Wakacyjne manewry z dzieckiem to wyzwanie nie tylko logistyczne, ale też kulinarne. Kiedy znudzeni pasażerowie zaczynają marudzić na tylnym siedzeniu w samochodzie, a bajki i filmy już im się przejadły, zamiast modlić się, by zasnęli (i tak nie zasną!), sięgnij po broń specjalną: przegryzki.
Joanna Gorzelińska, autorka książki „Piramida w kuchni”, mama czterech synów: Staśka (15 lat), Jaśka (13), Antka (9), Maćka (7). Prowadzi w szkole sklepik ze zdrową żywnością.
Zawsze zabieram ze sobą w podróż przegryzki, żeby nie być uzależnioną od przydrożnych barów. Pakuję koszyk, a do niego prażone pestki dyni i słonecznika, suszoną żurawinę, genialnie sprawdzają się nerkowce, orzechy brazylijskie albo włoskie – każdy lubi inne. Wystarczy zjeść parę, i już nie czujesz głodu. W koszu obowiązkowo jest miejsce na nasze ukochane kanapki z ciemnego pieczywa lub bułki żytnie z sałatą lodową (nie więdnie tak szybko jak zwykła), łososiem i serem brie albo salami. Ubóstwiamy też chleb z piersią kurczaka pieczoną w panierce z płatków kukurydzianych i sosem musztardowo-chrzanowym, ale to już opcja na postój gdzieś na łonie przyrody. Zawsze kroję w paski do pojemnika czerwoną paprykę, którą wszyscy chętnie chrupią lub zagryzają koktajlowymi pomidorkami. Jeśli owoce, to małe morele albo śliwki węgierki. W ten sposób nawet siedmiogodzinna podróż nad morze upływa nam bez napadów wilczego głodu.
Natasza Socha, współautorka bloga kulinarnego chilifiga.pl oraz książki „Gotuj, karm i kochaj”. Mama 10-letniej Olgi i 7-letniego Filipa.
Wielu rodziców ujarzmia dziecko w podróży za pomocą tony ciastek, paluszków, chipsów i słodkich napojów. Efekt? Wzdęte brzuchy, zdwojone pragnienie, a nawet niestrawność. Dwa lata temu siedziałam w samolocie obok pewnej babci i jej wnuka. Kierunek – Hiszpania. Kiedy wnuczek zaczął zdradzać pierwsze objawy nudy, wpakowała mu do ust czekoladowego batonika, którego zapił coca-colą. Następnie przyjął paczkę solonych orzeszków, żelki owocowe w ilości zatrważającej, chrupki kukurydziane, a na koniec trzy gumy balonowe naraz. Niestety, podczas lądowania wszystko zwrócił, a oburzona babcia pobiegła do kabiny pilotów z okrzykiem, że ich hamowanie wołało o pomstę do nieba. Od tego czasu przekąski dla moich dzieci wolę robić sama. Polecam zwłaszcza obraną marchewkę, którą można chrupać długo i do woli, oraz suszone owoce – chipsy jabłkowe lub ananasowe (najlepiej domowej roboty). Przygotowanie takiej przekąski nie zajmuje zbyt wiele czasu – jabłka lub ananasa kroimy na cienkie plastry i wykrawamy środki. Plasterki jabłek możemy dodatkowo posypać cynamonem. Całość rozkładamy na blaszkach lub kratownicach i suszymy około półtorej godziny w 120-130 st. C. Następnego dnia pakujemy nasze chipsy w papierową torebkę i domowa, zdrowa przegryzka gotowa. Świetnym pomysłem są też lembasy, czyli elficki chlebek znany właśnie z tego, iż elfy przygotowywały go na długie wyprawy i nazywały też chlebem podróżnym. Lembasy to rodzaj ciasteczek lub raczej ciasteczkowego chleba, zawierającego migdałowe płatki i delikatnie słodzonego. Robi się go na bazie mąki, np. orkiszowej, odrobiny mleka migdałowego, miodu oraz jajka. Ciasto zagniatamy i rozwałkowujemy na grubość około pół centymetra, a następnie wycinamy z niego niewielkie kwadraty. Lembasy są bardzo smaczne i niezwykle sycące, dlatego stanowią idealną przekąskę na podróż. Elfy dodatkowo zawijały je w liście, nam spokojnie wystarczy pergamin.
Anna Olej-Kobus, autorka książek podróżniczych i bloga www.malypodroznik.pl. Mama 9-letniego Michasia i 8-letniego Stasia.
Ponieważ nasi synkowie podróżują z nami praktycznie od niemowlęctwa, opracowaliśmy żywieniowy zestaw podróżny, który bardzo dobrze nam się sprawdzał. Dla niemowlaka: Jeśli chcemy rozrabiać kaszki/mleko, przyda się termos z ciepłą wodą, w ostateczności zwykła woda pitna z butelki. Taśma podgrzewająca wkładana do gniazdka zapalniczki potrafi szybko podgrzać słoiczek. Dla maluszka: Najzdrowszym deserem są owoce, choćby jabłko. Skrobane łyżeczką było ulubionym daniem naszych chłopaków w drugim półroczu życia. Potem do grona ulubionych przegryzek dołączyły marchewki i ogórki.
Idealną przekąską są chrupki kukurydziane (bez dodatków smakowych i koloryzujących) – wystarczyło dać je w łapkę, by synek zajął się konsumpcją zamiast zgłaszaniem zażaleń do rodziców. Jedyny minus, to że samodzielnie jedzący maluszek potrafił wszystko (buzię, rączki, fotelik) pokryć kukurydzianą „polepą”. Dobrze sprawdza się też chleb (ze skórką!), herbatniki (suche, bez nadzienia). Dla starszaka: Jedzenie nie powinno zbytnio brudzić rąk (i wszystkiego wokół). Do grona zdrowych przegryzek dołączyły liście kapusty (są rewelacyjne!). Świetnie sprawdzają się małe kanapki, batony typu musli, wafle ryżowe (starczają na trochę dłużej niż chrupki).Przyznam, że ponieważ w domu nigdy nie korzystamy z fast foodów, na wyjazdach czasami pozwalamy sobie na frytki – dla synków to też jeden ze smaków podróży!
Maciej Szaciłło, współautor książki „Karolina na detoksie”, www.medytujemy.pl. Tata Karoliny (11 lat) i Jagody (4 lata).
Dzieciaki kochają batoniki. Większość z tych dostępnych na sklepowych półkach jest wysoko przetworzona. Choć szybko dostarczają energii, powodują Nadpobudliwość i rozdrażnienie. Zawierają biały, rafinowany cukier, tłuszcze trans, emulgatory, sztuczne aromaty, konserwanty etc. Batony energetyczne przygotowane z suszonych owoców, pestek czy orzechów również dostarczają energii, ale przez długi czas. Ich słodki smak pochodzi z tzw. całości pokarmowych (pełnych cennych składników odżywczych). Co będzie potrzebne? 300 g migdałów namoczonych na noc, 2 łyżki gorzkich pestek moreli, pół szklanki wiórków kokosowych, szczypta kamiennej soli, 200 g niesiarkowanych rodzynek, 100 g niesiarkowanych daktyli. Migdały, pestki, wiórki kokosowe i sól miksujemy w robocie kuchennym na proszek. Dodajemy suszone owoce i miksujemy dalej, aż uzyskamy klejącą masę. Formujemy z niej placek grubości 1,5 cm i wkładamy na minimum 30 minut do lodówki. Po wyjęciu kroimy na prostokątne batony, które stanowią skoncentrowane źródło energii i białka. Doskonale sprawdzają się nie tylko jako zdrowa przekąska, ale i w trakcie intensywnego treningu.