym ogrodem zoologicznym w Niemczech, które odwiedza ponad 1,6 milionów turystów rocznie. Więc kiedy dolatujemy do Hanoweru, wsiadamy w tramwaj i za chwilę tam jesteśmy.
Wita nas maleńka wioska królików i świnek morskich najróżniejszych ras, które biegają na wolności i …..można je głaskać, jeśli tylko tego sobie życzą. W zoo mieszka ponad 2000 zwierząt i chociaż nie przepadamy za oglądaniem ich w zamknięciu, to muszę przyznać, że to jedno z najbardziej przyjaznych miejsc, jakie w życiu widziałam – klatek nie widać. Co więcej są na dotknięcie ręki, bo nawet te groźne można oglądać z bliska – są za szybą. Po kolei zwiedzamy siedem światów – płyniemy łódką po Zambezii, podziwiając rożowe flamingi, jesteśmy w hinduskim pałacu, gdzie na świat przyszły niedawno małe słonie, które mamy pieczołowicie chronią przed tłumem, wachlując trąbami przed nosami zwiedzających. Codziennie można towarzyszyć zwierzętom przy ich posiłkach, a zupełnie nową atrakcją jest Yukon Bay, gdzie leniwie przechadzają się niedżwiedzie polarne, a w wielkim basenie podwodnym harcują foki. Tym jednak, co nas najbardziej zadziwia, jest to, że można tu przyjść z psem. Więc czasem bardziej zaciekawieni jesteśmy reakcjami Felixów i Maximów. I zazdrościmy, bo nasz Bobek nigdy nie zobaczy słonia ani żyrafy! Odwiedzamy jeszcze typowe gospodarstwo państwa Mullerów, zjadamy pożywny posiłek i ruszamy poznawać Hanower. Na pewno warto spędzić parę godzin w ogrodach Herrenhauser. To jeden z najpiękniejszych parków Europy, a roślinne labirynty, okazałe fontanny i rzeźby z mitologicznymi motywami sprawią, że zwykły spacer zamieni się w przygodę z lekcją historii sztuki w tle. Także współczesną, bo w parku znajduje się grota, udekorowana bajecznie kolorowymi dziełami francuskiej artystki Niki Sain Phalle. Hanowerczycy bardzo ją polubili – słynne Nanas można spotykamy w kilku zakątkach miasta. Ogrody to także miejsce fetiwali, koncertów i przedstawień teatralnych. My nie mamy szczęścia – jest mimo lata jest raczej zimno, więc chowamy się przytulnej resturacji. Czeka nas jeszcze przejażdżka ukośną windą w Nowym Ratuszu. Takiej atrakcji nie ma w całej Europie więc to jazda obowiązkowa – pod kątem siedemnastu stopni pokonuje ona czterdzieści trzy metry zawożąc nas na taras widokowy, skąd mamy widok na cały Hannower.
Chcecie bajki?
Ale dosyć miasta. Przed największą przygodą czyli Heideparkiem, czeka nas dotknięcie bajkowego świata.
Hameln, miasto, w którym dawno temu pojawił się Szczurołap, żeby uwolnić je od plagi gryzoni, to turystyczny magnes, który przyciąga wielbicieli mrocznych opowieści z najdalszych zakątków świata. Kiedy niewdzięczni mieszkańcy nie uiścili obiecanej opłaty za przysługę, tajemniczy przybysz zabrał ze sobą 130 dzieci, których już nikt nigdy nie zobaczył. Do dzisiaj nie wiadomo co się z nimi stało. Jedna z legend mówi o emigracji do lepszego świata, ale nic nie jest pewne. Miasto żyje tą historią, na rynku co niedziela od połowy maja do września, o godzinie 12, wystawiany jest spektakl o Szczurołapie. My się nie załapujemy, ale co i rusz spotykamy namalowanego lub wyrzeźbionego szczura, specjalnością okolicznej restauracji jest danie „Szczurze ogonki“ i miejscowa wódka Ratkiller. Mieszkańcy wiedzą jak zarabiać. Wizyta w muzeum Szczurołapa, w której oglądamy mechanicznie wygenerowaną bajkę o bohaterze miasta, sprawia, że szybko o niej nie zapomnimy. Tylko jaką lekcję wyniosą z tej historii dzieci? Nie mam pojęcia. Zresztą nieważne. Jeśli będą miały szczęście, spotkają przechadzającego się po mieście kolorowo ubranego Szczurołapa, który zaśpiewa kilka piosenek, opowie po raz kolejny historię i oprowadzi po naciekawszych miejscach Hameln. Następna legenda, której dotykamy to historia barona Munchausena, który urodził się w Bodenwerder. Latał na kuli armatniej, zmierzył się z niedźwiedziem i przeżył tyle niewarygodnych historii, że sam stał się legendą. Był inspiracją dla 700 bajkopisarzy na całym świecie. Jego historia natchnęła Terry‘ego Gilliama, z grupy Monty Pythona, który nakręcił świetny film z Umą Thurman w roli głównej. Dla mnie to powrót do dzieciństwa, bo wychowałam się na tych szalonych opowieściach i pobudzających wyobraźnie opowieściach. Ciekawe, że nikt w Polsce nie pokusił się o nową wersję przygód barona. Książka, na której się wychowałam ma ponad 90 lat.
Auta
Autostadt Wolfsburg to prawdziwa frajda dla fanów motoryzacji. Dużych i małych. Mali mogą zrobić prawo jazdy (od 5 lat do 11 lat), uczestniczą w kursie, poznają zasady ruchu i małymi samochodzikami (volkswagen lub porsche!) odbywają swoje jazdy próbne. A oproócz tego organizuje się tutaj dla nich różnego rodzaju warsztaty (także kuchenne). Fabryka Volkswagen AG to miasto motoryzacji, w którym prawie każda marka samochodowa ma swój pawilon, zaprojektowany przez najlepszych światowych architektów, a dwie prawie 50 metrowe wieże, to garaże, w których przechowywane są samochody. To prawdziwy XXI wiek i obserwowanie tego industrialnego życia jest mega frajdą. Rodziny przyjeżdżają tu z całego kraju, żeby odebrać swój upragniony samochód. Z darmowym obiadem, zwiedzaniem miasteczka i zagubionym dzisiaj poczuciem, że klient to nasz pan. A za chwilę kolejna niespodzianka. Kilka kroków dalej znajduje się phaeno – muzeum eksperymentalne, z 350 eksponatami z dziedziny techniki, przyrody i biologii. Naukowe centrum zaprojektowała sama Zaha Hadid i według Guardiana to jedna z dwudziestu najbardziej znaczących i nowoczesnych budowli świata. Wielbiciele naukowych eksperymentów i ciekswostek nie będą chcieli opuścić tego miejsca. Tornado ognia wysokie na 6 metrów, spotkanie z robotem-filozofem, czy przejażdżka w szalonym domku czarownicy to tylko przedsmak tego, co można tu przeżyć. Ci, którzy lubią spędzać czas w Centrum Kopernika będą zachwyceni!
Jazda na całego!
I wreszcie najważniejszy punkt programu – Heide Park. Szaleństwo dla wielbicieli adrenaliny zaczyna się już w hotelu Heide Park Resort, który zaprojektowany jest jak statek piracki. Wieczorem idziemy na Madagaskar Live podziwiać tańczących i śpiewających bohaterów ulubionego filmu, a wieczorem zasypiamy na drewnianym łóżku piętrowym. A rano się zaczyna. Przekonanie 6-letniego dziecka, że jest za małe na przejażdżkę na najwyższym drewnianym rollercosterze w Europie (60 metrów i prędkość 120 km/h) już jest nie lada wyczynem. Ja oczywiście jadę i po przejażdżce zastanawiam dlaczego właściwie to zrobiłam. Konstrukcja drży, trochę skrzypi i po minuce zjeżdźam z zamkniętymi oczami. Więc bez sensu. Już lepszy jes Scream, ektremalna wieża widokowa, ktora spada na sam dół z wysokości 70 metrów. Na szczęście jest tu mnóstwo rozrywek dla mniejszych dzieci i mniej hardcorowe rollercoastery. Podróż pontonem po rwącej rzece, kolejka w westernowym miasteczku czy mały Scream w zupełności wystarczą dla małych amatorów szaleństwa.
Park podzielony jest na m.in, Dziki Zachód, Transylwanię i Pirackie Wybrzeże. Jest też Pałac Strachów, w którym czuliśmy się jak w skrzyni umarlaka. Można wyjść z traumą piracką. Raczej omijać, chyba, źe ktoś lubi dotyk ciemności.
Małpka Justina Biebera.
Niedaleko miejscowości Soltau rozciąga się Serengeti Park. Tutaj zwierzęta żyją na wolności, a zwiedzanie wygląda jak safari. Wsiadamy do autobusu i obserwujemy zwierzęta. Zatrzymujemy się przy żyrafach, ktore nauczone tego, że zawsze coś dostaną, wsadzają głowę do autobusu w poszukiwaniu jedzenia. Przewodnik ma przygotowane marchewki i gałęzie, dzieci nie mogą uwierzyć w swoje szczęście kiedy żyrafa swoim wielkim językiem liże je po rękach. Przejeżdżając koło antylop widzimy jedną, która właśnie…rodzi. Zwierzęta są tu przyjazne i żyją w idealnej symbiozie. To niesamowite uczucie oglądać zwierzęta z tak bliska i jakby były na wolności. Właściciel opowiada nam, że niedługo trafi do zoo słynna małpka Justina Biebera, którą odebrali mu celnicy na niemieckim lotnisku. I zaciera ręce, bo tak promocja nie zdarza się codziennie.