Przed laty Katarzyna Sobczak przekonywała w piosence, że „osiemnaście mieć lat to nie grzech”, ale nie wiem, czy ta zasada dotyczy także naszych dzieci. Doprecyzuję – nie wiem, czy to nie grzech być rodzicem osiemnastolatka. Mój syn Kacper właśnie osiągnął wiek, który pozwala mu legalnie pójść na piwo i powiem wam, drodzy czytelnicy Gagi, dziwne to uczucie. Dorosłe dziecko?! Toć to oksymoron. Wśród wielu wyzwań, z jakimi musi zmierzyć się rodzic osiemnastolatka, jednym z pierwszych jest wybór odpowiedniego prezentu urodzinowego. Dałem sobie spokój ze wszystkim, co można kupić, a potem zepsuć czy zapodziać – postanowiłem zainwestować we wspomnienia. Spakowaliśmy walizki i pofrunęliśmy do Nowego Jorku. A tam – dzięki ci, Ameryko! – osiemnastolatek nie poczuje się w pełni dorosły, przynajmniej nie w knajpie. Do dwudziestego pierwszego roku życia nikt mu nie sprzeda alkoholu ani w pubie, ani w sklepie. Rodzic może więc westchnąć nieszczerze, bezradnie rozłożyć ręce i zamówić smarkaczowi colę.
Podejrzewam, że statystyczny czytelnik Gagi ma w nosie refleksje na temat wychowywania osiemnastolatków. Państwa dzieci są jeszcze małe, rozkoszne, rozczulające… i aż trudno sobie wyobrazić, że kiedyś będą Państwu podbierały prezerwatywy, prawda? A będą, zapewniam! Zresztą szczerze tego Państwu życzę. Lepiej, żeby podbierały, niż żeby uwierzyły w refleksje w rodzaju: „Kochając się na stojąco, nie zajdziesz w ciążę”, albo: „Przy pierwszym stosunku nie może dojść do zapłodnienia”. Skąd te mądrości? No jak to skąd?! Z najważniejszej uczelni naszych dzieci – z internetu. Nie trzeba długo buszować po jego zasobach, aby trafić na rady tyleż śmieszne, co kuriozalne: „Chłopak przed stosunkiem powinien wykąpać się w gorącej wodzie, żeby ugotować plemniki”. „Dziewczyna po stosunku powinna zrobić płukankę coca-colą – nie zajdzie wtedy w ciążę”.
Nie wierzą Państwo? To proszę wpisać w wyszukiwarkę hasło: „Jak nie zajść w ciążę”. Życzę miłej zabawy! Jeśli zaś nie są Państwo w nastroju do śmiechu, polecam zajrzeć na stronę Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton” (www.ponton.org). Można tu znaleźć solidnie przygotowane raporty opisujące stan uświadomienia nie tylko naszej młodzieży, ale i dorosłych. (Uwaga, przygnębiające!). – O co ci, Kasdepke, chodzi? – zapyta któryś z czytelników Gagi. – Gęgasz o tym seksie, a nasze dzieci są jeszcze mikrusami… Racja, przepraszam. Po prostu spacerując z moim dorosłym już Kacprem po Manhattanie, przypominałem sobie małego Kacperka sprzed lat i śmiać mi się chciało na wspomnienie niektórych naszych rozmów. Był przedszkolakiem, gdy redaktorzy wydawnictwa Nasza Księgarnia zapytali, czy nie napisałbym o tym, skąd się biorą dzieci. – Przecież takich książek są tysiące! – Chodzi o jedną, ale dobrą – trafili celnie w moją próżność. Analiza księgarskich zasobów zaowocowała wnioskiem: książek rzeczywiście jest dużo, lecz większość po prostu słabych. Niektóre były potwornie staroświeckie, inne dla nastolatków. Jeszcze inne tak nudne, jakby ich autorzy mieli jeden cel: nakłonić do celibatu. A na dodatek ani jedna z książkowych pozycji nie była skierowana do przedszkolaków. Czyli do przedstawicieli tej grupy wiekowej, która pogodnie akceptuje świat właśnie takim, jakim on jest, i która nie robi z niczego sensacji. Zdarza się, że niektóre dzieci pochichoczą, zaraz jednak wracają do swoich jakże absorbujących zajęć. Do klocków Lego lub rysowania. Napisałem więc „Horror, czyli skąd się biorą dzieci” i był to strzał w dziesiątkę, bo książka od lat okupuje listy bestsellerów. Uprzedzam! – na końcu jest wyjaśnione b a r d z o wprost, skąd się wzięły nasze latorośle. Oczywiście rodzice mają prawo dokonać cenzury, nie czytając dwóch kluczowych zdań. Proszę jednak pomyśleć – może lepiej zaskoczyć czterolatkę, niżby miała być zaskoczona czternastolatka? Pozostawiam to Państwu do rozważenia.
Nim zacząłem pisać „Horror…”, ruszyłem do zaprzyjaźnionego przedszkola i zrobiłem wywiad z dziećmi, byłem ciekaw, co wiedzą. – Dzieci biorą się z brzucha – mówiły. – Pan Bóg wrzuca je przez okno. – Z kinder niespodzianki. – Z Allegro. – Z hipermarketu. Ale zdarzały się też wypowiedzi bardziej konkretne. – Z plemników. – Z jajeczek. – Tata strzela dziećmi z siusiaka!
Tuwim radził, aby mówić dzieciom, że powstały z nadmanganianu potasu. Bo gdy już dorosną, skończą osiemnaście lat i będą miały pretensje, że je okłamaliśmy, wmówimy smarkaczom, iż pomylili literki. Sugeruję nie przeprowadzać takiej rozmowy w Nowym Jorku. Na trzeźwo nikt jej nie przełknie.