Ela jest trzecia z matematyki, ale pierwsza z polskiego. Jacek ma najlepszy telefon, za to Rafał jest mistrzem w nogę. Jest jeszcze Justynka w najdroższych ciuchach i Franek, który ma najwięcej przyjaciół. Czy rywalizacja między dziećmi jest dobra?
Rywalizacja to pierwotna potrzeba człowieka, zgodna z jego naturą. Budzi motywację do działania, pcha świat do przodu. Wszystkie eksperymenty społeczne, których celem było wyeliminowanie rywalizacji ze stosunków międzyludzkich, kończyły się klęską (dość wspomnieć system komunistyczny).
Dobra i zła
Ale rywalizacja może być pozytywna lub nie. Ta pierwsza uczy pracowitości, kreatywnego myślenia, współpracy, zasad fair play, uczy też przyjmować porażki i wyciągać z nich wnioski. Negatywna zaś psuje dzieci, prowadzi do sztucznych podziałów, pozbawia je poczucia własnej wartości. Tylko jak odróżnić jedną od drugiej?
Rywalizacja pozytywna to taka, w której osoby rywalizujące mają siłę sprawczą, to od nich zależy sukces. Negatywna odwrotnie – kiedy dziecko „za darmo” otrzymuje od rodziców czy losu przewagi nad rówieśnikami.
Różnice między jedną a drugą rywalizacją pokazuje przykład wybór Miss i Mistera Szkoły. Jeżeli byłby to tradycyjny konkurs piękności, mielibyśmy tu kwintesencję rywalizacji negatywnej – wygra dziecko z ładną buzią, wystylizowane przez dobrego (i drogiego) wizażystę i fryzjera, a ubrane w ciuchy z najlepszymi metkami.
Tymczasem szkolne wybory Miss i Mistera wyglądać mogą zupełnie inaczej, jeżeli kandydaci punktować będą za kulturę osobistą (dobre maniery, sposób zwracania się do nauczycieli i rówieśników), koleżeńskość (pomaganie innym) i schludny wygląd (taki którym dziecko nie wzbudza ogólnego zainteresowania czy niechęci).
Nie same piątki
A jak rozgraniczyć rywalizację dobrą i złą w tak elementarnej kwestii szkolnej jaką jest nauka? Co prawda rywalizacja ma promować dążenie do wiedzy i pracowitość, ale opieranie jej na stopniach szkolnych zbliża ją niebezpiecznie do wyścigu szczurów. Owszem, piątka ze sprawdzianu jest powodem do dumy, ale nie do tego, by czuć się lepszym od tego, co dostał trójkę. Właściwym polem do naukowej rywalizacji są wszelkiego rodzaju konkursy – szkolne, międzyszkolne, olimpiady itd. Tutaj uczniowie sami wybierają sobie dziedziny, w których czują się najlepiej i w nich rywalizują. Umysł ścisły nie jest zmuszany do udziału w konkursie polonistycznym, w którym na pewno by poległ, ale może zmierzyć się w konkursie z fizyki.
Bywa i tak, że dziecko chce rywalizować w dziedzinie, w której nie przejawia talentu. Przykładem grupa chłopców, z których każdy chce być drugim Messim lub Lewandowskim, ale nie każdemu to wychodzi. W takich przypadkach trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć dziecku – jeżeli chcesz być lepszy, to więcej trenuj (rodzice w miarę możliwości mogą pomóc, zapisując dziecko do szkółki piłkarskiej) – albo zastanów się, czy piłka to jest na pewno to, co cię kręci, a może znajdziesz inne, ciekawsze pasje? Często dziecku bardziej zależy na relacjach z rówieśnikami i pozycji w grupie, niż na samym sporcie.
Pomóż, ale nie narzucaj
Niebezpieczeństwem, jakie niesie ze sobą rywalizacja, jest bowiem odrzucenie najsłabszych. Dlatego tak ważne jest, by dziecko samo (ale ze wsparciem i zrozumieniem rodziców) wybrało dziedzinę, w której czuje się pewnie i w której chce się rozwijać. I wcale nie musi być to przedmiot szkolny, bo równie cenne i przydatne w życiu są inne umiejętności, np. rysowanie komiksów, konstruowanie modeli czy projektowanie ubrań. Dziecko, angażując się w to, co lubi, ma szansę odnieść sukces, ale też znaleźć przyjaciół, którzy podzielają jego pasje.
„Przyjaciele” zresztą też są jednym z przedmiotów szkolnej rywalizacji. Kto ma ich więcej, ten jest bardziej popularny, kto ich zaś nie ma, albo nie ma aż tylu, czuje się odrzucony. To przykład rywalizacji bardzo negatywnej. Rolą rodzica jest uświadomienie dziecku, że nie ilość, ale jakość przyjaciół się liczy, i że może warto ich poszukać nie w otoczeniu klasowej „gwiazdy”, ale wśród tych dzieci, które pozostają na obrzeżach grupy.
Podsumowując – tam, gdzie jest grupa ludzi, zawsze jest i rywalizacja. To samo dotyczy, a nawet szczególnie dotyczy, dzieci. Rolą nauczycieli i rodziców jest zatem nie wyeliminowanie rywalizacji, ale ukierunkowanie jej na właściwą drogę, by dać dzieciom bodziec do działania, a oduczyć coraz bardziej powszechnego w szkołach „tumiwisizmu”.
[dropcap style=”round”]O autorce[/dropcap]
Sylwia Dąbrowska – dyrektor Międzynarodowej Szkoły Argonaut w Warszawie – www.argonaut.edu.pl / www.facebook.com/SzkolaArgonaut