No i masz babo placek. A raczej cyca. I to cyca, wokół którego co jakiś czas robi się szum. W Sądzie Okręgowym w Gdańsku rusza bowiem precedensowy proces. Kobieta, która postanowiła nakarmić dziecko piersią w sopockiej restauracji domaga się od właściciela przeprosin i zadośćuczynienia. Z jakiego powodu? Ponieważ kelner poprosił ją, aby się powstrzymała, lub zrobiła to w toalecie! Tak ponoć chcieli goście.
Cóż, gdyby maluch mógł mówić, powiedziałby zapewne, że na niczym innym mu w tamtej dramatycznej chwili bardziej nie zależało, jak na zjedzeniu smacznego posiłku w spokoju, czyli w pachnących ramionach Mamy.
I teraz na nowo, czyli raz na jakiś czas, mogła wybuchnąć społeczna debata: czy kobieta może/powinna karmić dziecko w miejscu publicznym, czy nie. Niby ma do tego prawo, ale czy ma społeczne przyzwolenie? Jak, jako naród reagujemy na widok matki karmiącej dziecko w parku, w autobusie, w restauracji, na plaży?
Sądząc po forach i wypowiedziach w necie, Polacy tego nie popierają. Nawet polskie matki piszą: „Sama wykarmiłam dwoje dzieci piersią, ale robiłam to dyskretnie, w ustronnym miejscu. Nie trzeba wywalać cyca na środku ulicy!”
No, ale jednak czasem trzeba. Bo jak wiedzą same mamy i potwierdzą to pediatrzy, położne oraz specjaliści od laktacji, dziecko piersią karmi się na żądanie. Przystawia się je do piersi również wtedy, gdy pragnie wyciszenia i spokoju. Czasami też po to, aby szybciej zasnęło. Różne są przyczyny, choć tej podstawowej nigdy nie wolno bagatelizować – że maluch poczuł się głodny i pragnie się najeść.
Trudno mi wyobrazić sobie sytuację kobiety, która jest w podróży z dzieckiem, maluch domaga się piersi, a ona, wiedziona poprawnością społeczną, czeka, próbując uspokoić coraz bardziej zdenerwowane maleństwo, aż będzie mogła wysiąść i je nakarmić. Oby tylko nie przegonili jej z dworcowej poczekalni!
Albo gdy maluch wydziera się w wózku. Młoda matka, choćby mogła, nie przysiada na ławce w parku, gdzie akurat jest z dzieckiem na spacerze. Gdzie tam! Szuka z obłędem w oczach tzw. ustronnego miejsca, a dziecko płacze coraz głośniej.
Albo taka sytuacja: matka z dzieckiem lecą samolotem. Nadchodzi pora karmienia. Kobieta wychodzi więc do ciasnego i dusznego jak pudełko po butach pomieszczenia na tyłach samolotu, aby tam, zgięta w pół, ze spoconym malcem i spoconym czołem, nakarmić dzieciaczka.
Dlaczego?
Bo pasażerowie obok mogą poczuć się zniesmaczeni. Nie życzą sobie takich „ekscesów” podczas podróży. I kto to widział w ogóle, aby latać po świecie z małym dzieckiem?! Toż te matki głowy potraciły!
Powiem szczerze, że w całym tym zamieszaniu najbardziej zasmucają mnie wypowiedzi samych kobiet, przyznających, że wykarmiły dziecko piersią, jednak potępiających matki robiące to w miejscach publicznych.
Rozumiem potrzebę intymności i spokoju. Zgadzam się, że lepiej oddalić się od skupiska ludzi, aby nakarmić maleństwo. Jeśli można zrobić to w drugim pokoju, bo w salonie siedzą goście, spoko. Jeśli można wybrać ławkę w bocznej alejce parku – jak najbardziej. Jeśli w autobusie cały tył jest wolny, tam siadamy z dzieckiem. Po to, aby mieć więcej spokoju i komfortu, gdy nadejdzie pora karmienia.
Nie rozumiem natomiast, co może być odrażającego w widoku matki z dzieckiem przy piersi?
Dlaczego kobieta, przyznająca się, że sama karmiła pisze, iż to nieestetyczne?
Jeżeli kogoś taki obrazek odrzuca, to może powinien zastanowić się dlaczego?
W dawnych wiekach ludzi nie oburzało, że kobieta obnaża pierś, aby nakarmić dziecko. To było tak naturalne, jak wiosenny deszcz i burza w maju. Nawet Matka Boża karmi Dzieciątko piersią i bynajmniej nikt się nie gorszy. Raczej zdziwiliby się ziomkowie, że można nakarmić dziecinę czymś innym, niż pokarm z – no właśnie, gołych cycków.
Inna sprawa, nie przesadzajmy z tym ostracyzmem. To nie jest tak, że młoda matka wywala cyca, dziecko ssie jak ogłupiałe, beka i ulewa na wszystkich dookoła.
Znacznie bardziej przykrym obrazkiem jest dla mnie widok matki wkurwionej, że mały znów chce do piersi. Matki wyszarpującej pierś nerwowym ruchem z bluzki i przystawiającej do niej dziecko ze złością. Kobiety, dla której karmienie jest widoczną męką i ma taki wyraz twarzy, jakby miała za chwilę wybuchnąć.
Takich matek karmiących nie chcę spotykać ani w restauracjach, ani w parkach czy w samolocie. Takie obrazki są dla mnie żenujące i wprawiają w zakłopotanie. Na takie „wywalanie cyca” mam ochotę zareagować, tylko nie z finałem w sądzie, a w jakiejś poradni psychologicznej, w której pomogą matce opanować emocje i wytłumaczą, że karmiąc dziecko w atmosferze złości, zniecierpliwienia i wyraźnej niechęci, sprawia mu cierpienie.