Kto zetknął się z metodą wychowawczą zawartą w dosadnym: „Nie filozofuj, dziecko, starsi wiedzą lepiej”, doceni model edukacji proponowany przez filozofa Jarosława Marka Spychałę. Postuluje on samodzielność myślenia, korzystanie z wyobraźni i zabawy, dialog poglądów zamiast jedynej słusznej odpowiedzi. Jego metoda nauczania filozofii ΛΕΓΩ-ΛΟΓΟΣ (pol. LEGO–LOGOS) udowadnia, że filozofia jest dla każdego, a narzędziem poznania mogą być nawet dziecięce klocki.
Nasz bohater zdecydowanie nie uważa, że uczenie filozofii za pomocą elementów zaczerpniętych z popkultury czy z dziecięcego kuferka jest mniej wartościowe od studiowania grubych ksiąg.
– Jeżeli spojrzeć na konstrukcję filmu „Gwiezdne wojny” i wybór bohatera między jasną i ciemną stroną mocy, to ujrzymy pitagorejski mit o Heraklesie na rozstajnych drogach. To samo w „Matrixie” i wielu innych współczesnych opowieściach – mówi. Forma opowieści jest tylko narzędziem i musi być dopasowana do kontekstu. – Pamiętam, jak w latach 80., będąc w podstawówce – opowiada – pojechałem pierwszy raz na Zachód. Na dworcu w Niemczech zobaczyłem automat z coca-colą. Widziałem, jak ludzie podchodzą, wrzucają monety, biorą puszkę i miałem dwa pytania: jak to możliwe, że nikt tego nie ukradł, i czy w środku siedzi człowiek, który wyrzuca te puszki. Dziś już przedszkolak umie się posługiwać telefonem komórkowym czy internetem. I my, nauczyciele, musimy być wobec tej rzeczywistości konkurencyjni. Nawet jeśli jesteśmy pewni, że to, co mamy do przekazania, jest ważniejsze, to nie znaczy, że tak sądzi dziecko. Ono nie widzi efektu doświadczeń, które nami powodują, ono dopiero jest na etapie doświadczania. Jeżeli chcemy je zainteresować, to musimy podać te prawdy w formie, która wygra konkurencję z przekazem świata zewnętrznego. Nie chodzi o to, żeby wartościować i mówić młodemu człowiekowi, co jest fajne, a co głupie, tylko żeby nauczyć go chodzić. Uświadomić, że każde działanie jest zarazem wyborem i że od tego, jakich wyborów dokonamy, zależy, co nam się przytrafi. Istotą kształcenia filozoficznego jest nauczenie dokonywania samodzielnych sądów i umiejętności poszukiwania odpowiedzi. Nawet jeśli one nie są ostateczne i rozstrzygające, to przynajmniej wiem, dlaczego tak a nie inaczej postępuję.
Filozofia z klocków
W deszczowy dzień umawiamy się w warszawskim Centrum Łowicka, gdzie Jarosław Marek Spychała kończy właśnie spotkanie z grupką młodzieży, z którą realizuje swój nowy międzynarodowy projekt „Hades 2011”. Ma to być film dokumentalny, w którym ludzie z różnych kultur – m.in. tubylcy z Radżastanu i z Bali, mieszkańcy Nowego Jorku, Berlina i Kazimierza – opowiadają, jak wyobrażają sobie życie po śmierci i czy to wpływa na ich postępowanie. Od razu widać dwie rzeczy – że Spychała to człowiek napędzany wewnętrzną pasją, a jest nią misja krzewienia kultury filozoficznej, i że ma świetny, naturalny kontakt z młodymi. Pracuje ze studentami, uczył dzieciaki w podstawówce, gimnazjum i wciąż ma zawodowy kontakt z dziećmi, bo teraz uczy ich nauczycieli, jak uczyć filozofii. Pomysł, by za pomocą klocków przekazywać podstawy filozofii, przyszedł mu do głowy, kiedy prowadził jeszcze zajęcia ze studentami na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Szukał sposobu, by skłonić ich do samodzielnego interpretowania tekstu, z czym po latach mielenia przez maszynę edukacyjną mieli problem. Swoją metodę nazwał ΛΕΓΩ-ΛΟΓΟΣ. – ΛΕΓΩ znaczy „czytać, myśleć, mówić”, ΛΟΓΟΣ oznacza naukę w szerokim sensie tego słowa – wyjaśnia. – Inaczej mówiąc, tylko ten, kto potrafi czytać, myśleć i mówić, może osiągnąć wiedzę. Ku zaskoczeniu pomysłodawcy szybko okazało się, że metoda idealnie sprawdza się też w nauce filozofii dzieci, a nawet… biznesmenów i samorządowców! W skrócie wygląda to tak, że każdy uczestnik sesji dostaje klocki i za ich pomocą ma zilustrować czytaną na zajęciach antyczną przypowieść, np. tę o jaskini Platona albo o Talesie, który patrząc w gwiazdy, wpadł do dołu. Potem uczestnicy objaśniają i konfrontują swoje wersje. Prosta – zdawałoby się – metoda ma niebywały potencjał otwierający i skłaniający, by podążać własną ścieżką interpretacyjną, porzucając balast schematów. – Według Sokratesa wiedza to połączenie teorii z doświadczeniem – wyjaśnia Spychała. – Czyli żeby wiedzieć, muszę doświadczyć, ale przecież nie będziemy przypalać dziecka, żeby wiedziało, że ogień parzy. Chcemy więc, żeby mogło doświadczać, zapamiętywać i wyciągać wnioski, ale niekoniecznie ponosić konsekwencje. Znalazłem drugi biegun doświadczenia, którym jest zabawa. Kiedy dziecko się bawi, przeżywa wielkie emocje, i wtedy uczy się tak samo jak ten, kto upadnie. Zaznacza przy tym, że nie chce być szufladkowany jako „infantylny pan od klocków”, bo wymyślona przez niego „zabawa” jest w rzeczywistości całkowicie poważnym i skutecznym narzędziem edukacji.
Światełko w ciemności
Na zajęciach ΛΕΓΩ-ΛΟΓΟΣ dziecko „przeżywa” historyjkę, którą dostaje: oryginalny tekst sprzed 2 tysięcy lat. Uświadamia go sobie, a potem obrazuje. I pokazuje sposób, w jaki go rozumie. – Do jego głowy nie możemy wejść, ale możemy poprosić, żeby tę wyobraźnię wydobyło na zewnątrz i powiedziało: popatrz, ja myślę tak. Mamy dziesięcioro dzieci i nagle się okazuje, że każde jest zaskoczone, bo wydawało mu się, że to, co zrobiło, jest jedyne prawdziwe, a tu inni zrozumieli to samo inaczej. I to jest fundament komunikacji. Jeżeli tego nie pojmiemy, nie nauczymy się innych słuchać, rozmawiać z nimi, to nie odnajdziemy się w społeczeństwie! – mówi. Nie ma rozstrzygnięcia, czyja wersja jest prawdziwa, dziecko ma samo dokonać uzasadnionego wyboru. Chodzi o to, żeby wychodząc z zajęć, było zainspirowane do myślenia. – Wiemy z ankiet dla rodziców, że dzieci przychodzą do domu i opowiadają te historie mamie, tacie jako zagadki, szukając punktu odniesienia, pytając: a co ty o tym myślisz? – opowiada. Spychała zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt warsztatów: kiedy nauczyciel się usuwa, dziecko zostaje samo z klockami i kombinuje – tak uczy się samoświadomości i samodzielności. – W kluczowych momentach życia jest podobnie, jest się samemu z trudnymi często decyzjami. Bycie samemu jest jak bycie w ciemności, a jedyną rzeczą, którą masz ze sobą, jest twój umysł. Jak mówi Cycero: „Wszystko, co moje, noszę z sobą”. Umysł to światło, które masz. Nie możemy się bać samotności, bo ona się w życiu dzieje i trzeba się oswajać z tymi sytuacjami od dziecka. Można to robić poprzez zabawę, coś z pozoru niegroźnego, co nie naraża na przykrości, ale pozwala dziecku przeżywać mechanizm wyboru, który jest właściwy dla dorosłego życia. I przez filozofię krok po kroku tego uczymy.
Szkoła życia filozoficznego
Spychała to filozoficzny uparciuch, który próbuje rozbroić system szkolny małymi krokami. Pierwszą placówką, z którą współpracował, był Zespół Szkół nr 5 w Toruniu. Pracownia filozoficzna, która tam powstała, realizowała przez trzy lata zatwierdzone przez kuratorium zajęcia ΛΕΓΩ-ΛΟΓΟΣ w ramach programu „Innowacji pedagogicznej”. – Chodziło nam o to, żeby pokazać, że to jest możliwe w warunkach państwowej szkoły. We wszystkim chodzi tylko o dobrą wolę i o świadomość, że mamy obowiązek wobec dziecka – stwierdza. Myślenie filozoficzne wydaje się jednak nie po drodze z otaczającą nas kulturą konsumpcji, pośpiechu, rywalizacji, a już na pewno nie jest łatwo zaszczepić je w młodych umysłach. – Proste to nie jest, ale jednak możliwe. Wiem, bo są osoby, które uczyłem w szkołach podstawowych, a dzisiaj są już po studiach, pracują i mam relację zwrotną – mówi. Spychała kształci dziś nie tylko nauczycieli, ale chce też włączać w swoje idee rodziców. Jego konikiem jest ostatnio tzw. mimetyczność wychowania. – Próbuję przekonać rodziców, że swoim zachowaniem dają wzór postaw dziecku. To, że wysyłam dziecko na wiele zajęć, nie wystarcza, bo mam również obowiązek wobec siebie, sam powinienem się rozwijać: zacząć drugie studia, zajęcia dodatkowe, mieć kontakt z książkami, literaturą. Rodzic, który mówi, że warto czytać książki, warto się uczyć, a tego nie robi, jest niewiarygodny. I wbrew pozorom to wcale nie zajmuje tak dużo czasu, nie jest męczące, za to bardzo skuteczne. Wartość filozofa w antycznej Grecji nie polegała na tym, że wie i mówi, jak należy postępować, tylko że postępował tak, jak mówi. Dlatego nieważne, czy mamy 50, 70, czy 30 lat – musimy pielęgnować w sobie pasję, nie pozwolić, żeby nas życie wytarło niczym pumeks. Mamy być ciekawi tego życia. Jak my będziemy, to i nasze dzieci będą.
Sam jest najlepszą ilustracją takiego podejścia – oprócz filozofii studiował również filologię klasyczną, historię starożytną, kończy właśnie przerwaną niegdyś archeologię. – Mam wiele pasji, ale widzę wątek wspólny, to poszukiwanie prawdy o życiu – mówi. Po drodze otarł się też o sztuki piękne, maluje i chciałby zrobić własną wystawę. Prowadzi bloga, audycję w Radiu TOK FM. Pasjonuje go przenikanie się filozofii i religii, a także wychowanie. – Dlaczego chcę uczyć innych? Nie mam na to jednej, racjonalnej odpowiedzi. Myślę, że nauczanie filozofii jest pewną służbą społeczną, rodzajem powołania, z którym trzeba się urodzić. – Bo to coś, o co ja nie pytam siebie, czy powinienem. To się dzieje samo – mówi.
Jarosław Marek Spychała
filozof, pedagog, publicysta, czasem malarz. Twórca licencjonowanej metody nauczania filozofii ΛΕΓΩ-ΛΟΓΟΣ i Akademii Filozoficznej w Warszawie, w ramach której dostępne są seminaria i warsztaty dla młodzieży i dorosłych, do prowadzenia których zaprasza uznanych wykładowców i filozofów (więcej informacji na stronie lego-logos.pl).