Decydują się świadomie lub sytuacja je do tego zmusza.
Zwykle pełne poczucia winy, bo przecież kobieta musi karmić piersią. Złe matki. Leniwe. Egoistki. Te, które nie karmią.
W szkołach rodzenia, gabinetach lekarskich i szpitalach słyszymy: każda kobieta jest w stanie karmić dziecko piersią.
Tymczasem tuż po porodzie niejedna przekonuje się, że pojawiają się trudności, na które nie była przygotowana. Bo pokarm się nie pojawia albo jest go za mało. Może się okazać również, że piersi nie mają właściwej budowy albo że noworodek nie umie dobrze ssać. Istnieją także psychologiczne przyczyny braku pokarmu – związane bezpośrednio z funkcjonowaniem mózgu. Praca gruczołów mlecznych jest zależna od wydzielania prolaktyny i oksytocyny przez przysadkę mózgową. Dlatego wytwarzanie mleka określa się mianem laktacji psychicznej. Proces wytwarzania tych wspomagających laktację hormonów może zostać zaburzony przez stres, negatywne emocje. Często pojawiają się one wtedy, gdy myślimy o karmieniu jak o czymś, co budzi wstręt, lęk, złość, opór. Dlaczego czasem tak się dzieje? Bo karmienie piersią w pewien sposób zagraża wolności i niezależności kobiety. Narzuca jej instrumentalną rolę, przeobraża ją w „całodobową stołówkę”. Nie wszystkie kobiety potrafią to zaakceptować. Podobnie jak popękanych brodawek, plam na bluzce od przesiąkniętej wkładki, pokazywania nagiej piersi na środku centrum handlowego. Nie każda matka chce karmić. Natomiast każda ma prawo do podjęcia autonomicznej decyzji i wcale nie czyni to z niej egoistki.
Nie ma żadnych dowodów naukowych na to, że sposób karmienia ma długofalowy wpływ na siłę i rodzaj więzi między dziećmi i rodzicami. To, jak będą wyglądały nasze relacje z dzieckiem, zależy od wielu czynników.
Samo karmienie jest niezwykłą okazją do nawiązania z nim intymnego kontaktu. Buduje jego pierwszą więź z rodzicami. Wywołuje u dziecka pierwsze emocjonalne skojarzenia: pokarm – dobry opiekun – bezpieczeństwo.
Butelka daje także niepowtarzalną okazję do włączenia naszych partnerów do równoprawnej opieki nad dzieckiem. Jest to bardzo ważne doświadczenie dla mężczyzn debiutujących w roli ojca. Są oni z początku niepewni swoich umiejętności i nie wiedzą, co właściwie robić z tym małym kimś, kto niby się zapowiedział, ale jednak wtargnął do ich życia tak nagle. Dlatego mężczyźni z ulgą przyjmą jakiekolwiek konkretne zadanie do wykonania. Poza tym, gdy umożliwiamy partnerom karmienie dziecka butelką, wtajemniczamy ich w rodzaj niepowtarzalnej intymności, który do tej pory był zarezerwowany tylko dla nas, kobiet. Dajemy im możliwość poczucia się w pełni rodzicem i doświadczenia niezwykle mocnych, pozytywnych uczuć do dzieci, ale też do siebie. Karmienie dziecka sprawia, że mężczyzna czuje się kompetentnym, dobrym ojcem. Podobnie dzieje się z babciami, dziadkami, nianiami i innymi osobami, z którymi zostawiamy dziecko – czują, że dbają o nie właściwie.
A my? Wiele z nas ma ciągłe poczucie, że musi być stale dla dziecka i przy dziecku, po to, by zapewnić mu bliskość, bezpieczeństwo i naładować je pokładami miłości na lata. To prawda – podstawa, którą tworzymy w pierwszym okresie wspólnego obcowania z niemowlęciem, procentuje przez całe jego późniejsze życie. Jednak bardzo często w pierwszym roku życia swoich pociech kobiety zapominają, że są nie tylko matkami. Że są kobietami z własnymi potrzebami, pragnieniami i popędami. Wielokrotnie to właśnie doświadczenie z butelką nam o tym przypomina, kiedy wychodzimy z domu i pełną piersią wdychamy chwile ponownej wolności, której przecież wcale nie chcemy dla siebie wiele. Tylko tyle, by być silnymi i uświadomić sobie, jak bardzo nasze dzieci kochamy.