Problem w tym, że marną adaptację od oryginalnego tekstu czasami trudno na pierwszy rzut oka odróżnić. Rodzice, dziadkowie, ciotki czy kuzynowie kupują w dobrej wierze wyeksponowaną na księgarskiej półce opowieść o Jasiu i Małgosi – bo taki właśnie nosi tytuł: „Jaś i Małgosia”. Nad tytułem jak byk widnieje: „Wilhelm i Jacob Grimm”. Dopiero przy czytaniu okazuje się, że tekst brzmi jak napisany przez troglodytę („Phi, słabi byli ci Grimmowie…”), a treść odbiega od tego, co zapamiętaliśmy w dzieciństwie: czarownicę dopadają wyrzuty sumienia i uwalnia biedne rodzeństwo – nim wyruszą w drogę, piecze im placek ze śliwkami („Pewnie, gdy nie było telewizorów, dzieci zadowalały się byle opowiastką…”).
Różnica między pełnowartościową baśnią a nędzną podróbką jest jak między borowikiem szlachetnym a borowikiem szatańskim – ten drugi po prostu truje. Zabija chęć czytania. Wykoślawia rozumowanie. Psuje dobry gust. Zaciera kontury archetypów. Zastępuje prawdziwe emocje implantami radości, oburzenia i współczucia. A najgorsze, że nie impregnuje przed złem!
Jakie znaczenia niosą ze sobą baśnie, powiedziano już wiele – choćby Bruno Bettelheim w „Cudownych i pożytecznych…”. Zainteresowanych odsyłam do tego znakomitego dzieła.
Ja skupię się wyłącznie na wzmiankowanym akapit wcześniej złu – a więc, de facto, na bohaterze tego felietonu.
Zło jest na świecie obecne, jego emanacje bywają bardzo fotogeniczne. Dzieci w takiej czy innej formie stykają się z nim od pierwszych lat życia.
Muszą – dla własnego bezpieczeństwa i zdrowia psychicznego – przyswoić sobie świadomość, że dobro ma i swój rewers. Lepiej, jeżeli uczą je tego książki niż sfilmowane obrazki, bo literatura niesie ze sobą nadzieję, a okrutne kadry jedynie strach i zgrozę (które z czasem zamieniają się w tępe zobojętnienie).
Czytajmy więc naszym dzieciom. Rozmawiajmy z nimi.
Tłumaczmy, że zło od początku świata walczy z dobrem – i choć w tym pojedynku czasami na krótko bierze górę, koniec końców odstępuje pokonane. Pewnie odsapnie i znowu ruszy do boju, trudno. Pokonamy je ponownie. A potem znowu! I jeszcze raz! I tak do końca świata!
O tym właśnie mówią baśnie. O tym właśnie mówi wyrosła z baśni literatura fantasy. Gdy daleko nad Kremlem zapala się Oko Saurona, a Syrię i Irak opanowują hordy orków, pamiętajmy, że podobne zdarzenia miały już miejsce w historii świata i w historii literatury – ale spokojnie!
Jak zawsze zwycięży Drużyna Pierścienia.