Dziecko i kuchnia? W niektórych rodzicach to zestawienie budzi panikę. Są nawet tacy, którzy jak niepodległości bronić będą stanowiska, że dziecka do kuchni wpuszczać nie można. Bo się pobrudzi, bo się skaleczy, bo wszystko będzie usmarowane, a przygotowanie potrawy – jeśli w ogóle dojdzie do skutku, zajmie wieki.
A gdyby tak zmienić nastawienie? Założyć, że pierwsze próby nie muszą skończyć się sukcesem, w każdym razie takim w powszechnym rozumieniu? Wyjąć naczynia, których nie będziemy żałować, jeśli się stłuką? Przygotować narzędzia, którymi bezpiecznie może posługiwać się kilkulatek? A przede wszystkim nastawić się na dobrą zabawę podczas wspólnie spędzonych chwil, a nie na wielkie gotowanie.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wpuścić raczkujące dziecko do kuchni. Oczywiście musimy przestrzegać zasad bezpieczeństwa, np. nie włączać w tym czasie piekarnika, który jest w zasięgu małych rączek; usunąć niebezpieczne narzędzia i kubki z gorącymi napojami z pola widzenia itp.
A co ono może robić w kuchni roczniak? To oczywiste, że gotować nie będzie, może za to świetnie się bawić. Szafki pełne są najprostszych, a jakże atrakcyjnych dla małych odkrywców zabawek – garnki, pokrywki, drewniane łyżki i zestaw perkusyjny gotowy. Durszlak na głowę, drewniany tłuczek w dłoń i rycerz jak się patrzy.
Nieco starsze dzieci, które nie wkładają już wszystkiego do ust, nosa czy uszu, mogą bawić się w przesypywanie kaszy, grochu czy rysowanie palcem w mące rozsypanej na stolnicy. To już też czas, gdy maluch może zmierzyć się z pierwszymi pracami kuchennymi, jak na przykład mieszanie, ugniatanie czy krojenie miękkich produktów, np. gotowanych ziemniaków, marchewki czy jajka, za pomocą plastikowego noża.
Podczas takich działań dziecko nie tylko rozwija motorykę małą, mieszając i ugniatając, ale też poznaje nowe produkty spożywcze, próbuje, wyrabia sobie opinię na ich temat, rozszerza znane smaki. Ważnym aspektem jest również to, że dziecko czuje się ważne, bo zostało dopuszczone do tego, co na co dzień zarezerwowane jest dla starszych.
Im dziecko starsze, tym więcej możliwości. Ciasto przygotowane od A do Z przez siedmiolatka – począwszy od odważania mąki, odmierzania cukru, przez mieszanie wszystkiego – łyżką bądź mikserem (tutaj wyłącznie w towarzystwie dorosłego, który czuwa nad bezpieczeństwem) – to nic nadzwyczajnego.
Świetnym pomysłem na potrawę spod palców dziecka jest też sałatka jarzynowa, której przygotowanie jest być może czasochłonne, ale nie wymaga wyjątkowych umiejętności. Wystarczy, że wraz z dzieckiem wybierzecie się na zakupy, włożycie do koszyka włoszczyznę, ziemniaki, cebulę, ogórki kiszone, jajka, a potem wspólnie ustalicie, co trzeba zrobić po kolei. Pierwsza rzecz, poza wspomnianymi już zakupami, w których dziecko powinno uczestniczyć, to obieranie warzyw. Przyda się do tego specjalna, bezpieczna obieraczka. Gdy warzywa się ugotują, najmłodsi mogą przystąpić do krojenia ich – warto pokazać dziecku, jakiej (mniej więcej) wielkości powinny być kawałki. Obieranie jajek ze skorupek to zajęcie w sam raz dla dziecka – trzeba się tylko upewnić, czy jajko nie jest zbyt gorące. Kiedy wszystkie składniki będą już w misce, dziecko może je wymieszać – byle krótko i delikatnie. I tu okazja, by wytłumaczyć dziecku, że produkty mają różną konsystencję i podatność na uszkodzenia; że siłę trzeba dostosować do sytuacji.
Każda przygotowana potrawa powinna być pretekstem do wspólnej konsumpcji, podczas której każdy członek rodziny będzie mógł wypowiedzieć się, czy mu smakuje, co smakuje najbardziej, a co najmniej. W ten sposób dziecko uczy się oceniania, wyrażania własnych opinii i odczuć, ale też przyjmowania słów krytyki, bo na siłę nie powinniśmy ich unikać. Jeśli naszym zdaniem coś można było zrobić lepiej, warto przekazać taką informację dziecku – oczywiście nie w sposób suchy, bez uzasadnienia, ale delikatnie, z jednoczesną propozycją innego rozwiązania, które być może będzie lepsze.
Kiedy dziecko ma już za sobą pierwsze kroki w kuchni w naszej asyście, najwyższy czas, by pozwolić mu na samodzielne działanie. Najpierw trzeba ustalić ogólne zasady, np. których urządzeń nie może używać ze względów bezpieczeństwa, a potem już się nie wtrącać. Jeśli dziecko postanowi przygotować nam śniadanie lub deser, nie zaglądajmy co trzy minuty do kuchni, bo nie będzie niespodzianki, a mały kucharz się zniechęci.
Jeśli zauważycie, że dziecko jest zafascynowane działaniami w kuch, że podnosi sobie poprzeczkę, szuka coraz trudniejszych przepisów, albo wprost przeciwnie – od miesiąca przygotowuje jedyną potrawę, której się nauczyło, warto rozważyć zapisanie go na zajęcia kulinarne. Oczywiście jeszcze nie wszędzie można z nich skorzystać, ale warto się rozejrzeć.
Droga od pierwszych kroków w kuchni, gdy znacznie ciekawsza od przyrządzenia sałatki jest zabawa garnkami, przez proste potrawy, przygotowane wspólnie, po samodzielne eksperymenty kulinarne nie musi być wyboista. Jeśli tylko wykażemy odrobinę zaufania, otwartość, gotowość na wspólne sprzątanie, a także na próby zakończone niepowodzeniem, podczas których zmarnują się niewielkie ilości składników, odniesiemy sukces. Szanse na to, że z malucha wyrośnie dziecko swobodnie poruszające się w kuchni, chętne do pomocy, gotowe na próbowanie nowych potraw i wspólne działanie, są bardzo duże.