Trochę kontrolować, zaciskać zęby, pamiętać, że jest w tym dużo biologii i powtarzać sobie: „to minie, to minie…”.
Gaga: Co jest najbardziej denerwujące w dorastaniu?
Magdalena Śniegulska, psycholog z SWPS: Mnóstwo rzeczy. Mnie najbardziej denerwują nastolatki, które na wszystkie propozycje odpowiadają: „nie wiem”, „no, może”, „mogę zjeść”, „mogę spróbować”. Albo takie, które sprawiają wrażenie wiecznie nadętych. Rodzic się od razu zastanawia, co strasznego mogło się stać? Okazanie emocji w tym wieku też jest niewłaściwe, bo człowiek się zachwycał, jak miał siedem lat, a nie czternaście! Denerwujące mogą być także nastolatki, z którymi w ogóle nie ma kontaktu, ciągle śpią, pokładają się, wydają się totalnie znudzeni. To mnie irytuje, ale równocześnie na poziomie poznawczym wiem bardzo dobrze, że za tym trudnym do zaakceptowania zachowaniem niejednokrotnie stoi biologia. Oni naprawdę często nie wiedzą, co się z nimi dzieje, czego chcą, nie mają siły, takiej fizycznej. Młody człowiek jest w okresie dojrzewania dużo bardziej zmęczony niż kiedykolwiek. Potrzebuje więcej snu, ponieważ w środku, w jego ciele, ale i w głowie, dzieje się naprawdę mnóstwo rzeczy.
Jest się czego bać?
Najtrudniejszy jest etap przejścia, kiedy młody człowiek już nie odnajduje się w dziecięcym świecie, a jeszcze nie odnalazł się w kulturze nastolatków.
Kiedy nadchodzi ten etap?
Pamiętam, jak moja córka siedząc kiedyś w swoim pokoju na łóżku i czytając gazetę – miała wtedy ponad 12 lat – powiedziała: „Wiesz, mamo, dzisiaj poczułam, że jestem nastolatką”. Zapytałam, skąd to wie. „Bo coś się we mnie zmieniło”.
Olśnienie?
Tak, przejście ze świata „Hello Kitty” do świata zainteresowania modą, makijażem, inną muzyką. Trzeba pamiętać, że biologia jest tutaj kluczowa. Są dziewczynki, które będą znosiły dorastanie łagodnie, i są takie, które zostaną „zalane” przez hormony. Mam pacjentkę, która opowiadała mi, że kiedy zaczęła miesiączkować, dopadały ją nastroje od zupełnego doła do euforii. „Wstawałam i wszystko było beznadziejne, a na drugi dzień budziłam się i myślałam: »Kurczę, dlaczego ja wczoraj tak płakałam?«”. Nie bardzo potrafiła zidentyfikować źródło tych nastrojów, w związku z czym szukała go w sytuacjach domowych, a ponieważ najbliżej byli rodzice, to im się dostawało najbardziej.
Jak się zmienia relacja matka – córka w okresie dorastania?
To moment często trudniejszy dla matek niż dla córek.
Dlaczego?
Jedną z trudności jest potrzeba bycia cały czas autorytetem i zaznaczania swojego wpływu na dziecko, które właśnie się uniezależnia. W rozmowach z rodzicami podkreślam, żeby czerpali z tej samodzielności satysfakcję, pomyśleli: „Udało mi się zadanie. Wychowałem dziecko, które nie boi się być inne niż ja”. To także moment, kiedy wymagania, oczekiwania wobec córki zmieniają się, podobnie jak sprawa podejścia do takich tematów, jak: samodzielne wychodzenie z domu, wysokość kieszonkowego czy odpowiedzialność za nieodrobione lekcje.
Skąd wiadomo, że już jest ten moment, kiedy można pozwolić wyjść wieczorem?
Nie ma jasnej reguły. Przecież w dużej mierze zależy to od naszego środowiska – gdzie żyjemy, mieszkamy, jakie panują tam normy i zwyczaje. To zależy również od nas, co jest zgodne z naszym wyobrażeniem samodzielności nastolatki. Można np. powiedzieć: „Pozwalam ci wyjść, ale absolutnie ważne jest dla mnie, aby ktoś dorosły cię odebrał. Nie chcę, żebyś po godzinie 23 poruszała się sama po mieście”. Z prawnego punktu widzenia do 18. roku życia nadal jesteśmy zobligowani do sprawowania pełnej opieki nad dzieckiem. Poza tym nie możemy robić czegoś wbrew sobie – jeśli mamy lęki i niepokoje, to lepiej o nich powiedzieć: „Nie mogę na to pozwolić, bo umarłabym ze strachu”.