„Michał odmawiał chodzenia do szkoły. Przywierał do barierki przy wejściu i nie chciał jej puścić”
Potrafi tak stać godzinami i płakać. Rodzice zaczynają uświadamiać sobie, że lęk ich syna nie jest wyolbrzymiony, tylko prawdziwy. Ich dziecko naprawdę odczuwa silny strach. Postanawiają zwrócić się o pomoc do psychologa.
Uwaga, nadszedł
Wszystko najczęściej zaczyna się od dolegliwości somatycznych. Na dźwięk słowa „szkoła” dziecko odczuwa nagły atak nudności, bólu brzucha, czasem dostaje biegunki. Rodzice, którzy nie ulegają chęci dziecka do pozostania w domu, najczęściej i tak są wzywani do szkoły, by odebrać chore dziecko. W domu objawy natychmiast ustępują. Po kilku podobnych sytuacjach zirytowani dorośli zaczynają podejrzewać, że dziecko robi to rozmyślnie. Najczęściej sądzą, że mu się nie chce, jest leniwe, słabe, nie potrafi pokonać naturalnego lęku przed nową sytuacją. Są zdezorientowani, gdy po zmierzeniu temperatury okazuje się, że dziecko ma faktyczną gorączkę. Zastanawiają się, w jaki sposób samo może wywoływać wysoką temperaturę, a w rezultacie chorobę.
Dziecko natomiast wcale nie chce chorować, tylko bardzo się boi. Nie samej szkoły, ale sytuacji z nią związanych. Dużej grupy, hałasu, wyobrażonej kompromitacji, ośmieszenia, bycia gorszym. Jedna z dziewczynek bała się, że jak zje kanapkę w szkole, zakrztusi się, inna, że nagle dostanie biegunki i nie zdąży do toalety. Z czasem lęk się potęguje i dotyczy coraz większej liczby sytuacji.
Jeden z pacjentów bał się pani w szatni, która jego zdaniem śmiała się z jego worka, potem zaczął martwić się o to, że ukradną mu buty. Obawiał się również momentu wejścia do sali i skierowanych na niego spojrzeń, dalej tego, że zostanie wyrwany do odpowiedzi i się ośmieszy. Doszło do tego, że w końcu wyobraził sobie, że w drewnianym krześle może niezauważenie wejść mu w skórę drzazga i dojdzie do infekcji. Najczęstsze rodzaje lęków to: obawa przed kompromitacją, niepowodzeniem szkolnym i niespełnianiem oczekiwań innych.