Słyszę to wszędzie. Pada z ust rodziców, babć i dziadków, nauczycieli i wychowawców, obcych ludzi w sklepie lub parku. „Bądź grzeczny, bo…..”. „Byłaś grzeczna?”. „A kto to się tak niegrzecznie zachowuje”. Magiczne słowo: „grzeczny”. Co ono właściwie oznacza?
Pobawimy się? Oceń, jakie jest dziecko, które: krzyczy, że chce dostać lizaka (niegrzeczne?), posłusznie siedzi w autobusie (grzeczne?), daje swoją ukochaną zabawkę koleżance, bo mama powiedziała, że powinno się dzielić (grzeczne?), nie chce dać swojej ukochanej zabawki koleżance, mimo że mama powiedziała, że powinno się dzielić (niegrzeczne?).
Co oznacza „bycie grzecznym?”. Coraz częściej mam wrażenie, że w tym określeniu kryje się: „spełniający oczekiwania dorosłych”. Oczywiście oczekiwania mogą się zmieniać, ale magiczne słowo-klucz pozostaje. Dzięki niemu dziecko wie, czy robi to, co powinno (a co za tym najczęściej idzie – czy dostanie nagrodę, choćby społeczną, czyli akceptację ze strony dorosłego), czy znowu robi coś nieodpowiedniego (a co za tym idzie – czeka go kara, choćby społeczna – czyli dezaprobata ze strony dorosłego).
Załóżmy jednak, że jesteśmy małymi dziećmi. Bawimy się w najlepsze, obok siedzą pilnujący nas dorośli i co chwilę słyszymy – bądź grzeczny albo nie bądź niegrzeczny! Dla dorosłych zapewne jest zupełnie zrozumiałe, co mają na myśli, ale dzieci nierzadko wpadają w konsternację, naprawdę nie wiedząc, o co może chodzić? Zatem sprawdzają, kontrolując zachowanie rodziców czy dziadków – zmarszczył nos?, uniosła brwi?, ooo, zaraz krzyknie? I tak z miesiąca na miesiąc uczą się, jakie zachowania są preferowane, a jakie nie, często bez zrozumienia – dlaczego i skąd taki podział? Zanim jednak się nauczą, czeka nas niezłe pole walki. Dorośli będą krzyczeć, dzieci będą sprawdzać, by się dowiedzieć, o co naprawdę chodzi, przez co dorośli będą krzyczeć coraz bardziej – bo „przecież powiedziałam, żebyś był grzeczny, a Ty nie słuchasz!”.
Może więc zamiast magicznego i niejednoznacznego słówka „grzeczny”, zaczniemy mówić o konkretach? Możemy przecież powiedzieć: usiądź spokojnie, mów trochę ciszej, czy możesz nie mlaskać?, chwyć mnie za rękę. To są jasne komunikaty, a więc i większa szansa, że maluch zrozumie od razu, czego się od niego oczekuje.
Zwróćcie uwagę, że w większości wymienionych przeze mnie sytuacji, użyłam komunikatów pozytywnych (tylko raz napisałam „nie”). To ważne, ponieważ polecenia będące zaprzeczeniami (nie biegaj, nie krzycz) informują malucha, czego ma nie robić, a tymczasem dla dzieci ważniejszy jest komunikat – co mają zrobić. Uwierz, to naprawdę nie zawsze jest takie oczywiste!
I ostatnia sprawa: dzieci nie muszą spełniać naszych oczekiwań. Oczywiście, gdy chodzi np. o względy bezpieczeństwa, dobrze by tak się działo. Wytłumaczenie, dlaczego pewne zakazy czy nakazy są ważne, sprawi, że dziecko mniej się będzie buntować (ponieważ zrozumie).
Jednak przytoczona na początku sytuacja podzielenia się (lub nie) zabawką z kolegą, to nie sytuacja grzeczności lub nie. Jeśli maluch ma ukochaną zabawkę i jeśli jest ona jego, warto byśmy my dorośli to zaakceptowali. Możemy zachęcić do podzielenia się, możemy pokazać jakie z tego płyną korzyści, ale jeśli chcemy, by maluch szanował własność innych oraz umiał decydować o sobie, czy to zrobi – powinno zależeć od niego. A niepodzielenie się zabawką nie będzie znaczyło, że dziecko jest niegrzeczne. Tak samo podzielenie się – że jest grzeczne.
Bo nie ma grzecznych i niegrzecznych dzieci. One po prostu są.