„Najniższy procent czynów pedofilnych jest w środowiskach, gdzie istnieje edukacja seksualna dzieci. Te dzieci wiedzą, czym jest dobry, a czym zły dotyk, rozróżniają dobre i złe sekrety” – mówi Aleksandra Jodko-M§odlińska, psychologi kliniczny, w rozmowie z Małgorzatą Ohme.
gaga: Dużo i w różny sposób mówi się w mediach o pedofilii. Jak się do tego odnosisz?
OJ: Mam wrażenie, że następuje jakieś przekłamanie.
W mediach mamy tylko obraz pedofilów, którzy są mordercami, gwałcicielami i stanowią ogromne zagrożenie dla społeczeństwa, więc trzeba ich natychmiast izolować, kastrować, a najlepiej zamykać w więzieniach do końca życia. W tej dyskusji nie ma miejsca na to, co mówi o tym medycyna, seksuologia czy psychologia. Co można zrobić? Czy można im pomóc? A badania pokazują, że nawet około 90 procent osób, które mają jakieś czyny przeciwko seksualności dziecka, nie jest pedofilami.
A kim?
Zacznijmy od wyjaśnienia: pedofilia to jest choroba, która ma konkretne kryteria rozpoznania. Prawda jest taka, że tylko około 10-15 proc. spośród tych, którzy molestują dzieci, spełnia te kryteria i zostaje uznanych za pedofilów.
A reszta?
Pozostali nie są chorzy na pedofilię. Część z nich ma zakaz ekspresji seksualnej np. z powodów światopoglądowych czy środowiskowych. Są takie grupy społeczne, które słyszą: „Nie wolno ci zaspokajać popędu seksualnego”, i te osoby boją się wszelkich zachowań seksualnych, a przecież jest to naturalna potrzeba organizmu. W związku z tym, mimo zakazu, dążą do tego, by ją zaspokoić. I wykorzystują dzieci, bo to najprostsze.
Bo dzieci dochowają tajemnicy?
Tak, nawiązanie relacji z dorosłym jest o wiele bardziej skomplikowane, jednoznaczne, a z dziećmi nie trzeba nazywać rzeczy po imieniu, można to nazwać grą, zabawą, uwierzyć, że tak jest. Kolejną dużą grupą osób wykorzystujących dzieci, a niebędących pedofilami, są w Polsce… alkoholicy. Po jakimś czasie mają tak zdegenerowane mózgi, że jest im wszystko jedno, czy jest to matka, córka, czy dziecko sąsiadki. Spora grupa to także osoby o różnych kompleksach, np. z wadami narządów płciowych. Osoby, które to ukrywają, wstydzą się tego i spotkanie z kobietą wiąże się dla nich z konfrontacją z tymi lękami.
Niektórzy eksperci zwracają uwagę na to, że współcześnie przyczyną zwiększającej się liczby czynów pedofilnych może być zmiana zachowań kobiet, które są pewniejsze siebie, niezależne, onieśmielają…
Dla wielu mężczyzn to realny problem. Po prostu boją się tych współczesnych kobiet, nie potrafią określić swojej roli inaczej niż „macho”, „casanowa”, a to nie działa. Dziecko jest bezpieczniejsze. Młoda dziewczyna, która zrobi niemal wszystko za fajny ciuch lub pieniądze.
Dzisiaj dziewczęta szybciej dorastają, czasami spotykamy 12-13-latkę, która wyglądem przypomina młodą kobietę: ma piersi, miesiączkę, może wzbudzać pożądanie. Czy różnicuje się w jakiś sposób czyny pedofilne wobec nich a małych dzieci?
W medycznym rozumieniu pedofilii nie mówimy o niej, gdy osoba jest zainteresowana 12-13-latką, tylko wtedy, gdy jest to osobnik bez cech dojrzałości płciowej.
Dziewczynki bez rozwiniętych piersi, owłosienia, miesiączki?
Dla pedofila w ujęciu medycznym dziecko powyżej 10.-11. roku życia zazwyczaj przestaje być atrakcyjne seksualnie.
Chodzi o płaszczyznę psychologiczną? Że dziecko przestaje być niewinne, „czyste”?
Też. Może to taka racjonalizacja z ich strony, gdy nazywają te kontakty w ten sposób: niewinne, niezwierzęce, bo to w ich oczach usprawiedliwia taki a nie inny wybór. Pamiętaj, że większość pedofilów, o czym się mało mówi, nie jest zainteresowana kontaktem seksualnym jako takim. Pedofilia to jest parafilia, czyli taki rodzaj zaburzeń, w którym genitalny kontakt seksualny nie jest pożądany. Oni lubią patrzeć, masturbować się do zdjęć, ale kontakty waginalne czy analne są rzadkością.
Czyli z medycznego punktu widzenia, jeśli facet zaprasza 13-latki do domu i chce uprawiać z nimi seks, to nie jest pedofilem?
Nie. Bo dla takiego mężczyzny te dziewczynki są substytutem dojrzałej kobiety, a nie dzieckiem. Są bezpieczniejsze, łagodniejsze, mniej krytyczne. Oczywiście, on łamie normy prawne, bo wykorzystuje osoby poniżej 15. roku życia, ale nie jest pedofilem.
I patrząc z drugiej strony, istnieją też osoby, które są pedofilami, ale nie wykorzystują dzieci.
Tak! I dla nich to wszystko, co mówi się o pedofilii w mediach, jest bardzo raniące i demotywujące w terapii. Te osoby wiedzą, że są pedofilami, odczuwają popęd w kierunku dzieci, ale wykonują ogromną pracę nad tym, by nigdy nie doszło do czynu seksualnego wobec dziecka.