André i Laurence to bezdzietna para, mieszkająca na cichych przedmieściach Paryża. Wiodą spokojne i raczej nudne życie. Pewnego dnia odkrywają w swoim domu nieproszonego gościa – mówiącego obcym dialektem dziwaka, który oznajmia im, że jest ich synem. André, wierząc, że padli ofiarą pomyłki lub naciągacza, nie chce mieć z nim nic wspólnego. Natomiast Laurence, w obliczu czegoś tak niewytłumaczalnego, nagle staje się matką, którą nigdy nie była i przyjmuje z otwartymi ramionami swojego odnalezionego syna, a także jego żonę i psa…
Film „Momo” powstał na podstawie sztuki Sébastiena Thiéry. W rolę Laurence wcieliła się Catherine Frot („Dwie kobiety”, „Niebo w gębie”) a w rolę jej męża niezawodny Christian Clavier („Czym chata bogata”, „Za jakie grzechy, dobry Boże?”).
Reżyser filmu bardzo chwali sobie pracę z gwiazdami francuskiego kina:
Clavier gra genialnie: jest śmieszny, lecz jednocześnie – znacznie spokojniejszy, niż w niektórych swoich filmach. Zjawiał się na planie przygotowany, pełen pomysłów dotyczących postaci, a nasza rola sprowadzała się do tego, że od czasu do czasu prosiliśmy, by lekko zmienił to i owo. Christian bardzo to lubi! Każde jego kolejne ujęcie różni się od poprzedniego, jest jak maszyna: niezwykle precyzyjny i zdyscyplinowany, mimo, że teraz interesuje go już głównie to, by dobrze bawić się na planie. Ciekawe jest też to, że jego gra zdecydowanie różni się od gry Catherine Frot.
Catherine oparła swoją grę przede wszystkim na wrażliwości, a jej zadanie często polegało na utrzymaniu równowagi – przechodziła od czysto komediowych scen do wzruszających momentów. Zaimponowała mi swoją umiejętnością „wchodzenia” w te sceny. Catherine jest absolutnie szczera.
Christian i Catherine mieli ochotę grać razem, lecz jednocześnie zaskakiwać się wzajemnie i to było wzruszające, bo po raz pierwszy spotykali się na ekranie jako para. Ich zdrowa, życzliwa rywalizacja bardzo przysłużyła się filmowi.