Kiedy wybrać się w pierwszą podróż z dzieckiem? Na pierwsze wakacje i na wyprawę?
Anna Olej-Kobus, podróżniczka, dziennikarka, autorka książek, mama dwóch synów w wieku 10 i 11 lat.
Nie ma uniwersalnego terminu. Są rodzice, którzy zrobią to, gdy dziecko będzie miało kilka lat. Inni wyruszą z niemowlęciem. Moja rada jest taka, aby na pierwszą wyprawę z maluchem wybrać się wtedy, kiedy poczujemy się pewnie w roli rodzica. Jeśli „obsługa” maluszka nie sprawia nam trudności, nie mamy oporu, aby nakarmić go piersią pod chmurką, położyć spać w obcym miejscu czy przewinąć na stacji benzynowej – możemy zaryzykować (śmiech).
Krzysztof Kobus, podróżnik, fotograf, tata Michała i Stasia:
– W pierwszą podróż ze starszym synkiem, Michałem, wybraliśmy się, gdy miał 4 tygodnie. Pojechaliśmy na południe Polski, do Lipnicy, fotografować palmy wielkanocne. Nocowaliśmy w Krakowie. Pamiętam, że pierwsze przewijanie było na stacji w Radomiu. Ania nosiła Michasia w chuście. Karmiła go piersią. Wykonaliśmy swoją pracę, a dziecko w niczym nam nie przeszkadzało.
Niemowlę jest idealnym partnerem do podróży, ponieważ wystarczy zapewnić mu trzy potrzeby: aby miało pełny brzuszek, w pieluszce było sucho i rodzice byli blisko. Kiedy nasz drugi syn, Staś, miał 5 tygodni, wyruszyliśmy z nim w Bieszczady. Mały przeważnie spał odurzony świeżym powietrzem. Mamy bardzo dobre doświadczenia z podróży z naszymi synami, gdy byli w wieku niemowlęcym.
Pamiętam, jaką wywołaliście sensację, gdy wybraliście się z bardzo małymi dziećmi w podróż do Azji.
Ania: – Tak. To była wspaniała wyprawa. Tajlandia, Birma, Kambodża. Michaś miał wówczas dwa latka, Staś był niemowlęciem. Paradoksalnie, najbardziej obawialiśmy się długiej podróży samolotem. Tymczasem Michaś start i lądowanie samolotu przespał, a na Stasia była sprawdzona metoda: pierś mamy. Warto wiedzieć, że w samolotach międzykontynentalnych są różne udogodnienia dla rodzin z malutkimi dziećmi. Do dyspozycji są na przykład specjalne łóżeczka, w które można położyć dziecko, aby smacznie spało. Nie trzeba mieć go cały czas na kolanach. Pewnie, że kilkunastogodzinna podróż może być męcząca dla dzieci, jednak – gdy dobrze się do niej przygotujemy oraz nie damy się ponieść irracjonalnym lękom, może przejść nad wyraz spokojnie.
W jakie miejsca najlepiej wybierać się z małymi dziećmi?
Krzysztof: – Zasada jest prosta. Im młodsze dziecko, tym więcej przyrody, a mniej miasta i zwiedzania. Z wiekiem dziecka te proporcje mogą się zmieniać. Przy okazji chciałbym rozproszyć pewne lęki: otóż, kiedy pojawicie się gdzieś z malutkimi dziećmi, ludzie otwierają serca, są życzliwi, chcą pomóc. Dziecko nastraja innych przychylnie, przyjaźnie. Ułatwia kontakt z miejscowymi, przełamuje lody.
Ania: – Ponad to dobrze jest dzielić wyprawę na krótkie etapy. Zatrzymać się gdzieś. Pobyć, pozwiedzać i… ruszyć dalej. Nie musimy zobaczyć całego miasta po drodze w jeden dzień. Wystarczy, że zwiedzimy jego zabytek flagowy, np. starą świątynię. Jeśli niedaleko jest mniejsza i podobna, po co ciągnąć tam dzieci? One będą się nudziły, bo potrzebują nowych bodźców.
W czasie podróży mogą pojawić sytuacje nieprzewidziane. Nie chodzi mi o wypadek i konieczność skorzystania z pomocy medycznej. Mam na myśli takie wydarzenia, które burzą plan wyprawy, ponieważ dzieci zachowują się wyjątkowo nieznośnie, albo coś, co miało być dla nich atrakcyjne, okazało się kompletną klapą. Co wtedy?
Krzysztof: – Musimy pamiętać, że dzieci do 10 roku życia bardzo się zmieniają. I jednym z założeń każdej wyprawy uczynić takie: Wiem, że może być inaczej, niż zaplanowaliśmy i zachowamy spokój oraz inicjatywę na wypadek nieoczekiwanych zmian (śmiech).
Ania: – Warto też zaufać sobie. Zachować przekonanie, że damy sobie radę w nieprzewidzianej sytuacji, ponieważ zawsze jakoś dajemy sobie radę! Mam znajomą, która drobiazgowo przygotowała się do podróży samolotem z małym dzieckiem. Ale i ona nie przewidziała, że maluch tak niefortunnie obleje ją sokiem, iż będzie potrzebowała zmiany ubrania. Ona, nie dziecko!
Nie dajmy się też zwariować przez różne gadżety. Po co taszczyć ze sobą na koniec świata składaną wanienkę, skoro w hotelu można wejść z dzieckiem pod prysznic z brodzikiem. Po co pakować turystyczne łóżeczko? Niech na wyprawie maluszek śpi z rodzicami. To dodatkowa frajda dla niego! Jest masa przydatnych wynalazków do podróżowania z dziećmi, ale część z nich wcale nie jest konieczna. Podchodźmy krytycznie do oferty reklamowej. Zastanówmy się, co naprawdę jest nam potrzebne. Ja np. błogosławiłam taśmę do podgrzewania słoiczków z posiłkami. Idealnie się sprawdzała podczas wielogodzinnych podróży samochodem.
Krzysztof: – Każda rodzina wypracowuje własny model podróżowania. Różnimy się, mamy odmienne preferencje. Jedni wolą spędzić z dziećmi dwa tygodnie w domku nad morzem, drudzy pakują maluchy w nosidełka i wędrują z nimi po górach.
Z doświadczenia wiemy, że kiedy dzieci są starsze sprawdza się metoda „na rodziny”. Jedziemy na wakacje większą grupą, aby dzieci było więcej i – aby wspierać się podczas wspólnie spędzanego czasu. Maluchy uwielbiają życie stadne. Mniej wówczas się nudzą i są skłonne do większej współpracy.
Ania: – Od razu podpowiem, że przy zwiedzaniu miast z dziećmi warto wymyślić tzw. zwiedzanie z fabułą. Piękno Wenecji udało się „sprzedać” naszym synom, ponieważ wykorzystaliśmy motyw Bonda. Przecież był tu kręcony jeden z filmowych hitów! Chłopcy zastanawiali się, którą motorówką odbył się pościg. Jakimi szlakami. Jeśli będziemy mieli wiedzę o danym miejscu, którą ciekawie dziecku sprzedamy lub dorobimy do niego jakąś opartą na fabule i zadaniach zabawę, zwiedzanie zabytków może okazać się super frajdą dla całej rodziny.
Pamiętajmy, dzieci przeważnie interesuje kompletnie coś innego niż dorosłych. I nie wściekajmy się na nie o to.
Jesteście autorami Podróżowników. To pamiętniki z rodzinnych wypraw do wypełnienia przez dzieci. Można w nie wklejać bilety i paragony. Rozwiązywać zagadki. Zbierać listki i foldery. Pozorne „śmieci” z podróży znajdują tu swoje miejsce i stają się fantastyczną pamiątką na długie lata.
Ania: – To faktycznie są książki, które stają się najlepszą skarbnicą wspomnień. Każda książka zawiera: nalepki, grę planszową, karty memo, tangramy, opowieści o zwierzętach i roślinach, ciekawostki kulturowe i geograficzne, opisy najważniejszych atrakcji, zagadki i zadania oraz miejsce na własną twórczość. Wydawcą serii jest MAC Edukacja. Do tej pory powstało 10 książek po różnych krajach i regionach Polski oraz Podróżownik uniwersalny, na każdą podróż. Cała seria została uhonorowana Nagrodą Magellana jako „Wydarzenie Roku 2015”, bo faktycznie to zupełnie nowy typ publikacji dla małych podróżników.
Krzysztof: – W dobie mediów społecznościowych i multimediów coraz więcej wspomnień zapisujemy cyfrowo. Ale do dzieci to nie przemawia. One chcą gdzieś wkleić znaleziony na wycieczce listek, narysować spotkane zwierzęta, odcisnąć zabłoconą dłoń. Z czasem właśnie te dzieła zyskują na wartości bo są zapisem naszych przeżyć, częścią historii naszej rodziny. „Podróżownik” to twórcze połączenie przewodnika i pamiętnika. Każdy czytelnik jest jednocześnie jego autorem, a dzięki zbieranym pamiątkom i swoim dziełom tworzy niepowtarzalną relację z wyjazdu. Po latach okazuje się, że właśnie taki wypełniony „Podróżownik” jest najlepszą pamiątką!
Artykuł powstał we współpracy z Da Vinci Learning