Zrywasz się o świcie na równe nogi, bo twoje dziecko właśnie się obudziło? Oto kilka prostych trików, które warto wypróbować. Może pośpi trochę dłużej?
Na szczęście, mnie to ominęło. A może już nie pamiętam? Tych nieprzespanych nocy i półprzytomnych poranków, którymi straszą młodych rodziców. Bo nie ma co ukrywać, że nowonarodzony człowiek może stać się przyczyną dojmującej bezsenności. A jak bezsenność to i nastrój siada, i wszelkie siły opuszczają, a nawet depresja…
Co zrobić, aby nasze maleństwo, które ma już za sobą pierwsze miesiące życia i nie musi być karmione w nocy nie zrywało nas na równe nogi bladym świtem. Praktycznie, już od trzeciego, czwartego miesiąca życia maluszek jest w stanie bez budzenia się na karmienie przespać całą noc. A co to oznacza dla świeżo upieczonych rodziców? Więcej sił w ciągu dnia, lepszy humor i przede wszystkim radośc płynącą z posiadania dziecka, bez dojmujacego poczucia, że zagarnęło nam nawet sen…
[negative]Oto cztery proste sposoby, aby niemowlę nie zrywało was na równe nogi o świcie[/negative]
- Zasłaniajcie szczelnie okna! Światło lamp ulicznych sączące się przez niedokręcone żaluzje i promienie słońca wciskające się do sypialni z samego rana, obudzą skutecznie nawet małego śpioszka.
- Nad ranem, gdy zaczyna kwilić w łóżeczku, nie bierzcie go od razu na ręce. Nie rozbierajcie, aby sprawdzić pieluszkę. Często wystarczy otulić maluszka szczelniej kołderką, włączyć mu pozytywę, pomóc zmienić pozycję – a może zapaść dalej w smaczny sen.
- Pozwólcie wtulić się dziecku między rodziców z samego rana. Zapach maminego ciała i jej rozespanie mogą wpłynąć na malucha kojąco i zdecyduje się ono podrzemać z wami w „dorosłym łóżku” jeszcze dwie godzinki.
- Dziecku karmionemu naturalnie wystarczy podać na chwilę pierś, aby się uspokoiło. Nie karmcie go na siłę, gdy widzicie, że pociągnęło dwa łyki i już zamyka oczy. Niech śpi. Dla maluchów karmionych butelką warto mieć w pogotowiu mleko w podgrzewaczu. Wypita nad ranem choćby odrobina z pewnością sprowokuje dziecko do pospania jeszcze troszkę…
[negative]I ostatnia rada z serii „z życia wzięte”[/negative]
Kiedy moje dzieci były małe, a chciałam, aby pospały dłużej niż do szóstej, siódmej rano, brałam je o świcie do siebie do łóżka i… zasypiałam. Trochę pomarudziły, ale potem przytulały się i po chwili słyszałam ich równe, spokojne oddechy. No dobrze, nie zawsze było tak sielankowo. Gdy szalały po łóżku wciskając się małymi piętkami w moją buzię i tatyną brodę, wyciągałam spod poduszki… pilota do tv i usypiając rozbudzone sumienie: „A, niech tam!”, włączałam im bajki. To zawsze działało (no, przynajmniej jak już miały ten roczek z hakiem).