Łagodna infekcja jest najskuteczniejszym sposobem pobudzania odporności dziecka. Działa jak kosztowna szczepionka, która odpiera kolejne ataki mikrobów.
Hartowanie
Podnoszenie odporności, podobnie jak rozwój dziecka, jest długotrwałym procesem fizjologicznym, uzależnionym przede wszystkim od wieku. Jak to bywa w życiu, duży i silny może więcej. Dzieci chorują częściej niż dorośli, bo mają słabszą odporność – to wiadomo. Może więc warto nad nią popracować? Na tę wrodzoną, odziedziczoną po rodzicach, nie mamy wpływu, ale zawsze możemy poprawić nabytą. Jeśli maluchy muszą chorować, to niech chorują łagodnie, krótko i bez powikłań. Wyziębiając, osłabiamy organizm dziecka, a wtedy czyhają na nie wszystkie zarazki w okolicy. Głównym źródłem zakażenia są też inni ludzie, najczęściej nieświadomi, jakim zagrożeniem są dla otoczenia, zwłaszcza dla maluchów. Do infekcji w 70 proc. dochodzi przy bliskim kontakcie twarzy z twarzą, w 25 proc. przez ręce, a w 5 proc. na odległość. Można te statystyki poprawić za pomocą aktywności na świeżym powietrzu w różnych porach roku. Zahartowane maluchy mają większą odporność na wychłodzenie, naczynia krwionośne kurczą się wolniej i krócej niż u piecuchów, dzięki temu do tkanek dopływa więcej krwi, a wraz z nią przeciwciał. W konsekwencji – zahartowani mniej chorują na zakażenia układu oddechowego. Trzeba jedynie zachować BHH, czyli Bezpieczeństwo i Higienę Hartowania. Do prawidłowego hartowania kwalifikuje się tylko odpowiednio ubrane, zdrowe dziecko, którego rodzice są również zdrowi. Opiekunowie muszą pamiętać o nieprzegrzewaniu dzieci. Zaleca się ubieranie na cebulkę i dostosowanie stroju do aktywności pociechy.
Sport i dieta
Warto się także gimnastykować razem z dziećmi, gdyż udowodniono, że osoby prowadzące aktywny tryb życia dwukrotnie rzadziej chorują w porównaniu z leniuchami. Ważny jest też właściwy wypoczynek, na pewno nie przed komputerem lub telewizorem, oraz odpowiednia ilość snu. Dużą rolę w budowaniu naturalnej odporności malucha odgrywa zdrowa dieta, z odpowiednią ilością białka, warzyw i owoców. Dzieciom, które dwa razy w tygodniu nie jedzą tłustych ryb morskich, warto podawać tran lub witaminę D – według zaleceń pediatry.
Rodzicu, rzuć palenie
W praktyce częściej osłabiamy odporność, niż ją wspomagamy. Infekcje ponowne pojawiają się, gdy dzieci chorują na alergię, niedokrwistość lub mają przerośnięty migdałek gardłowy. Idąc przeziębione do przedszkola, nie tylko będą zarażać inne, ale wrócą do domu w jeszcze gorszym stanie. Błędem jest również zbyt szybkie posyłanie dziecka po przebytej chorobie do przedszkola. Kolejno pojawiające się infekcje powodują dalsze obniżanie się odporności. Bardzo szkodliwe jest codzienne palenie papierosów w towarzystwie dzieci, które dotyczy aż 40 proc. polskich maluchów. Dym tytoniowy niszczy nabłonek dróg oddechowych i ułatwia wnikanie zarazków, zwłaszcza wirusów. Palenie tytoniu, bez towarzystwa dziecka, też jest poważnym zagrożeniem – nie tylko dla osoby palącej. Szkodliwe substancje znajdują się wciąż w powietrzu wydychanym przez palacza. Innym powodem obniżania odporności u dziecka jest stres, zwłaszcza przedszkolny i szkolny. Nie tylko wymagania rodziców lub nauczycieli są dziecięcym problemem, ale także rówieśnicy. Przewlekły lęk powoduje zwiększone wydzielanie katecholamin, które obniżają poziom immunoglobulin odpowiedzialnych za siły obronne dziecka. A może warsztaty zarządzania stresem należy wprowadzić już do przedszkola?