Mama szykuje listy, zdjęcia i różne drobiazgi. Obwiązuje różową wstążką pudełko, które po jej śmierci stanie się niezwykłym towarzyszem dziecka. Pomoże mu zmniejszyć ból po stracie, a wszystkie dobre wspomnienia związane z mamą będą na wyciągnięcie ręki.
Omijamy temat śmierci, przemilczamy go, wypieramy. Ale czasami nie da się od niego uciec. W Wielkiej Brytanii rodzic, który jest śmiertelnie chory, kompletuje dla swoich dzieci tzw. memory box, czyli pudełko pamięci. Jego funkcja jest prosta. Pomaga przeżyć żałobę, przypomina o miłości tych, których już nie ma. Z psychologicznego punktu widzenia jest to forma terapii, której celem jest pogodzenie się ze śmiercią bliskiej osoby. Jednak najważniejszy w tym procesie jest pierwszy krok, czyli uświadomienie dziecku, czym jest śmierć i jakie niesie konsekwencje.
Gaga: Kiedy powiedzieć dziecku o śmierci? O tym, że jest końcem naszego życia i może dotknąć każdego?
Dr Aleksandra Piotrowska: Radziłabym rodzicom zacząć już wtedy, gdy dziecko ma dwa, trzy lata. Chyba że w rodzinie pojawia się poważna choroba i istnieje duże ryzyko, że może skończyć się śmiercią. Wtedy należy zacząć rozmawiać wcześniej. Najlepiej, gdybyśmy mogli to robić z czysto teoretycznego punktu widzenia. Niestety, rzeczywistość jest inna. Dzieci widzą śmierć częściej, niż nam się wydaje. Gdy koledzy jej doświadczają albo gdy oglądają bajki, śledzą wieczorne wiadomości lub czytają książki. Często rodzicom wydaje się, że może lepiej nie podejmować tego tematu, nie wprowadzać maluchów w tak brutalne sprawy. Mnóstwo dorosłych uważa, że jest tak bardzo bolesne i przykre, że malutkie główki i niedojrzałe serduszka nie są w stanie sobie z tym poradzić. A przecież życie nie pyta nas, ile mamy lat, tylko funduje takie sytuacje.
Jak odpowiadać na takie trudne pytania?
Często słyszę od rodziców, że o śmierci nie powinniśmy rozmawiać z dziećmi, ponieważ są niedojrzałe emocjonalnie i nie posiadają umiejętności radzenia sobie z takimi informacjami oraz nie są w stanie pojąć tego intelektualnie. Oba te argumenty są błędne. Radzenie sobie z bolesnymi tematami kształtuje naszą uczuciowość, buduje jej fundamenty. Pamiętajmy też o tym, że choć mały człowiek ma niewielką wiedzę, to myśli w sposób konkretny i jest w stanie dużo zrozumieć, pod warunkiem że nie będziemy epatować poetyckimi określeniami, które w konsekwencji nic nie wyjaśniają. Dziecko znacznie lepiej zrozumie sformułowanie, że organizm przestał działać, a serce już nie bije.
Tymczasem mówimy: „odszedł na zawsze”, „przeszedł do lepszego świata”.
Mówi się, że osoba, która zmarła, zasnęła, poszła do nieba. „Zasnął, więc kiedyś się obudzi?”. Zrozumienie pojęć „zawsze”, „nieodwracalnie” wymaga nauki i dopiero pięciolatek jest w stanie zrozumieć wszystkie konsekwencje śmierci.
Takie porównania ze snem mogą również powodować u dziecka lęk przed spaniem.
To inna konsekwencja niefortunnych tłumaczeń. Radziłabym nie przesadzać z biologicznym podejściem, nie sprowadzać śmierci do kwestii technicznych, ale przedstawiać ją w sposób prosty, niefałszujący rzeczywistości. Warto zajrzeć do literatury dziecięcej, gdzie znajdziemy wiele pozycji dotyczących problematyki umierania. Ostatnio zetknęłam się z taką piękną książką opisującą życie Jętki („W pogoni za życiem” – patrz obok). Dowcip polega na tym, że jest ona owadem i żyje tylko jeden dzień.
Co się dzieje, gdy mały człowiek doświadcza śmierci kogoś bliskiego?
Inaczej wygląda sytuacja, gdy dziecko traci rodziców lub rodzeństwo, a inaczej gdy jest to dalsza rodzina. Przy stracie rodziców dochodzi do zachwiania poczucia bezpieczeństwa, ponieważ całokształt rozwoju dziecka, jego zachowanie, emocje, plany bazują na aksjomacie: „Mam rodziców, którzy są dla mnie wsparciem, do których pokaleczona przez grupę rówieśniczą czy przez niepowodzenia w budowaniu klocków mogę wrócić, a oni mnie utulą”. Dobrze, gdy w otoczeniu znajdzie się ktoś, kto nie będzie potęgował niepokoju, ale będzie starał się zapewnić dziecku stabilizację.
A gdy traci rodzeństwo?
Zazwyczaj taka śmierć poprzedzona jest chorobą, co wiąże się z poświęcaniem przez rodziców większej uwagi dziecku choremu. U rodzeństwa może pojawić się poczucie zaniedbania i w konsekwencji negatywne myśli na temat chorej siostry czy brata. W momencie śmierci rodzeństwa dzieci mogą odczuwać poczucie winy związane z tymi negatywnymi myślami. Psycholodzy nazywają to immanentną sprawiedliwością, czyli przeświadczeniem, że jeśli zrobiłem coś złego lub miałem negatywne myśli, to za karę musi wydarzyć się coś niedobrego. Natomiast pamiętajmy, że i dzieci młodsze, i starsze przeżywają żałobę. I tak jak ludziom dorosłym trzeba dać im czas na smutek, obniżenie nastroju, niepokój, tęsknotę. Gdy tracimy kogoś, kogo kochamy, to niestety strasznie cierpimy. My, dorośli, i one, dzieci.
Aleksandra Piotrowska – doktor psychologii. Pracownik naukowy Wyższej Szkoły Pedagogicznej ZNP w Warszawie i Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka kilkudziesięciu publikacji naukowych.