Gaga: W książce o Supermenkach Pisze Pani: „Małe dziewczynki chcą zostać księżniczkami, starsze dziewczyny Supermenkami, Dojrzałe kobiety marzą, by wyglądać młodo. Pragniemy więcej seksu, więcej miłości, więcej pracy, więcej idealnych dzieci. Jedyną rzeczą, jakiej chcemy mniej, są zmarszczki”. Co Panią, uznaną profesor ekonomii, skłoniło do podzielenia się refleksją, że wiele z nas podporządkowuje swoje życie nieustannemu dążeniu do ideału?
Debora L. Spar: Większość kariery zawodowej spędziłam w środowisku zdominowanym przez mężczyzn i stosunkowo od niedawna przebywam głównie w otoczeniu inteligentnych, ambitnych, młodych kobiet. Ta wspólna perspektywa skłoniła mnie do przyjrzenia się z bliska, jak w erze postfeministycznej kształtują się pragnienia wchodzących w życie kobiet i jak, niestety, część tych marzeń – pomimo upływu czasu – pozostaje trudna do zrealizowania. Moim zamiarem było ukazanie zagadnień z zakresu współczesnej kobiecości oraz zbadanie sposobów, w jakie ulegają one zmianie.
„Założeniem feminizmu było usunięcie narzuconych nam oczekiwań; zamiast tego obecnie interpretujemy feminizm jako wytyczne dla własnej doskonałości, Ponieważ uważamy, że możemy zrobić wszystko, czujemy, że musimy zrobić wszystko”, czytamy w książce. Potrzeba nam nowego feministycznego manifestu?
U podstaw feminizmu legła idea uwolnienia kobiet od skostniałej tradycji i przytłaczających oczekiwań, narzucanych nam przez społeczeństwo. Jednak z biegiem lat to, czego same oczekiwałyśmy od feminizmu, ewoluowało w coś zupełnie innego: zaczęłyśmy postrzegać go jako zachętę do perfekcji.
Jaki więc powinien być nowy program?
Na podstawie własnych przemyśleń oraz dzięki niezliczonym rozmowom z odnoszącymi sukcesy, a przy tym potwornie zestresowanymi kobietami zrozumiałam, że feminizmowi potrzebna jest porządna dawka realizmu – przeskalowanie wcześniejszych ideałów. Niech teraz mają związek z biznesowymi kryteriami, bikram jogą albo sprzedażą wypieków.
Madeleine Albright, była amerykańska sekretarz stanu, powiedziała kiedyś: „W piekle jest specjalne miejsce zarezerwowane dla kobiet, które nie pomagają innym kobietom”. Mamy obowiązek wspierania się na polu zawodowym?
Całym sercem pielęgnuję znajomości z moimi mentorkami, ale cenię sobie również relacje ze znaczącymi mężczyznami. Podam przykład: obecnie mniej niż 5 proc. kobiet zasiada w fotelach prezesów S&P 500 [indeks pięciuset firm, głównie amerykańskich, o największej kapitalizacji, notowanych m.in. na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych (NYSE) – aut.], więc jeśli kiedyś będziecie miały okazję poznać którąś z tych dwudziestu kilku pań lub inną wysoko postawioną kobietę, to fantastycznie – śmiało szukajcie drogi osobistego rozwoju pod jej skrzydłami. Ale jeśli nie, równie mocno namawiam do kierowania się wskazówkami i opiniami pochodzącymi od odnoszących sukcesy mężczyzn.