Oto pojawiła się na rynku gratka dla wielbicieli secesji, Art Déco – 100 antystresowych kolorowanek. Owi wielbiciele, 10-15 lat temu sprzedaliby duszę diabłu za zastawę ze złotym motywem z „Pocałunku” czy z niebieskimi „mozaikami” z Parku Güell.
Zdawało by się, że taka secesja jest już zupełnie opatrzona, a jej umasowienie totalne, aż do znudzenia. Że trudno już wymyślić gadżet, na którym nie zostawiła swojego znaku, a szlachetne klimty i muchy, pod różnymi postaciami, wypełniają nasze mieszkania.
Torby, obrazy z Ikea, koszulki, ołówki, gumki, kalendarze etc. Tymczasem przyszła kolej na secesję jeszcze bliższą sercu (i rękom), która bazuje na naturalnej potrzebie zabawy, spontanicznego tworzenia, organoleptycznego kontaktu ze sztuką, czyli KOLOROWANKI.
Co więcej – na secesję w pakiecie z art déco. Bo nie ma art déco bez secesji, której ono zaprzecza. Zagięte i faliste ornamenty kontra geometryczny świat, poezja kontra przemysł, sztuka dla sztuki versus funkcjonalność, pastele kontra czerń, czerwień, srebro. „Sztukoterapia.
Art Déco. 100 antystresowych kolorowanek – pozwoli bawić się barwami, znaleźć ujście różnym uczuciom, intuicjom i nadmiarowi stresu. A także, dzięki krótkiej części informacyjnej z motywami obu nurtów, pozwoli mocniej zanurzyć się w estetyce końca XIX wieku i okresu międzywojennego.
Niezwykle udany efekt homogenizacji kultury.