W wydanej właśnie w Polsce książce „Supermenki: o seksie, władzy i pogoni za perfekcją” prof. Debora L. Spar opisuje swoje doświadczenia akademickiej wykładowczyni, dyrektorki college’u przy Columbia University, małżonki z wieloletnim stażem oraz matki trójki dzieci – dwóch dorosłych synów i adoptowanej córki. Co ciekawe, pozycja na rynku amerykańskim ukazała się dokładnie pół wieku po narodzinach autorki i… wydaniu „Mistyki kobiecości” Betty Friedan, feministki i działaczki społecznej. Przypadek?
Być może… Ale zbiegów okoliczności w życiu Spar jest sporo. Jak sama przyznaje, gdyby ktoś kiedyś powiedział jej, że obejmie posadę dyrektorki college’u, roześmiałaby mu się w twarz i odpowiedziała coś w rodzaju: „Po moim trupie!”. W swoich planach na przyszłość nie miała też kariery wykładowcy uniwersyteckiego, a tym bardziej profesor słynnej Harvard Business School. Jaka była zatem jej wymarzona praca? „Chciałam być szpiegiem. Ale nie wyszło – żartuje dziś, po czym zupełnie serio dodaje: – Naprawdę marzyłam o zatrudnieniu w służbie zagranicznej. Pomyślnie przeszłam rekrutację i już wydawało mi się, że kariera w dyplomacji stoi przede mną otworem… jednak życie jest pełne niespodzianek! W tym samym czasie spotykałam się z chłopakiem, który teraz jest moim mężem. Nie mogłabym zostać dyplomatką – a tym bardziej agentką – bo wkrótce założyliśmy rodzinę. Po części z jej powodu podjęłam pracę nauczycielki i weszłam w środowisko akademickie”.
Debora L. Spar wkrótce dołączyła do elitarnego grona wykładowców Harvardu. Zdarzało się, że była jedyną kobietą w pomieszczeniu „pełnym samców alfa – mężczyzn z wielkim ego i ogromną ilością testosteronu”. Sytuacja zmieniła się, gdy w 2008 r. niespodziewanie została dyrektorką żeńskiego Barnard College przy Columbia University, gdzie „mężczyźni są ledwo widoczni”. Codzienny kontakt ze studentkami nasunął profesorce refleksje dotyczące kondycji współczesnego feminizmu. Jak sama podkreśla: „Feminizm był naprawdę rewolucyjnym ruchem i – jak wszystkie ruchy rewolucyjne – nie miał na celu zaspokojenia satysfakcji jednostki ani niczyjego osobistego sukcesu. Był to ruch społeczny, w którym chodziło o prawa obywatelskie, o poszerzenie do nich dostępu, o wprowadzenie połowy populacji do społeczeństwa z wszelkimi prawami i obowiązkami, które od zawsze posiadali mężczyźni. Ale gdzieś po drodze… przekaz uległ osłabieniu i zaczął być opacznie interpretowany”.
Zdaniem Spar jednym z produktów takiego stanu stał się przymus bycia doskonałą – pod każdym względem. „Wystarczy wziąć do ręki jakąkolwiek gazetę czy magazyn dla pań: kobiety mają być piękne i sexy, i upajać się tym od wczesnej młodości do późnej starości. Właśnie takie oczekiwania są tam zawarte. Są wszechobecne w mediach, pojawiają się w muzyce, jakiej słuchamy, w książkach, które czytamy – w końcu się uwewnętrzniają. Naiwnie zakładać, że dzięki samemu pojawieniu się kobiet w szkołach biznesu, na giełdowych parkietach czy stażach biznesowych te pragnienia po prostu znikną. Przecież kobiety naprawdę odczuwają presję, by odnosić spektakularne zawodowe sukcesy, a przy tym zawsze być seksownymi i atrakcyjnymi, jednocześnie będąc dobrymi matkami i wszystkim, co tam komu przyjdzie do głowy”.