Koronkowa robota, czyli kolorowanki nie dla dzieci! Do kogo trafi „Tajemny ogród. Rysuj, koloruj, przeżywaj przygody” Johanny Basford?
Świat oszalał na punkcie kolorowania! Mandale, okrągłe celtyckie wzory à la „Sekrety morza”, szkockie żywopłoty, rysunkowa psychozabawa. Taki fusion motywów,wypełnia „Tajemny ogród” Johanny Basford. To antystresowe kolorowanki – po „Art Déco” Eleny Lopez, kolejne na rynku.
Basford niby daje możliwość dopełnienia już gotowych wzorów, dorysowania czegoś od siebie. Ale w znacznie większym stopniu niż Lopez odciąża od myślenia i… własnej inicjatywy. Idealna propozycja dla tych, którzy wolą być prowadzeni za rękę niż decydować. A może lubią zwyczajnie być wodzeni za nos. Bo w „Tajemny ogród” można niespostrzeżenie wsiąc, dać się uwieść.
A to nie tylko za sprawą ażurowych wzorów, które ujmą za oko i serce każdego estetę. Ale przede wszystkim za sprawą metody przyjętej przez autorkę. Metoda Basford to „być jak dobry rodzic + kusić tajemnicą”. Obecność tajemnicy zaznaczają symbole do pokolorowania: kłódka, drzwi ogrodu, labirynt, sowa, drzewo (chyba celtyckie drzewo życia?) A Basford jako dobry rodzic, instruuje – stawia zadania, wyznacza ich granice: „znajdź, policz, dorysuj, wypełnij kolorem, no a teraz…. czas na samodzielną kreację”.
Instruowanie daje poczucie bezpieczeństwa w kosmosie relacji ja – książka. Dlatego staje się ona enklawą relaksu – a co może być bardziej uwodzić w zmiennym świecie? Niemal słychać klaskanie autorki: „Brawo, udało się. Dotarłeś do końca labiryntu. Rozwiązałeś zagadkę”. Ale to ciągłe lekko protekcjonalne prowadzenie i zamknięta formuła mogą irytować. I wtedy trzeba wrócić do „Art Déco”, minimalistycznych instrukcji, wolności kolorowania, jakby-prawie-tworzenia.
Ten trop łatwo odczytać: „Tajemny ogród” to tzw. bezpośrednia wycieczka do „Tajemniczego ogrodu” Frances Hodgson Burnett – powieści o mistycznej, odradzającej mocy natury. Natury, która zna prawdę o człowieku. Metaforycznie – powieści o dzikim raju, Edenie. Też o utraconym związku z naturą i ze sobą. Czy niby-banalne kolorowanki wyrażają tę tęsknotę miliona osób, które nabyły „Tajemny ogród”?
Czy więc bliższy jest nam kontakt z naturą za pośrednictwem książki niż zanurzenie się w prawdziwą zieleń? To raczej niedobrze, niepokojąca diagnoza. Bo za sprawą kolorowanek jesteśmy w kontakcie z naturą oswojoną, ukształtowaną przez człowieka jak angielski ogród, co Basford zawiera w instrukcji: „Stwórz kolekcję przystrzyżonych drzewek”. Idźmy w zielone, ale takie niczym nieokiełznane! Z „Tajemnym ogrodem” i cienkopisami w plecaku.
Komu bliskie jest dzikie tworzenie metodą chlust wiadrem farby o płótno (proszę postawić sobie przed oczami dziewczynkę z „Wielkiego Piękna” Paolo Sorrentino), ten nie powinien porywać się na kolorowanki Basford. Kolejne strony pełne małych elementów sprawią frajdę aptekarzom, chirurgom, mechanikom precyzyjnym, entuzjastom szydełkowania, ewentualnie wielbicielom cienkopisów i skupionym introwertykom. Tym, którzy satysfakcję czerpią z „nie wychodzenia za linię”. Choć z tym nie radzi sobie ponoć sama autorka, jak donosi New York Times. [http://www.nytimes.com/2015/03/30/business/media/grown-ups-get-out-their-crayons.html?_r=0]
Johanna Basford, Tajemny ogród. Rysuj, koloruj, przeżywaj przygody, Nasza Księgarnia