MO: Czyli?
KF: Zazwyczaj robię to na Mazurach, gdzie mieszkamy. Idziemy z chłopcami do lasu i ja rzucam hasło: „Uwaga! Kto pierwszy odnajdzie zieloną łodyżkę?” albo: „Kto wypatrzy pierwszy pączek na drzewie lub przebiśnieg?. Oni instynktownie dążą do tego, co typowo męskie – interesuje ich motoryzacja, technologia – a ja bym chciała pokazać im coś więcej.
MO: Co to jest „coś więcej”?
KF: Chciałabym uwrażliwiać chłopców, nauczyć ich zauważać te wszystkie piękne rzeczy, które przemijają w szalonym tempie. Oczywiście, oni zazwyczaj nie mają na to ochoty. Zwłaszcza starszy Kostek, który z natury jest mniej wrażliwy, nie pochyla się zbyt chętnie nad przyrodą ani zwierzętami, trzeba go do tego zachęcać. Młodszy, Luśko, wręcz przeciwnie. Nie uwierzycie, ale on ma nawet małą stadninę różowych kucyków! Początkowo zaniepokojona pytałam męża, co on na te różowe kucyki, a on, że Luśko jest tak męski, że mu taka zabawa niczego nie zaburzy, ha, ha, ha!
NF: Ja mam dwie dziewczynki, które też są bardzo różne. Młodsza Zuzia kocha konie i uwielbia się bawić sama. W przeciwieństwie do Kai, która do wszystkiego potrzebuje towarzystwa. Wszędzie jest jej pełno: „Mamo chodź, zróbmy coś razem!”.
MO: Nie sądzisz, że tak może być dlatego, że starsza była przyzwyczajona do kontaktu z tobą, a młodsza od początku musiała dzielić się mamą z innymi?
NF: Wydaje mi się, że to raczej kwestia osobowości. Zuzia już jako niemowlę była mniej komunikatywna, mniej otwarta, a Kajka nawiązywała kontakt ze wszystkimi.
MO: U mnie jest na odwrót. Młodsza Klara jest bardziej towarzyska, lubi zadawać pytania, rozmawiać, opowiadać, a Jurek – mimo że starszy – odpowiada zdawkowo, ciągle gdzieś się spieszy, woli spędzać czas aktywnie, najchętniej angażuje się w sport. Gdy był mały, miał fazę, że wybierał takie stereotypowo babskie zabawy: w dom, gdzie przewijaliśmy lalki, usypialiśmy je, bawił się w kuchnię, gdzie razem gotowaliśmy. A Klara chętnie za to grała w jego typowo męskie gry. To, w co dzieci się bawią, zależy oczywiście głównie od wieku, płci, ale jest zmienne. Zabawy rozwijają się razem z naszymi dziećmi. Przecież dwulatek nie potrafi sobie jeszcze dobrze czegoś wyobrazić, więc woli zabawy, które odzwierciedlają rzeczywistość. Znowu czterolatek żyje już w świecie swojej fantazji i uwielbia wcielać się w najróżniejsze postacie. Zabawy moich dzieci też się zmieniły.
KF: Ach, to moje dzieci są właśnie w tej fazie! Uwielbiają przyjmować role dorosłych, bawią się w przygotowywanie kolacji dla taty, w sprzątanie. Jednocześnie uwielbiają żyć w fikcyjnym świecie, stają się postaciami z bajek. Kochają na przykład „Gwiezdne Wojny”, którymi zaraził ich tata, i wyznają ten film niemal jak religię. Zresztą w USA jest już religia Jedi. Mam wrażenie, że zbliżamy się do tego etapu, ha, ha, ha!
NF: Czy chłopcy się jeszcze w ogóle bawią w wojnę?
KF: Oczywiście! Jak jesteśmy na wsi, to moi chłopcy robią broń z patyka czy z kamienia i walczą.