Jednym z obowiązków pracy z pacjentami jest ich weryfikacja na podstawie dokumentów tożsamości. Jednak pacjenci bardzo różnie reagują na prośby o pokazanie dowodu, paszportu bądź legitymacji. Ingerencja w czyjąś prywatność, poprzez sprawdzanie jego danych osobowych, kojarzy się pacjentom bardzo negatywnie, dlatego też notorycznie odmawiali pokazania jakiegokolwiek dokumentu. Tylko czasami pojawiały się refleksja i szczere zainteresowanie, dlaczego właściwie to robimy i czy rzeczywiście jest to tak ważne. No właśnie, – dlaczego?
Weryfikacja pacjentów wiąże się z ochroną danych osobowych. Wykorzystując informacje z dokumentu do porównania ich z danymi wpisanymi do systemu, nie trzeba powtarzać ich na głos, co sprzyja poczuciu intymności. Zapobiega również pomyłkom w opisie badań, wykorzystaniu dostępnych danemu pacjentowi usług przez inną osobę i fałszowaniu dokumentacji medycznej.
Dobrze, ale co wspólnego mają z tym dzieci?
W przypadku małych pacjentów sytuacja wygląda podobnie. Dane dziecka sprawdzane są poprzez dokument rodzica lub opiekuna, który pojawił się z dzieckiem u lekarza. Oprócz wcześniej wymienionych, ma to dodatkowy bardzo ważny cel. Jest to weryfikacja czy osoba, z którą przyszło dziecko jest do tego upoważniona. Oprócz rodziców osobami takimi mogą być wszyscy upoważnieni pisemnie przez rodziców bądź opiekunów prawnych dziecka.
Na tym poziomie wszystko wydaje się logiczne i zrozumiałe, jednak w sytuacji, kiedy recepcjonistka prosi nas o pokazanie dokumentu, ponieważ musi sprawdzić czy nasze dane zgadzają się z danymi dziecka, a czasem dodatkowo pyta nas czy jesteśmy rodzicami pacjenta, mamy ochotę krzyknąć: to jest moje dziecko i nie muszę nikomu tego udowadniać!
Wydaje nam się wręcz niemożliwe, żeby miało to jakiekolwiek znaczenie i nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której ktoś przychodzi z nie swoim dzieckiem do lekarza.
Spójrzmy na ten problem z drugiej strony. Załóżmy, że nie przywiązujemy wagi do tego, co mówi do nas recepcjonistka a prośby o pokazanie dokumentu działają na nas jak płachta na byka. Nie chcemy, żeby ktoś sprawdzał, czy nasze dziecko rzeczywiście jest nasze, przecież to takie oczywiste!
Pomyślmy teraz, że ktoś obcy lub nawet ktoś, kogo znamy, ale nie chcemy, aby ingerował w nasze prywatne życie (ani w życie naszej rodziny) przychodzi do centrum medycznego i prosi tę samą recepcjonistkę o wydanie wyników badań naszego dziecka, co robi z uśmiechem na ustach.
Nie weryfikowała informacji z dokumentu – przecież osoba, która przyszła wyraźnie powiedziała, że jest rodzicem dziecka i znała wszystkie jego dane. Wyobrażacie sobie swoją reakcję, kiedy się o tym dowiadujecie?