MO: Nasze wspomnienia determinują trochę to, jak dziś bawimy się z naszymi dziećmi. Jeśli nie mamy zbyt dużo doświadczeń z zabawy z rodzicami, to nie bardzo potrafimy bawić się z własnymi dziećmi. Albo staramy się za wszelką cenę nadrobić tamten czas.
NF: Ja zdecydowanie jestem w tej drugiej grupie. Staram się być bardzo aktywna w zabawie z dziećmi. Czasami nawet wygląda to kuriozalnie, bo one się świetnie bawią same, a ja siedzę i się przyglądam. Siedzę, bo muszę przecież być.
MO: Nie nudzisz się trochę?
NF: Oczywiście, że się nudzę,. Jako matka bardzo aktywna zawodowo ciągle mam coś na głowie i, oczywiście, miewam takie myśli, że mogłabym w tym czasie zrobić coś konkretnego, a nie tak siedzieć i turlać piłeczkę.
MO: W co, oprócz turlania piłeczki, lubicie się bawić?
KF:Bardzo dużo czytamy. Ale też uwielbiamy zabawy w berka, układanie klocków lego. Budujemy z nich zamki, zoo, stadniny
NF: Ja lubię gry planszowe. Ale te gry umierają. Wiecie dlaczego? Bo trzeba przeczytać instrukcję. U nas w domu sprawdza się świetnie Pictoreka…
MO: U nas też!
NF: …bo to jest gra prosta, a jednocześnie bardzo integrująca. I łatwo się jej nauczyć – siadasz nad planszami i szukasz obrazków. Żyjemy w tak szalonym tempie, trudniej nam się pochylić skoncentrować na czymkolwiek bardziej skomplikowanym.
MO: To prawda. A nasze dzieciństwo to przecież wspaniałe zabawy z grami: monopoly, chińczyk, domino, memory… Moje dzieci uwielbiają grać w te gry, ale trudno nam znaleźć czas.
NF: No tak, ale mamy ostrą konkurencję dla gier planszowych: PlayStation, x-Box, komputery czy iPad taty. Mój dwuletni Franio radzi sobie znakomicie z grami na iPadzie.
MO: Karolina się nie odzywa, bo jej chłopcy zamiast grać na komputerze buszują w zbożu, ale ja się chętnie do tego odniosę. Z dużym szacunkiem podchodzę do nowoczesnych technologii i uważam, że od nich nie uciekniemy, bo to jest świat naszych dzieci.
Wnikliwie obserwuję, w co grają moje dzieci, i często sama się w te gry wkręcam. I rozumiem, że z tak niesamowitych efektów specjalnych, tempa gry, kolorów i obrazów trudno jest wrócić do teksturowej planszy. Czasem się śmieję, gdy rodzice dziwią się, że ich dzieci same nie wykazują w tym kierunku inicjatywy. Ale bez ich udziału, zachęty i aktywnej obecności dziecka stary chińczyk już nie zachwyci.
NF: Ja bawię się z dziećmi zupełnie inaczej niż mąż. Zresztą podobnie jest u większości moich koleżanek. Mój mąż nie lubi zabawy samej w sobie. Najczęściej wybiera sobie jakiś cel, do którego dąży z dziećmi – na przykład mają coś zbudować albo gdzieś dojechać.
KF: A u mnie jest na odwrót. Piotrek umie się bawić, a ja wolę aktywnie spędzać czas i dążyć do celu. Nie potrafię siedzieć w domu. Musi być spacer, plac zabaw, berek, w chowanego – po prostu aktywność. Lubię też przez zabawę pokazywać im świat. Zabieram ich na przykład na szukanie wiosny.