Dziewczynka: ma dwanaście lat, blond włosy, kocha taniec i rolki. Pamięta rodziców razem. Lubili razem jeść w łóżku śniadanie i jeździć na rowerach. Teraz ma pokój u mamy i drugi u taty. Inne zabawki i sukienki u taty i inne u mamy. Czasami jak rano wstaje nie pamięta w której szafie ma jakie ubrania.. Po rozwodzie rodziców żyje w podwójnym świecie.
On: Długo walczyłem o poprawne kontakty, to ona się odcięła. Stworzyłem więc naszej córce oddzielny świat. Ona: Nawet nie wiem, kiedy się rozstaliśmy.
Ona: wyszła za mąż w wieku 23 lat. Szybko zaszła w ciążę. Gdy urodziła córkę, pomyślała: „Mam już wszystko”. Siedem lat później została rozwódką.
On: marzył o dużej rodzinie. Nie był taki, jak wielu innych mężczyzn w jego wieku. Synonimem szczęścia zawsze była dla niego stabilizacja.
Dość absurdalne
Ona: Od trzech lat nie rozmawiam z byłym mężem, a właściwie to on nie rozmawia ze mną. Pisze listy, które przekazuje mi córka: „Chciałbym, żeby Maja przyjechała w niedzielę na urodziny mojego ojca. To Twój weekend, więc oczekuję, że jakoś się ustosunkujesz do tego faktu. Mai bardzo na tym zależy”. Ponieważ nie mam zamiaru prowadzić korespondencji przez kilkunastolatkę, piszę SMS-a: „Zadzwoń, to ustalimy”. Odpowiedzi nie dostaję. Mówię więc Majce: „Przekaż tacie, żeby się odezwał, bo tego samego dnia są urodziny cioci Hani ”. On milczy, zabraniam więc Mai wyjścia do ojca. Dlaczego mam do jego planów naginać swoje? Wiem, cierpi na tym Maja. Ale nie mogę się zgodzić na taki brak szacunku wobec mnie.
On: Nie chcę mieć kontaktu z byłą żoną. Mam nowe życie, nową partnerkę. Długo walczyłem, wierzyłem, że uda się nam zachować poprawne kontakty. Ona się odcięła. Uszanowałem to. Zadziało się między nami wiele złych rzeczy. Bardzo prosiłem ją o to, żebyśmy ochrzcili Małą. Wciąż słyszałem „nie”. Żadnej rozmowy, szacunku dla moich argumentów. W końcu powiedziałem: „dość”. Umówiłem się z księdzem. Niestety, córka dzień wcześniej powiedziała mamie, że będzie miała kościelną uroczystość, z tortem i gośćmi. Była nawet do mnie nie zadzwoniła. Objeździła wszystkie kościoły w okolicy, powiedziała, że to ona jest matką, że absolutnie nie zgadza się na taki cyrk. Mała błagała ją o te chrzciny. Ona powiedziała „nie”. Dziś, gdy myślę o spotkaniu z byłą, czuję obrzydzenie. Głupio, ale tak reaguje mój organizm.
Początek (z pewnością taki, jak u wszystkich)
Ona: Dlaczego się w nim zakochałam? Bo był ambitny, wesoły, mądry. Miał dużo pozytywnej energii. Sobota rano, on mnie budzi słowami: „Samochód już spakowany, jedziemy na Mazury”. Koleżanki mi zazdrościły. Przystojny, dusza towarzystwa.
Czego w nim nie widziałam? Ech, dużo by opowiadać. Urodziłam dziecko, a on wciąż wyjeżdżał na te Mazury, tylko już sam. Nigdy nie robił mi specjalnie prezentów. „Oszczędny”, myślałam. Potem zrozumiałam, że to po prostu skąpstwo.
On: Miała cechy idealnej kobiety: emocjonalna, ciepła, a zarazem stojąca na ziemi. Dużo się śmiała. Zobaczyłem ją na imprezie u znajomych. Tego samego wieczoru powiedziałem jej: „Jeśli mieć żonę, to tylko taką jak ty”. Więcej nie pamiętam. Czasem powtarzam, że dobra pamięć jest wybiórcza.
Tuż przed
Ona: Maja poszła do przedszkola, ja siedziałam w firmie po kilkanaście godzin na dobę, z dzieckiem zostawała niania. On z kolegą otworzył gabinet optyczny. Pracował o połowę mniej niż ja, a zarabiał więcej. Mieliśmy wspólne konto bankowe. Tam wpływała moja cała pensja. I jego podstawa. Reszta dochodów: do ręki. Tak to jest z tego typu zawodami jak jego. Nigdy nie wiadomo, ile się zarobi. I nie musisz się z tego rozliczać.
Z mojej pensji był płacony kredyt, rachunki. Z mojej wyjeżdżaliśmy na wakacje. Kilka razy zrobiłam awanturę: „A co się dzieje z twoimi pieniędzmi?! ” – „A co cię to obchodzi?”, odpowiadał. Potem uspokajał że inwestuje w gabinet, że to się zmieni. Tylko, że kiedyś zobaczyłam na biurku wyciąg z innego konta. Czyli gdzieś odkładał swoje pieniądze.
Założyłam nowe konto, powiedziałam, że niech każdy ma własne. Wtedy zażądał rozdzielności majątkowej. „Skoro tak stawiasz sprawy, od dziś płacimy wszystko po połowie”. Rozliczał mnie z lodów i kawy na spacerze, z weekendowych zakupów, nawet z paliwa.
Kiedyś pod koniec miesiąca oznajmił, że jestem mu winna 12 zł. Kłóciliśmy się już o wszystko. O niesprzątany taras, o to, do jakiego przedszkola wysłać Maję, potem do jakiej szkoły, ma trenować taniec czy nie. Spieraliśmy się o politykę, kontakty ze znajomymi. Ten kryzys trwał latami.
Nawet dziś nie mogę powiedzieć, kto kogo zostawił. Zaproponowałam rozstanie na jakiś czas, on stwierdził, że się nie wyprowadzi. To ja się wyprowadziłam. Po kilku tygodniach dowiedziałam się, że od miesięcy ma romans. Wiedziałam już, że nie ma czego sklejać.
On: Nie było jej całymi dniami, wracała wieczorami, o wszystko miała pretensję. Potrzebowałem spokoju w pracy, a ona krzyczała, że jej praca jest cięższa i żebym spojrzał prawdzie w oczy i zobaczył, że to ona utrzymuje dom. Upokarzała mnie na każdym kroku.
Emocjonalność, która mi się kiedyś podobała, stała się nieznośna. Dużo krzyczała: najpierw, że mnie już nie kocha, potem, że nienawidzi, że jestem pomyłką jej życia. Przepraszała, ale we mnie powoli umierało uczucie. Długo próbowałem skleić to dla dziecka. Potem pomyślałem, że właśnie dla dziecka powinienem się z nią rozstać. Żeby nie widziało tych awantur, nie żyło w niepewnym świecie. Spotkałem inną kobietę. Dała mi ogromnie dużo wsparcia.