Wzorce wyniesione z rodzin tradycyjnych niezbyt pasują do ról macochy, ojczyma czy pasierbów. Szansą, dzięki której mogą umocnić relacje, ale też i zagrożeniem obnażającym problemy są wolne dni spędzane razem: weekendy, ferie i dłuższe wyjazdy wakacyjne.
Po rozwodzie większość osób próbuje ułożyć życie w kolejnych związkach, tzw. patchworkowych. Muszą zmierzyć się z licznymi wyzwaniami.
Tworzenia i funkcjonowania rodziny patchworkowej, czyli takiej, w której dzieci nie pochodzą od tych samych rodziców, musimy nauczyć się od podstaw. Po omacku, błądząc, rozmawiając z partnerem o wszystkim, co się w nas i wokół nas dzieje, sięgając nawet po rady specjalisty – mówi Małgorzata Liszyk-Kozłowska, psychoterapeutka z Pracowni Rozwoju Osobistego MALIKO,
Z analiz 4P research mix wynika ponadto, że ok. 15 proc. rodzin patchworkowych ponownie się rekonstruuje, czyli rozpada i wchodzi w nowe związki z dziećmi. Według danych GUS w roku 2013 wśród nowo zawieranych małżeństw rozwiodło się 36,66 proc. 58 proc. wszystkich rozwiedzionych par – tych z pierwszego małżeństwa i z kolejnych – miało dzieci.
Pierwszy wspólny wyjazd..
– Po powrocie z Ustronia Morskiego obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pojadę na rodzinne wakacje. – Piosenkarka Anna Wyszkoni nie ma najlepszych wspomnień z pierwszego wyjazdu jej nowej rodziny. – Wtedy jeszcze nie mieszkałam z Maciejem, a mój 7-letni wówczas Tobiasz oraz jego 6-letnia Oliwia dopiero się poznawali. Szybko okazało się, że zaczęli między sobą konkurować: o uwagę, akceptację, o to, żeby przeciągnąć nas – każde w swoją stronę. Jeśli jedno chciało iść na plac zabaw, drugie wybierało się nad morze; jeśli jedno źle się czuło, drugie pokazywało, że zdrowie mu dopisuje i tym samym wygrywa w konkurencji. Te zachowania dzieci powodowały między mną a Maciejem konflikty i pod koniec wyjazdu ogarnęła mnie bezsilność.
– Która jest uczuciem całkowicie normalnym i na miejscu – tłumaczy Małgorzata Liszyk-Kozłowska. – Tak samo jak bezradność i niepewność. Wchodzimy na całkowicie nowy teren i najpierw musimy go zbadać. Najlepiej sami z partnerem. Potem zapraszajmy dzieci – i do wspólnego życia, i do spędzenia pierwszych wakacji. Gdy już uporządkujemy i oswoimy nową rzeczywistość, poukładamy się na poziomie technicznym i skończymy randkować, a zaczniemy ze sobą mieszkać i przejdziemy przez pierwsze tarcia.
W dzieciństwie Iwony było na odwrót. Jej owdowiała mama postanowiła spędzić urlop nad Bałtykiem z niedawno poznanym Mateuszem oraz dziećmi. Iwona nie znała dobrze partnera mamy i miała duży problem z zaakceptowaniem ich jawnie okazywanych czułości. Ale nie to było najgorsze. Między nastolatkami szybko utworzyły się obozy – dzieci Mateusza kontra Iwona i jej brat Zbyszek.
Rywalizowali o rodziców, przyjemności i przywileje. Z każdym dniem konflikt narastał. Rozlewali Iwonie zupę na stołówce i wykradali kosmetyki. Kłamali, donosili, ośmieszali. Na plaży krzyczeli: „Masz okres, wata ci wystaje”. Kulminacja nastąpiła po wspólnie spędzonej dyskotece.
„A Iwona się wczoraj łajdaczyła”, skłamała córka Mateusza. „Jak mogłaś?”. Mama, nie czekając na wyjaśnienia, wymierzyła córce solidny policzek. „Dłużej tego nie zniosę. – Iwona po powrocie wypłakiwała się przyjaciółce Joannie. – To najpotworniejsze wakacje w moim życiu. Jeśli mama się z nim zwiąże, zabiję się”.
– Z sympatycznej i wesołej dziewczyny zmieniła się w nerwową, niepewną siebie i niestabilną nastolatkę – podsumowuje Joanna opowieść o pierwszych patchworkowych wakacjach swojej dawnej przyjaciółki.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę przed wyjazdem z dziećmi?
– Warto, aby i mama, i tata spędzali z dzieckiem podobną ilość czasu. Jeśli np. tata ma go zbyt mało, wspólne wakacje z nim i jego nową partnerką mogą być dla dziecka bardzo trudne – podpowiada Małgorzata Liszyk-Kozłowska. – Uważajmy też na to, aby dzieciom nie mówić nic negatywnego na byłego partnera, bo naruszymy ich poczucie bezpieczeństwa, własnej wartości oraz spontaniczność. Zwracajmy szczególną uwagę na to, jak zachowują się po naszym rozwodzie i wtedy, gdy chcemy wejść w nowy związek. Wakacje to dobry czas, aby się im dokładnie przyjrzeć: w jakim są punkcie, jak reagują na nową sytuację?
Przepracował poczucie winy wobec nich..
Dzieci Krzysztofa – 10-letni Staszek i 15-letni Antek – reagowały nerwowo. Po rozwodzie była żona Krzysztofa nie chciała, by utrzymywał z nimi kontakty. Dwa lata walczył w sądzie o prawo do naprzemiennej opieki. Na pierwszym wspólnym wyjeździe z nową partnerką Kamilą synowie kilka razy dziennie odbierali od mamy telefony. Byli roztrzęsieni: „Mama mówiła, że strasznie tęskni, już się nie może doczekać, aż wrócimy, bez nas nie ma co robić, w domu jest pusto i ona siedzi ciągle sama, jest jej smutno”.
Drugie wakacje nie były łatwiejsze: Kamila urodziła Sebastiana, syna Krzysztofa, i była żona zaczęła wmawiać Staszkowi
i Antkowi, że tatę „stare” dzieci już nie interesują. Chłopcy przestali mu ufać, zaczęli rozrabiać. Uspokoili się dopiero wtedy, gdy zobaczyli, że nadal zależy mu na nich tak samo mocno.
Podczas wakacji były też problemy ze Staszkiem, który po rozwodzie zamknął się w sobie i wszystko wymuszał płaczem.
– Znosiliśmy to w pokorze, aż pewnego dnia nie wytrzymaliśmy – wspomina Kamila wakacje w Mielnie. Pięcioletni wówczas Staszek wypatrzył na straganie samochód wyścigowy. Krzysiek nie chciał mu go kupić, więc chłopiec zaczął krzyczeć: „Chcę do mamy, mama jest kochana i na pewno mi kupi, a ty mnie nie kochasz”.
Zasugerowałam, żeby odwieźć go do niej, bo z nami się męczy. Pojechali, ale po półgodzinie wrócili. Staszek przeprosił, wyraził chęć poprawy i bycia z nami. Do dziś sytuacja się nie powtórzyła, a my przestaliśmy traktować synów jak „biedne dzieci z rozbitej rodziny”. Krzysiek przepracował poczucie winy wobec nich (to on odszedł od ich matki), zaczął wymagać i być stanowczy. Ja zostałam wciągnięta w podejmowanie decyzji na równych prawach z mężem. Dzieci zmieniły się nie do poznania. Teraz wspólne święta, ferie, wakacje są naszym najlepszym czasem.
– To bardzo ważne, by przepracować poczucie winy. Dzieci nie mogą być jego zakładnikami – wyjaśnia Małgorzata Liszyk-Kozłowska. – Nie dajemy im wtedy poczucia bezpieczeństwa ani emocjonalnych granic. Nie wychowujemy dla świata, tylko trzymamy pod fałszywym szklanym kloszem, czyli tak naprawdę wyrządzamy im krzywdę. Oczywiście, gdy się rozwodzimy, to dziecku świat wywraca się do góry nogami: skoro dorośli się kochali, a teraz się rozstają, to mnie może też porzucą?
Ważne jest wtedy, aby zapewnić mu pomoc psychologiczną. Ale nie dajmy się wepchnąć w pułapkę wynagradzania za to, że jest „z rozbitej rodziny”. Dziecko musi też mieć czas, aby wszystkie trudne przeżycia w sobie poukładać. I otworzyć się – po jakimś czasie – na nowy związek rodzica. Nie oczekujmy od niego za wiele. Wystarczy, aby nowego partnera mamy lub taty po prostu polubiło.
Macocha, ojczym z nutą empatii..
Tak właśnie myśli Marta, mama 12-letniej Iwony, która od trzech lat spotyka się z Tomaszem, ojcem 15-letniej Natalii. Jej przepis na udane wakacje? Wziąć ludzi, którzy się lubią. Sprawdzić, czy dzieci mają pozytywne nastawienie do przyszłego partnera rodzica. Dorzucić poczucie humoru i dystans (całej rodziny), ogromną cierpliwość (Tomasza) i dyplomację połączoną z empatią (obu córek). I pojechać na wakacyjny wyjazd, na przykład do Krakowa. Na miejscu integrować się spontanicznie, budować zgrany team czwórki poszukiwaczy skarbów. Szanować siebie nawzajem. Na koniec usiąść w kawiarni, zjeść lody i usłyszeć, jak córki planują kolejne wspólne wakacje na Mazurach.
– Niech dzieci też uczestniczą w podejmowaniu decyzji, gdzie pojedziemy, co będziemy robić. Jeśli część ich pragnień zostanie uwzględniona, poczują się dobrze i zwiększy się szansa na to, że nowa rodzina wykorzysta ten czas na budowanie bliskich relacji. – tłumaczy Małgorzata Liszyk-Kozłowska
Tak jak robi to Anna Wyszkoni, dla której urlop to czas spędzony z rodziną i wspólne aktywności: basen, spacery, rozmowy, słowne gry, wieczorne atrakcje hotelowe.
– Na pierwszych wakacjach bardzo chciałam, żeby rodzina była razem, i nie pozwalałam na różnice między dziećmi. Teraz wiem, że jeśli jedno dziecko nie chce robić tego, co drugie, należy dać mu tę możliwość. W ten sposób szanujemy ich potrzeby. Budujące są również sytuacje, w których ja spędzam czas z córką Maćka, Oliwią, a Maciej z moim synem. W ten sposób dwa lata temu na wakacjach Tobiasz nauczył się pływać. Maciej zaproponował mu, żeby odważył się wejść do basenu. I Tobiasz mu zaufał, a wcześniej ze mną bał się to zrobić. Oliwka też zyskuje na osobnych chwilach. Chodzimy razem na zakupy, na wakacjach uczę ją tańczyć, doradzam w wyborze pamiątek. Czasem – nie tylko podczas urlopu – plotkujemy. Ale nigdy nie wchodzę na pole, na którym ona nie czuje się swobodnie; jeśli widzę, że o czymś nie chce rozmawiać, wycofuję się.
Wspólny czas z pasierbem
Andrzej, partner Barbary i ojciec 2-letniej Zosi, budując relacje z 9-letnim pasierbem Kubą, pragnie, by chłopak coś zyskał. Aby się zbliżyć, szukał wspólnych zajęć: piłka, zapasy dla dzieci. Ale Kuba rezygnował. W końcu znaleźli: pływanie. Od czasu gdy Andrzej nauczył go na wakacjach pływać, na co dzień chodzą na basen, a w wakacje szaleją w morzu. Pierwszy urlop z 4-letnim wówczas chłopakiem też spędzili nad morzem. Plaża, plac zabaw, piłka, spacery. Od tamtej pory jeżdżą co roku. Ale nie zawsze jest łatwo. Zwłaszcza gdy Barbara znów wypomina Andrzejowi, że jest zbyt wymagający dla Kuby.
– Ja jestem konsekwentny, Basia pozwala na więcej – przyznaje Andrzej, który nawet na wakacjach stara się trzymać chłopaka w ryzach, a na co dzień limituje korzystanie z gier na tablecie i zachęca do sportu.
Pierwsze miesiące wspólnego mieszkania też nie były łatwe. – Basia wychowywała Kubę samotnie i w momencie gdy się pojawiłem, trzeba było ustalić nowe zasady, wypracować nowe relacje. Kosztowało mnie to sporo nerwów i kosztuje do dziś – mówi Andrzej, który przed narodzinami Zosi kilka razy rozstawał się z Barbarą.
– Oboje mamy dominujące charaktery, które trochę się zwalczają. Wybuchają konflikty, ponieważ każdy chce mieć rację – tłumaczy. – Psycholog pomógł nam zrozumieć siebie. Być może Basia ma rację, że jestem zbyt wymagający. Skoro ma to prowadzić do konfliktów, to czasem odpuszczam. Zależy mi na nas.
Początki nie są łatwe..
– U nas właśnie nie były łatwe – przyznaje Anna Wyszkoni, której wydawało się, że Tobiasz doskonale wie, że jest dla niej najważniejszy. – Gdy zamieszkaliśmy z Maciejem, syn nie umiał do końca znaleźć swojego miejsca. Budziło to w nim niepokój.
Mam nadzieję, że udało się nam to przejść. Ale mam też świadomość, że nie wszystko musi być tak, jak sobie wymarzyłam. Bardzo bym chciała, by Tobiasz mógł zawsze o wszystkim porozmawiać z Maciejem, ale prawdopodobnie nigdy tak nie będzie. To, że się z tym pogodziłam, pozwoliło mi spokojniej budować wzajemne relacje. Wakacje na pewno w tym pomagają. Ostatnie były przełomowe: wypracowane na przestrzeni lat, poukładane w naszych głowach. Wakacje „pod dzieci”. To one wybrały miejsce pobytu i hotel. Nie męczyliśmy ich – jak rok wcześniej – codziennym zwiedzaniem, nawet jeśli były to piękne miejsca. Spędzały czas jak lubią: na plażowych
i basenowych aktywnościach. Była emocjonalna przestrzeń i prawo do osobności. To efekt ośmioletniego budowania patchworku.
– Nie bójmy się pójść do psychologa, psychoterapeuty, gdy czujemy, że problem narasta – zachęca Małgorzata Liszyk-Kozłowska. – Tak jak idziemy do lekarza, gdy dostajemy gorączki. Sami nie zobaczymy swoich pleców. Potrzebne jest lustro, abyśmy przyjrzeli się sobie z dystansu, zobaczyli nasze relacje i to, co z nimi na co dzień robimy. Abyśmy umieli postawić na odpowiednie do sytuacji działania. Spokojne przebywanie we wspólnej przestrzeni, nieosaczanie dzieci, niestaranie się być za fajnym to metoda na wypracowanie pozytywnych relacji. Sprzymierzeńcem jest czas. I błędem jest oczekiwanie kobiet, że zwiążą się z mężczyzną, a on niejako z automatu pokocha ich dziecko. Wystarczy, jeśli partner będzie przyzwoitym, szanującym nasze dziecko człowiekiem. Warto też ustalić, co to dla każdego znaczy i czego wzajemnie od siebie oczekujemy. I nie chodzi o jedną rozmowę, bo nikt wchodząc pierwszy raz na lód, nie robi piruetów, tylko zazwyczaj się przewraca. Nie bójmy się powiedzieć: „Nie wiem, jak to ma wyglądać, porozmawiajmy”. Pamiętajmy, że początki nie zawsze są łatwe.