„W wielu kulturach dzieci wychowują się praktycznie same, nikt za nimi nie biega z łyżką zupy, żeby coś zjadły. My nie mamy tego luzu” — mówi Martyna Wojciechowska w wywiadzie z Małgorzatą Ohme.
Gaga: Martyna, jestem całym sercem za Twoimi książkami dla dzieci, bo otwierasz im umysły na inność, szerzej pojętą niż czarnoskóry kolega unikat w szkole czy przedszkolu. Powiedziałaś, że inspiracją były nudne bajki, które czytałaś Marysi. Co jeszcze? Martyna Wojciechowska: Obserwuję swoje dziecko i widzę, z czym ma problemy albo na co zwraca uwagę. Wiele historii wzięło się właśnie z tych obserwacji, kiedy Marysia nie umiała poradzić sobie z czymś w przedszkolu, martwiła się relacją ze swoją przyjaciółką lub była pod czyimś, niekoniecznie dobrym, wpływem. Potraktowałam to jako inspirację do wyjaśnienia pewnych kwestii, które przewijają się w naszym życiu na co dzień. Myślę, że wielu rodziców ma problem z tym, jak podejmować z dzieckiem trudne tematy, chciałam więc wyciągnąć rękę także do nich. Gaga: Pytanie z gatunku tych powtarzanych do znudzenia: jaką jesteś mamą? Czy wzorowałaś się na swoich rodzicach? MW: Uważam, że mama włożyła wiele wysiłku w moje wychowanie i do dziś jest dla mnie wzorem. Chciałabym być dla Marysi taką osobą, jaką ona była i jest dla mnie. Wyobrażasz sobie, że nigdy się nie pokłóciłyśmy? Zawsze dużo ze mną rozmawiała, była bardzo cierpliwa, tłumaczyła, ale też pozwalała mi popełniać błędy, żebym mogła wyciągnąć z nich wnioski. I nigdy mnie nie oceniała. Myślę, że to częsty błąd rodziców, którzy osłabiają w ten sposób poczucie wartości u dziecka. Gaga: Czym Twoje macierzyństwo różni się od tego innych mam? MW: Sądzę, że mogę być bardziej otwarta niż inni i na pewno nie myślę stereotypowo. Zaczynając od prostego podziału na to, co wolno chłopcom i dziewczynkom (nie przypisuję jednym różowego, a drugim niebieskiego koloru), po budowanie w dziecku strachu przed wężem lub obrzydzenia przed szczurem. Bo niby czym ten biedny szczur różni się od świnki morskiej? O tym piszę m.in. w „Zwierzakach świata”. Dzieci są naszą kopią, nie utrwalajmy w nich ograniczeń. Gaga: Co było lub jest dla Ciebie najtrudniejsze w macierzyństwie? MW: Pogodzenie się z tym, że od momentu narodzin dziecka nic już nie będzie takie jak wcześniej. Że nie będę już przez osiem-dziewięć miesięcy w podróży, nie pojadę na dwumiesięczną wyprawę w Himalaje, żeby wrócić do domu dopiero wtedy, kiedy zatęsknię za stabilizacją. Dziecko oznacza przewartościowanie wszystkiego i trzeba do tego dojrzeć. Gaga: Gdy urodziłaś dziecko, często myślałam o tym, jak zniesiesz zmianę, bo jednak prowadziłaś specyficzny tryb życia, bardzo aktywny, a tu nagle stagnacja… MW: Moja mama była ze mną w różnych kryzysowych momentach, kiedy wydawało mi się, że już nie dam rady. Ale dałam, z dużą jej pomocą. Poza tym wyznaję zasadę, że szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko, więc staram się nie rezygnować ze swoich pasji. Po prostu jestem ostrożniejsza i wyjeżdżam na krócej. Na szczęście Marysia bardzo dobrze to znosi i kiedyś będzie superkompanem na wyprawy, czuję to!