Mama Maksa i Fryderyka, kosmitka z krainy dziecięcej radości i ciekawości. Dzięki temu jej świat jest zawsze kolorowy niczym skrzydła motyla, a jej rozmowy z dziećmi uświadamiają nam, że raj jest tuż obok. Gdzieś tak na wysokości 100 centymetrów. Kasia Stoparczyk prowadzi w Trójce wiele lubianych audycji, m.in. „Dzieci wiedzą lepiej” i „Zagadkową niedzielę”. Właśnie wyszła jej książka „Politycy w piaskownicy” – lektura obowiązkowa, przy której nieraz się roześmiejecie!
Czy to prawda, że do świata mediów trafiłaś wprost z muzycznej sceny?
Katarzyna Stoparczyk: Można tak powiedzieć, bo pochodzę ze świata artystów muzyków. Gitara klasyczna, dyrygentura, czytanie partytur to było coś, co zajmowało całą moją uwagę, więc potem, pracując w radiu czy telewizji, w naturalny sposób proponowano mi rozmowy z artystami. Była to i jest nadal fascynująca przygoda, ale przygoda podszyta tęsknotą za rozmowami z dziećmi. Za tym bezceremonialnym brakiem owijania w bawełnę, za kosmosem, który każde dziecko nosi w swojej główce, a niekiedy potrafi się nim z nami podzielić…
No właśnie. Na okładce swojej najnowszej płyty i książki „Politycy w piaskownicy” napisałaś: „Gdyby ktoś wystrzelił mnie w kosmos, to za dziećmi tęskniłabym najbardziej”.
Bo to prawda. Jeśli ktoś chce prawdziwego kontaktu z człowiekiem, odsyłam go do przedszkola. Tam nie ma miejsca na ugrzecznioną relację, wszystko jest zero-jedynkowe: albo się coś dzieciom podoba, albo nie. Koniec, kropka.
Tak jak w trójkowej audycji „Dzieci wiedzą lepiej”?
Dokładnie tak.
Słyszałam, że zbierasz dziecięce myśli, zapisujesz je na skrawkach serwetek albo nagrywasz. Masz swoje ulubione?
Jasne, że mam, tylko jest ich tak dużo, że nie wiem, które wybrać. Może to: „Dziecko rodzi się dzięki uprzejmości taty” albo: „Pierwsza dama nie zawsze jest pierwsza, bo jak się spóźni, to przecież jest druga”. A ostatnio, gdy spytałam, który z polityków najczęściej zabiera głos, mała Ela powiedziała: „A nikt nie zabiera. Każdy ma swój”.
Czego dorosły człowiek może nauczyć się od dzieci?
Chyba pierwszą i najważniejszą rzeczą jest absolutna, wręcz nieprawdopodobna, radość życia. Dzieci gdy się cieszą, to się cieszą bezgranicznie, są w tej radości zanurzone absolutnie całe, i to jest w nich bardzo piękne.
A co Cię w nich najbardziej zachwyca?
To, że potrafią być tak uważne. Potrafią spojrzeć ci głęboko w oczy, być tu i teraz, jak mistrzowie zen. Dziecko, gdy tylko jesteś w stanie zainteresować je czymkolwiek, w jednej chwili odda ci całą swoją uwagę. Dorośli robią to rzadko, mają w głowie tysiące niezałatwionych spraw. Ciągle się gdzieś spieszą i zazwyczaj nie są uważni wobec drugiego człowieka.
Kim jest Zorka, Dziewczynka z Gwiazd?
To postać stworzona przeze mnie do spektakli, która jest uosobieniem tego wszystkiego, co kojarzy się nam z dziecięcą wrażliwością, niewinnością, ale także totalną dziecięcą radością. Zorka to też przewodniczka po fascynującym świecie muzyki, w którym jedynym wyznacznikiem nie jest rodzaj czy gatunek, ale jakość. Bo dziecko na każdym etapie rozwoju powinno otrzymywać to, co najlepsze. I jeśli uda się nam przez godzinę utrzymać jego uwagę, to nie potrzebujemy już „dorosłych” recenzji. Choć kiedy się ukazują, jest to dla nas bardzo miłe.
Czy praca z dziećmi pomaga Ci lepiej zrozumieć świat Twoich synów?
Nie sądzę. Myślę, że Maczka i Fredka rozumiałabym tak samo, gdybym nie pracowała z dziećmi. Jeśli ktoś w naturalny sposób jest ciekawy tego, co ma do powiedzenia dziecko, to go słucha. Bez względu na to, czy za chwilę chwyci mikrofon i pojedzie rozmawiać z innymi dziećmi, czy też nie. To się w sobie po prostu ma, a jeśli nie, to pocieszające jest to, że można się tego nauczyć. To jedna z niewielu rzeczy, którym naprawdę warto poświęcić swój cenny czas.