W pierwszej połowie 2014 roku w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy zanotowano 249 przypadków niestawienia się dziecka na szczepienie. Krystyna Błażejewska, rzeczniczka bydgoskiej WSSE, przyznaje, że wobec „zapominalskich” opiekunów zastosowano kroki prawne. Oburzenie rodziców było ogromne. „To jest przymus rodem z PRL-u”, grzmieli na forach internetowych. Inni dodawali: – Nie ma przymusu w kwestii szczepień. To wyłącznie sprawa rodziców!
Tymczasem już w połowie ubiegłego stulecia pojawiło się pewne ważne pojęcie medyczne: „odporność zbiorowa”. Nie jest to tylko wymysł, ale model dowiedziony również w praktyce. Mikrobiolożka Ewa Kasprzyk pisze o tym na swoim blogu: „Odporność zbiorowa pokazuje, że działanie bezpośrednie (zaszczepienie obywateli) nie tylko chroni przed chorobą, ale też obniża ryzyko rozprzestrzeniania patogenów na osoby, które z braku szczepień pozostają wrażliwe. Gdyby szczepionki chroniły tylko bezpośrednio przed samą chorobą, ale nie zmniejszałyby ryzyka zakażenia czy przeniesienia choroby na kogoś innego, wówczas odporność zbiorowa nie istniałaby”.
Prościej mówiąc – zaszczepieni, czyli ci, którzy narazili się na ewentualne powikłania, chronią tych niezaszczepionych.
Krystyna Błażejewska: – Szczepienia ochronne są najskuteczniejszym sposobem zapobiegania i kontroli chorób zakaźnych zarówno na poziomie indywidualnym, jak i populacyjnym. W dobie narastającej odporności drobnoustrojów na leki i problemów z opracowaniem nowej generacji antybiotyków temat szczepień pozostaje niezmiernie aktualny, a promocja tej najefektywniejszej metody profilaktyki nabiera nowego znaczenia.
Po wyjściu Justyny od kosmetyczki w gronie skonsternowanych mam zapada cisza. W końcu któraś się odzywa: – Na chłopski rozum: te obowiązkowe robić. A te wszystkie dodatkowe, to trzeba się porządnie zastanowić.
Co powiedziałby na to tata Michał z Warszawy?
– Jak chcą ryzykować zdrowie i życie swoich dzieci – ich sprawa. Ja swojej decyzji w temacie szczepień nie zmienię.