Barwniki spożywcze chociaż nie poprawiają smaku, zapachu, ani nie przedłużają daty ważności są bardzo skuteczne marketingowo. Przyciągają uwagę, szczególnie – dzieci, które chętnie sięgają po kolorowe smakołyki. Problem polega na tym, że mogą być one bardzo szkodliwe, szczególnie gdy są spożywane zbyt często.
Barwienie żywności nie jest wymysłem naszych czasów. Już w starożytności i średniowieczu, używano w tym celu chlorofili wyodrębnionych z liści roślin, ekstraktów z marchwi i ochry z buraków. W miarę rozwoju nauki zaczęto z nimi eksperymentować i powstały pierwsze sztuczne związki intensywnie barwiące zawierające szkodliwe substancje jak: ołów, rtęć czy miedź.
Dzisiaj mamy do czynienia z dwoma rodzajami barwników. Są nimi barwniki naturalne i syntetyczne. Te pierwsze nie stanowią zagrożenia dla zdrowia. Są jednak mniej intensywnie zabarwione. Są też bardziej wrażliwe na działanie czynników zewnętrznych.
Barwniki syntetyczne, chociaż charakteryzują się znacznie większą intensywnością i trwałością zabarwienia stanowią większe zagrożenie dla zdrowia, a lista tych barwników dopuszczonych do barwienia żywności jest systematycznie skracana. Najgorzej wyglądają barwniki azowe, które ulegają przemianie w ustroju w związki aminowe, które wykazują w wielu przypadkach działanie rakotwórcze. Niestety substancje dodatkowe stosowane w żywności nie są objęte jednolitym prawem. Niektóre, dopuszczone do użycia w Polsce, są zabronione w krajach Unii, inne odwrotnie.
Barwniki pochodzenia naturalnego obecne powszechnie w żywności, które nie powodują negatywnego wpływu na zdrowie to między innymi: kurkumina (E100), chlorofil (E140l), annato (E160b) – ekstrakt z nasion jednego z drzew tropikalnych, likopen (E160d) – ekstrakt ze skórek pomidorów czy batanina (E162) –wyciąg z buraków cukrowych.
Rozporządzenie UE o dodatkach do żywności wymienia 6 barwników, których obecność wymusza na producencie żywności umieszczenie na etykiecie informacji: „może wywierać szkodliwy wpływ na aktywność i skupienie uwagi u dzieci” są to: żółcień chinolinowa (E104), żólcień pomarańczowa (E110), czerwień koszelinowa (E124), azorubina (E122), tartrazyna (E102), czerwień Allura (E129).
A gdzie je znajdziemy? W wielu uwielbianych przez dzieci produktach.
W czerwonych napojach jest czerwień Allura (E129), który może wywołać reakcje alergiczne. W lodach, kolorowych galaretkach i napojach często znajduje się żółcień chinolinowa (E104), którą podejrzewa się m.in. o wywoływanie nadpobudliwości, szczególnie niebezpieczna jest dla astmatyków i osób uczulonych na aspirynę. W niektórych lizakach, oraz napojach w proszku, sztucznych miodach, esencjach owocowych, napojach bezalkoholowych, zupach w proszku, galaretkach, dżemach znajduje się barwnik tartrazyna (E102), który u astmatyków może powodować reakcje alergiczne, a spożywany w dużych ilościach utrudnia koncentrację i naukę. W połączeniu z benzoesanami jest podejrzewany o wywoływanie ADHD u dzieci. Inny barwnik żółć pomarańczowa (E110) występująca w gumach do żucia, musztardach, zupach w proszku, marmoladach, płatkach zbożowych, powoduje nasilenie objawów astmy, podejrzewany jest nawet o wywoływanie nowotworów wątroby. Równie niebezpieczna dla astmatyków jest azorubina (E122) występująca w aromatyzowanych napojach, lodach, budyniach, wyrobach piekarniczych i cukierniczych.
Niektóre z niebezpiecznych barwników dodawane są do żywności, którą można by określić jako zdrową np. amarant (E123) występuje w płatkach zbożowych, kaszach, kawiorze, galaretkach, napojach czy przetworach z czarnej porzeczki. Barwnik ten jest niebezpieczny dla astmatyków i posądzany o działanie rakotwórcze.