Jak to jest, kiedy niegdysiejsi rebelianci muzycznej sceny, punkrockowi twardziele mający gdzieś autorytety i dobre maniery, zostają tatusiami? Co się dzieje, gdy zadymiarze bluzgający na system zmuszeni są zaciągać kredyty i przewijać różowe niemowlaczki? Na to pytanie odpowiada fenomenalny dokument nowojorskiej reżyserki Andrei Blaugrund Nevins „The Other F Word”. F jak fatherhood, oczywiście.
Trudno wyobrazić sobie bardziej odległe światy niż granie w punkowej kapeli i wychowywanie dzieci. A jednak przychodzi moment, kiedy te obce sobie planety spotykają się i o dziwo nie dochodzi do kosmicznej katastrofy, choć perturbacje i wstrząsy są rozliczne.
W swoim filmie Andrea i jej producentka Cristan Reilly dotarły do kilkudziesięciu muzyków z amerykańskiej sceny punkrockowej z takich zespołów jak: Bad Religion, Rancid, US Bombs, Blink-182, Rise Against i wielu innych, by przepytać ich, jak godzą życie na scenie i bycie ojcami.
Swoim głównym bohaterem uczyniły mieszkającego w Kalifornii punkowego weterana Jima Lindberga, od prawie 20 lat frontmana skatepunkowej kapeli Pennywise, który w trakcie realizacji filmu nieoczekiwanie podjął decyzję o porzuceniu sceny, by poświęcić się wychowywaniu trzech córek.
Oglądamy trwającą rok morderczą i – jak się później okaże – ostatnią trasę Jima, który miesiącami objeżdża amerykańskie miasta i miasteczka, dając dziki show na scenie, a poza nią zderzając się z rzeczywistością obskurnych moteli z kiepskim żarciem, alkoholowych balang i histerii fanów, nierzadko młodszych o połowę od swego idola.
Tymczasem gdzieś tam w białym domku na przedmieściach czekają na niego żona i córki, których dorastania nie może na co dzień oglądać, bo… zarabia na rodzinę, grając koncerty. To, co zaczęło się od buntu i społecznego niedopasowania, coraz bardziej staje się regularną pracą, która pozwala z trudem zarobić na rachunki i prowokuje pytania o sens takiego podwójnego życia.
Twardziele o miękkich serduszkach
„The Other F Word” okazał się niesamowicie zabawny, wielce pouczający i głęboko wzruszający. A wszystko za sprawą wytatuowanych bohaterów, którzy zaskakująco otwarcie, z dowcipem i dystansem do siebie komentowali swoje życiowe i rodzicielskie zakręty, z wielką czułością opowiadając o swoich małych, a czasem już dorosłych dzieciach.
Zapytałam realizatorki dokumentu, jak udało im się namówić punkowych wojowników, by pokazali swoją delikatniejszą stronę, ryzykując zniszczeniem dotychczasowego wizerunku obyczajowych ekstremistów. Andrea opowiada: – Po pierwsze, Cristan od lat przyjaźni się z Jimem Lindbergiem, który jakiś czas temu napisał książkę „Punk Rock Dad”. On jej zaufał i przedstawił nas innym punk-rockowym ojcom, co wiele ułatwiło.
Poza tym chyba wcześniej nikt inny nie zadawał im pytań w rodzaju: „Co czujesz w związku z własnym ojcem i jakim ojcem sam jesteś?”. Cristan: – Trafiłyśmy na właściwy moment. Oni po prostu byli gotowi, żeby o tym porozmawiać. Bycie rodzicem to bardzo ważna część ich życia, z której są dumni, podobnie jak z tego, że dokonali takich a nie innych wyborów. Chcieli się tym podzielić.
Jednak nie da się ukryć, że pojawienie się dzieci i rodziny w życiu bohaterów kompletnie wywróciło je do góry nogami. Nagle ci, którzy byli przeciwnikami systemu, niepostrzeżenie stali się jego częścią.
– Kiedy byli młodzi, to życie na scenie stanowiło 100 procent ich osobowości, w domu byli tacy sami jak podczas koncertu, ale kiedy pierwszy raz trzymali na rękach niemowlę, pojawiła się jakaś nowa, nieznana strona ich osobowości. Przechodzili wewnętrzną walkę i musieli sobie odpowiedzieć na pytanie: „Kim naprawdę jestem?”. I taki proces chciałyśmy sportretować w filmie.
Nasz bohater w trakcie zdjęć się zmienia. Na początku dominuje w nim „persona sceniczna”, a zostawiamy go w momencie, kiedy czuje się przede wszystkim ojcem. Podobnie dzieje się z nami wszystkimi, kiedy dojrzewamy – budujemy swoją osobowość, którą prezentujemy światu, ale kiedy dorastamy, musimy zdecydować, co z niej będzie przydatne na dalszej drodze życia, a co lepiej odrzucić. To czyni ten temat tak interesującym – opowiada Andrea.
Anarchia i różowe falbanki
Konfrontacja szalonego punka z rolą odpowiedzialnego ojca niesie też ze sobą potężny potencjał komediowy. Począwszy od sceny, kiedy wydziarany od stóp do głów i ubrany w obszarpany punkowy mundurek Lars Frederiksen z grupy Rancid idzie ze swoim maleńkim synkiem na plac zabaw – który zresztą szybko się wyludnia, co dowcipnie komentuje Lars: „Weź punka i ekipę filmową, a po 15 minutach będziesz mieć cały plac dla siebie!”.
Albo kiedy Jim Lindberg upycha w walizce czarne tiszerty przed kolejną trasą, a jego córeczka wkłada tam różowe lalki Barbie, na co ojciec reaguje krótkim: „Kochanie, twoim laleczkom raczej nie spodobałaby się atmosfera panująca w naszym busie”.
Publiczność śmieje się do łez, patrząc, jak Fat Mike z NOFX jest totalnie oczarowany przez swoją pięcioletnią córkę, która robi z nim, co chce. Dostaje śniadanko na słodko, a kiedy mówi, że nie chce jej się iść, to tatuś niesie ją na rękach – całą w różowych falbankach – do małżeńskiej sypialni na telewizję. Coś (miłość?) sprawiło, że antysystemowy prześmiewca Mike wozi córkę do prywatnej szkoły i kiedy nie jest w trasie, spędza z nią całe dnie.
Oczywiście starzy punkowcy muszą się też zmagać jako rodzice z całym bałaganem, którego narobili wcześniej. Dragi, alkohol, balangi i skandale należą w końcu do punkowego etosu. Jak mówi w filmie nastoletnia córka do Rona Reyesa, byłego wokalisty Black Flag: „Czytałam, co piszą o tobie w internecie, tatusiu. Niezły czad!”.
A niegrzeczny i czarujący Mark Hoppus z Blink-182, miłośnik przekleństw, który jest autorem błyskotliwego stwierdzenia: „Fuck can bring us together”, przyznaje, że po tym, co robił (bieganie z fujarką na wierzchu w jednym z klipów to mały pikuś), jego kwalifikacje do bycia ojcowskim autorytetem są niezbyt wysokie.
Oglądamy, jak ci zawodowi anarchiści dbają o edukację, zdrowe odżywianie i wyszukany język swoich pociech. Jak gotowi są tolerować różowe koronki, robić potomkowi ulubioną jajeczniczkę czy wbijać się w smoking na szkolny bal. I kiedy przychodzi do wyboru życiowych priorytetów, stawiają… na rodzinę. Niezły czad!
Powód, by trwać
Jak w każdym dobrym filmie mamy tu śmiech, ale są i łzy. – Zaczynałyśmy z zapowiedzią intrygującej dychotomii – punk rock i ojcostwo – oraz z poczuciem, że musi być masa zabawnych anegdot wynikająca z zetknięcia tych dwóch sfer. Ale kiedy drążyłyśmy temat głębiej i głębiej, nagle dokonałyśmy z Cristan zaskakującego odkrycia..
Okazało się, że dosłownie każdy mężczyzna występujący w filmie ma niesamowicie poruszające i trudne doświadczenia związane z własnym ojcem. I film okazał się nagle zupełnie innym „zwierzęciem”, niż zakładałyśmy na początku – opowiada Andrea.
Ściskające za gardło opowieści muzyków zmagających się z nieobecnością ojca w swoim życiu albo gorzej – jego toksycznym wpływem – pozwalają zrozumieć zarówno ich bunt, jak i to, że próbują być dla swoich dzieci ojcami, których sami nie mieli. Andrea po tych wszystkich rozmowach ma pewne przemyślenia natury ogólnej: – Każdy z tych facetów jest artystą, poetą i może dlatego każdy uporczywie chronił swój delikatny wewnętrzny świat za pomocą punkrockowych kolców, niczym jeżozwierz. Ale kiedy już siedzieliśmy z nimi, zadając te wszystkie pytania, potrafili mówić o swoim ojcostwie i o przeszłości w wyjątkowy, poetycki sposób.
Szczególnie poruszające są wyznania Flea, dziś znanego najbardziej jako basista Red Hot Chili Peppers. – Na początku nie chciał się zgodzić na wywiad, sprawdzał nas przez długi czas – opowiada Cristan. – Czekałyśmy cierpliwie i dzień po Święcie Dziękczynienia zadzwonił telefon: „Możecie filmować go jutro”. I chociaż miałyśmy wolne, to stwierdziłyśmy, że musimy jechać. I kiedy już włączyłyśmy kamerę, Flea okazał się po prostu cudowny, niezwykle uczciwy i otwarty – wspomina.
Muzyk wystąpił ze swoją dorosłą córką Clarą, fotografką i perkusistką, z którą w filmie grają na pianinie na cztery ręce muzykę… klasyczną. Wspominając własne dramatyczne dzieciństwo i opowiadając o miłości do córki, ten zniszczony rockandrollowym życiem mężczyzna nie kryje łez.
Kiedy urodziła się Clara, zrezygnował z picia, palenia, narkotyków – jak mówi, po to żeby być całkowicie dla niej. W pewnym momencie pada znamienne zdanie: „Mówi się, że rodzice dają życie dziecku, ale to moje dzieci dały życie mnie. Dały mi powód, by trwać”.